Big Brother 3: Bitwa

Tajemnice „Big Brother 3: Bitwy”: bitwa z Wielkim Bratem

Mówi się, że Wielki Brat widzi wszystko. Historia reality shows dowodzi, że Wielki Brat co prawda widzi i wie wszystko, ale niechętnie dzieli się tą wiedzą z widzami. Nie inaczej było w przypadku trzeciej edycji „Big Brothera”.

W trzeciej polskiej odsłonie programu „Big Brother” niewątpliwie wielu mieszkańców zjednoczyło się we wspólnej bitwie przeciwko Wielkiemu Bratu, który nie był już takim, jakim pamiętali go uczestnicy pierwszej i drugiej edycji. Zgodnie z założeniem producentów, Wielki Brat miał być srogi, nieustępliwy i niewdający się z uczestnikami w pogaduszki w Pokoju Zwierzeń. Osoby zamieszkujące Dom szybko odnalazły w Wielkim Bracie wspólnego wroga. Może nie do końca w Wielkim Bracie, co w stosowanych przez niego zasadach. Niewątpliwie w gronie najbardziej walecznych uczestników znaleźli się Agnieszka „Zołza” Koziołek i Wojciech „Brenas” Bernacki. Czy jednak widzowie byli świadkami prawdziwych potyczek, jakie rozegrały się w programie? Z czego te bitwy wynikały? I dlaczego nigdy nie pokazano ich polskim widzom? Przed Wami czwarta część kulis bitwy z Wielkim Bratem.

Choć program „Big Brother 3: Bitwa” rozpoczął się 3 marca 2002 roku, dla uczestników i producentów gra rozpoczęła się dużo wcześniej. Już na tydzień przed startem wybrani uczestnicy reality show zostali zaproszeni do hotelu, gdzie mieli spędzić kilka dni zamknięci w hotelu – na różnych piętrach, w różnych apartamentach. Uczestnicy widowiska kompletnie się nie znali. Nigdy nie poznali się na castingach i nic o sobie nie wiedzieli. Dzień przed rozpoczęciem programu niektórzy mieli okazję zobaczyć swoje zdjęcia na łamach „Super Expressu”, który opublikował pełną listę uczestników. Ci, którym udało się czmychnąć na chwilę z hotelu, mogli zaopatrzyć się w świeże wydanie tabloidu i zobaczyć twarze osób, z którymi przyszło im mieszkać.

Choć zawodnicy nie mieli jeszcze ze sobą do czynienia, producenci zrobili do tego czasu wystarczająco wiele, by stworzyć podwaliny pod przyszłe konflikty w Domu Wielkiego Brata. Chcieli oni, by poszczególne drużyny walczyły między sobą. I przez myśl im nie przeszło, że ktoś może zechcieć prowadzić wojnę z samym Wielkim Bratem i z zasadami mającymi obowiązywać w programie.

Na przyszłe konflikty wpływ miał nie tylko konkretny dobór uczestników do programu, ale także przydział do poszczególnych drużyn – Czerwonych i Niebieskich. Również inne, mniejsze szczegóły wpływały na wzrost napięcia w Domu Wielkiego Brata. Niesprawiedliwość była na porządku dziennym już od samego początku. Uczestnikom widowiska nie wolno było wnosić do programu markowych kosmetyków i odzieży. Jednak nie wszyscy zostali o tym fakcie poinformowani. Drużyna Czerwonych wiedziała o wszystkim doskonale i każdy z członków grupy zadbał o to, by nazwy kosmetyków, które miały przekroczyć próg Domu Wielkiego Brata, były odpowiednio zakryte. Czerwoni mieli też trochę czasu, by zaopatrzyć się w odzież bez logotypów konkretnych firm. Tymczasem Niebieskich o niczym nie powiadomiono: w związku z tym nie tylko pozbawiono ich kosmetyków i znacznej części odzieży, ale też stwarzano wielkie problemy w przekazaniu grupie np. pasty do zębów czy szamponu do włosów. Problem pojawiał się również z jedzeniem. W telewizji pokazywano smakowite dania, jakie otrzymywali zawodnicy za zwycięstwo w tygodniowych bitwach. Nie pokazywano natomiast, czym musieli żywić się przegrani. Niejednokrotnie ekipa techniczna połasiła się na żywność przygotowaną dla uczestników i zamiast jedzenia z bufetu do domowników trafiała żywność sklepowa, np. zupy w kartonie. „Żarcie gorsze niż na Dworcu Centralnym. O tubkę pasty do zębów trzeba było się prosić przez 3 dni” – opowiadała Agnieszka „Zołza” Koziołek po wyjściu z programu.

