Big Brother

Wywiad z Manuelą

29-letnia Manuela od czasu wyjścia z Domu Wielkiego Brata prowadzi w TVN „Maraton uśmiechu”. Mieszka w Luboniu, zajmuje się profilaktyką zdrowotną. Interesuje się muzyką hause i clubbingiem. Ciągle szuka nowych zajęć.

-Jedna z gazet umieściła panią na liście „Polek-Idolek”. Pierwsze miejsce zajęła Jolanta Kwaśniewska, pani 30. Spodziewała się pani tego?
-Nic o tym nie wiedziałam. Ale to miłe. Zwłaszcza, że jestem w tak doborowym towarzystwie. To zaszczyt.

-I potwierdzenie, że spełniło się marzenie o sławie?
-Mocny akcent.

-Mocny i miły. Tylko takie panią spotykają?
-Te niemiłe szybko umykają. Po co mam je wspominać? Zawsze, pół żartem, pół serio, jakoś się nawet z najgorszego wychodziło. Wiadomo, że nie zawsze można sobie żartować, ale jeżeli było to możliwe, z lekkim uśmiechem starałam się rozładować napięcie.

-Żartując z samej siebie?
-Bo to najbezpieczniejszy grunt do żartów. Nie wiem, czy osoba, z którą rozmawiam, ma jakiś kompleks, bolący punkt, a nigdy moimi żartami nie chcę nikogo skrzywdzić. Dlatego najlepiej śmiać się z siebie. A poza tym, to najweselsze.

-A może żartem z samej siebie uprzedza pani żart na swój temat?
-Nie. Zazwyczaj dzieci, jeśli są dziwne, mają takie problemy w szkole podstawowej. A ja, nie dość, że gruba, to jeszcze mam na imię Manuela. W całej szkole nie było drugiej takiej jak ja. Przyjmowałam to z godnością i zawsze było wesoło.

-Tak przyzwyczaiła się pani do rzucania się w oczy, że teraz już wszystko ma pani odlotowe – różowy samochód, ekstrawagancką fryzurę, wymyślne stroje. Ktoś pani doradził, że tak będzie lepiej?
-Nie kieruję się zdaniem otoczenia. Spontanicznie wyłamuję się kanonom. Każdy człowiek jest na tyle wolny, że bez problemu może wybrać kolor samochodu i ubrania, w którym dobrze się czuje. Lubię krzykliwość, choćby dlatego, że jest tak szaro na ulicach – ciemny asfalt, ciemne chodniki. Trzeba to wszystko troszeczkę rozweselić.

-Niekiedy trochę pani przesadza.
-Na wszystko trzeba patrzeć przez pryzmat swojej figury i możliwości. Dlatego nie staram ubierać się jak na kanale MTV. Lubię mieć ciekawe stroje, czasem specjalnie wyszukuję ciekawe rzeczy, dodatki. Bo można być ubranym zwyczajnie, a wystarczy torebka albo łańcuszek przy buciku i to już zmienia obraz całego ubioru.

-I uchodzić za dziwaka?
-Nie przekraczam delikatnej granicy. Zawsze byłam pierwsza na imprezach hause’owych, gdzie trzeba inaczej się ubrać, zrobić ekstrawagancki makijaż. Ale na rozmowę w banku nie pójdę w różowych kozakach.

-Pani mąż też jest ekstrawagancki.
-Dlatego, że jest ze mną? Całe życie czekałam na takiego człowieka jak Tomek. Spytałam kiedyś mamę, skąd wiedziała, że tata to ten facet, bo rodzice też są szczęśliwym małżeństwem. Mama na to: „Spotkasz, to będziesz wiedziała, że to ten”. I faktycznie tak było. Mój mąż jest taki spokojny, taki kochany. Przy wulkanie mojej energii to jest ukojenie.

-Nie zostaje za panią w tyle?
-Potrafi sobie ze mną poradzić.

-Zajmowała się pani dystrybucją preparatów zdrowotnych.
-Sprowadzam już do Polski naturalne włosy, służące do przedłużania własnych. Sama mam cieniutkie i słabe, co widać było w „Big Brotherze”. Ponieważ mam męża fryzjera, szybko poradził sobie z moim problemem. I chciałabym, żeby każda kobieta w Polsce, która ma taki kłopot na głowie, mogła to zmienić. Tak jak ja.

[Rozmawiała Mira Wroniecka, Super Express]

Poprzedni artykułNastępny artykuł