Wraz z kolejnymi dniami atmosfera coraz bardziej się zagęszczała, a Niebiescy utwierdzili się w przekonaniu, że gra prowadzona jest w sposób nieczysty. Ostatecznym dowodem był przebieg pierwszych nominacji. W niedzielę, 10 marca 2002, na kilka minut przed rozpoczęciem głosowania okazało się, iż wszyscy domownicy będą mogli typować do odejścia tylko członków drużyny Niebieskich, którzy w pierwszym tygodniu przegrali pojedynki odbywające się na Polu Bitwy. Dodatkowo Wielki Brat ogłosił, iż drużyna zwycięzców – Czerwoni, będą oddawać głosy w Pokoju Zwierzeń, podczas gdy Niebiescy – przegrani, musieli robić to jawnie: zasiadali na jednym z krzeseł, a na drugie zapraszali osobę, którą nominowali – członka własnej grupy. Musieli prosto w oczy powiedzieć tej osobie, dlaczego oddają na nią głos.

Dla Agnieszki „Zołzy” Koziołek i Wojciecha „Brenasa” Bernackiego tego było już za wiele. „Jeszcze dzień przed tymi felernymi nominacjami mieliśmy nominować twarzą w twarz, ale tych, których chcieliśmy nominować. O tym, że nie będziemy nominować wg zasad jakie podpisaliśmy, dowiedzieliśmy się przed wejściem na antenę” – mówi po latach Agnieszka. Dodaje, że zmiana zasad nastąpiła po to, by ocalić przed eliminacją Agnieszkę „Frytkę” Frykowską i Łukasza „Kena” Wiewiórskiego, którzy zasłynęli z uprawiania seksu w jacuzzi. „Na bank nominowani byliby Ken i Frytka, a to oznaczałoby koniec ekscesów i oglądalności. Zmiana regulaminu była po to, by oszczędzić dymającą się parkę. Chcieli pojechać po naszej, Niebieskiej drużynie. Szlag nas trafił” – dodaje. Stąd też jedyna słuszna decyzja jaką mogli podjąć „Zołza” i „Brenas”: gdy nominacje zbliżały się do końca, Wojtek definitywnie odmówił oddania głosów na członków własnej drużyny. „Twardym trzeba być, a nie miętkim. Ja żyję według własnego regulaminu, według własnych zasad” – powiedział. Identycznie postąpiła „Zołza”. Oboje argumentowali, iż nie taka była umowa, którą podpisali przed wejściem do programu. „Nigdy w życiu nie musiałam wystawiać ludzi, z którymi z którymi dzielę się żarciem, z którymi śpię, którzy mi pomagają. Nie ma takiej możliwości” – mówiła Agnieszka. Wobec sprzeciwu dwójki domowników, Wielki Brat postanowił anulować wszystkie oddane głosy i podjął decyzję, że dwójka buntowników zostanie automatycznie nominowana do opuszczenia programu. Część uczestników miała pretensje do Wielkiego Brata. Inni nie byli zadowoleni z decyzji podjętej przez „Zołzę” i „Brenasa”.

Głównym powodem decyzji podjętej przez „Zołzę” i „Brenasa” był fakt, iż umowa zawarta między uczestnikami a producentami programu opierała się na innych warunkach. Owszem, regulamin mówił, że przegrana drużyna będzie musiała nominować jawnie, a zwycięzcy – w Pokoju Zwierzeń, ale poszczególne drużyny miały głosować na przeciwników: Czerwoni na Niebieskich, a Niebiescy na Czerwonych, a nie na członków własnego zespołu. „W umowie nie było napisane, że przegrani nominują siebie nawzajem. To weszło w trakcie programu. Jeśli z kimś jesz, śpisz i srasz do tego samego kibla, to ostatnim świństwem byłoby go nominować. Tego nie było w regulaminie, to urodziło się po drodze. Gdybym wiedziała, że zrobią coś takiego, nie weszłabym tam, ustąpiłabym miejsca komu innemu. Tam tak naprawdę nie ma zabawy. Jest totalna jazda po beretach” – mówiła po programie Agnieszka. Modyfikacja regulaminu i niedotrzymanie umowy ze strony producentów, były dla „Zołzy” i „Brenasa” zapalnikiem do rozpoczęcia bojów z Wielkim Bratem o zmianę regulaminu. Dzień po nominacjach Agnieszka i Wojtek wyznali, iż bardzo zawiedli się na programie. Byli zdziwieni tym, że telewizja bawi się ich uczuciami. „Co to Polsat?!” – zastanawiał się „Brenas”. Dodał też, że jeżeli zasada nominacji nie ulegnie zmianie, „wyjdzie z Domu choćby przez płot – nawet do studia nie musi iść”.

Pomimo otrzymania automatycznej nominacji, Agnieszka i Wojtek szybko doszli do wniosku, że nie opuszczą tak łatwo Domu Wielkiego Brata. Domyślili się, że wzbudzają spore emocje wśród telewidzów i w związku z tym producenci nie dopuszczą do ich eliminacji z programu. Bardzo szybko okazało się, że „Zołza” i „Brenas” mieli rację. W nocy, 12 marca 2002 roku mieszkańcom ogłoszono wyniki nominacji. Domownicy przeżyli szok: niespodziewanie, trzecim nominowanym został Irek Próchenko, który – jak powiedziano – złamał regulamin. Wielki Brat ogłosił, że Irek naruszył „zasadę uczciwości i szczerości wobec Wielkiego Brata”, oświadczając nieprawdę w czasie rekrutacji do programu. Ponadto Wielki Brat zakazał jakichkolwiek rozmów na ten temat. Irek był wyraźnie zdenerwowany – został oskarżony o nieuczciwość. „Łatwo było złożyć puzzle. Jak go dowalili do nominacji, ja z Breniem wiedzieliśmy już, że on wyleci (…). Wyciągnęli starą sprawę, bo przecież nie mogło wypaść któreś z nas, bo napędzaliśmy oglądalność” – powiedziała po latach Agnieszka „Zołza” Koziołek w rozmowie z Reality-TV.pl. „To nieuczciwe zagranie. Wolę czyste sytuacje” – powiedziała. O całej sprawie przeczytać można było w pierwszej części naszej serii artykułów o tajemnicach „Big Brother 3: Bitwy”, zatytułowanej Tajemnice „Big Brother 3: Bitwy”: sprawa Irka Próchenko. Przypuszczenia „Zołzy” i „Brenasa” potwierdziły się: decyzją widzów, w niedzielę, 17 marca Irek Próchenko został wyeliminowany z programu „Big Brother”.

W kolejnym tygodniu Niebiescy ponownie zostali dotknięci niesprawiedliwością – a wszystko przez dwutygodniowy cykl nominacji i eliminacji z widowiska. Gdy w pierwszym tygodniu zwycięzcami potyczek na Polu Bitwy byli Czerwoni, nominowani mogli być jedynie członkowie drużyny Niebieskich. Z kolei gdy w drugim tygodniu to Niebiescy byli na wygranej pozycji i powinni się cieszyć immunitetem od nominacji – nominacji w ogóle nie było, bo te były zaplanowane na trzeci tydzień, kiedy to ponownie drużyną przegraną okazali się być Niebiescy. „Zołza” do dziś uważa, że bitwy w programie były sprytnie zaplanowane. „Bitwy były ustawiane tak, aby co tydzień drużyny zmieniały się w sypialniach. Długo by opowiadać, jakie chwyty są stosowane. Różowa sypialnia była pięknym tłem dla tego, co robiła Frytka z Kenem” – mówiła tuż po opuszczeniu show. Agnieszka i Wojtek stali się wyczuleni na manipulacje producentów. „Zołza” postanowiła nie dać się wodzić za nos, nie dać sobą manipulować i z czasem to ona zaczęła stawiać warunki producentom show.

Zapewne nie wszyscy wiedzą, iż w rzeczywistości przy programie „Big Brother” pracowało wiele osób, które wcielały się w postać Wielkiego Brata. Osoby te sprawowały dyżury w konkretnych godzinach. Ten jeden – właściwy głos, należący do Jarosława Ostaszkiewicza, był „obecny” na planie głównie w najważniejszych momentach. W rzeczywistości uczestnicy reality show prowadzili w Pokoju Zwierzeń rozmowy z wieloma Wielkimi Siostrami i wieloma Wielkimi Braćmi. Ale nie Agnieszka Koziołek. „Zołza” – mając dość regulaminowych przekrętów i nie chcąc rozmawiać z fałszywymi Wielkimi Braćmi, którzy nie mieli żadnego wpływy na przebieg programu – postanowiła wykorzystać regulamin widowiska na swoją korzyść. W umowie podpisanej między uczestnikami a producentami znajdował się bowiem punkt mówiący o tym, iż „uczestnicy muszą wykonywać wszystkie polecenia wydane głosem Wielkiego Brata”. Dla Agnieszki głos Wielkiego Brata był tylko jeden i w jednej z emocjonujących chwil dosadnie powiedziała w Pokoju Zwierzeń, że z nikim innym poza Wielkim Bratem rozmawiać nie będzie. „W końcu regulamin to regulamin i nie może być łamany przez żadną ze stron” – opowiada. Jak powiedziała Agnieszka, tak też się stało: od tej pory żaden fałszywych Wielkich Braci nie odważył się nawet zaprosić „Zołzy” do Pokoju Zwierzeń czy wydać jej jakiegokolwiek polecenia.

Boje Agnieszki o przestrzeganie zasad nie pozostały bez echa. W niedzielę, 24 marca 2002 roku, 22 dnia trwania programu, Wielki Brat poinformował, że być może zmieni zasady głosowania. „Kto w zeszłym tygodniu był wygrany? Trochę serca Prezesie!” – krzyczała Agnieszka „Zołza”. Jak się okazało, „Prezes” wsłuchał się w słowa Agnieszki i dlatego złożył jej i „Brenasowi” propozycję. Wielki Brat powiedział, że jeżeli oboje zgodzą się razem poddać automatycznej nominacji i uszanują decyzję telewidzów, wtedy zasada o nominowaniu przegranych zostanie zniesiona. Agnieszka i Wojtek przystali na warunki. Jednocześnie potajemnie zaplanowali, że jakikolwiek będzie wynik głosowania, to i tak oboje opuszczą Dom w najbliższą niedzielę.

Zachowanie Agnieszki i Wojtka wzbudziło podziw reszty mieszkańców. Niektórzy sądzili do tej pory, że „Zołza” i „Brenas” grali. Część z nich dopiero w tym momencie przekonała się, że są ludzie, którzy trzymają się swoich zasad. „Tyle razy dostałam w dupę, a ludzie przebywając tu, pokazują jakimi są naprawdę. Można wierzyć w ludzi” – mówiła Agnieszka „Frytka” Frykowska. Z decyzji Agnieszki i Wojtka niezadowoleni byli jedynie Ania Hoksa i Jędrek Galica. Oboje planowali bowiem, by cała drużyna niebieskich odmówiła nominacji. Układ „Zołzy” i „Brenasa” został zawarty, ale jeszcze tej samej nocy Agnieszka i Wojtek doszli do wniosku, że nie ma sensu oszukiwać widzów i zmuszać ich do wysyłania SMS-ów, jeśli oboje zamierzają odejść z programu zaraz po ogłoszeniu decyzji widzów. Dlatego też „Zołza” i „Brenas” zdecydowali, że jeszcze przed niedzielą wspólnie opuszczą Dom Wielkiego Brata.

Kolejnego dnia, 25 marca 2002 roku, „Brenas” postanowił wyłamać się ze wspólnych planów. Znudzony małostkowością innych uczestników i nudą panującą w programie, Wojtek Bernacki postanowił opuścić reality show. Podczas rozmowy w salonie, „Brenas” nieoczekiwanie wstał i rzekł: „To na razie, idę do domu”. W ciągu kilku sekund wspiął się na dach Domu Wielkiego Brata. Mieszkańcy próbowali go powstrzymać. „Daj spokój Wojtek! Zejdź! Nie wygłupiaj się” – krzyczeli. Wojtek jednak nikogo nie słuchał, obszedł dach dookoła i zszedł po drugiej stronie budynku. Z „Zołzą” nawet się nie pożegnał. Wiedział, że nie byłby w stanie zostawić jej samej, dlatego postanowił odejść bez pożegnania.

Mieszkańcy bardzo różnie komentowali decyzję „Brenasa”. W jednych wzbudził podziw, inni potraktowali jego zachowanie jako niepoważne. „Zołza” zastanawiała się jak powinna postąpić. Obiecywała sobie z Wojtkiem, że z Domu Wielkiego Brata wyjdą razem, tymczasem niespodziewanie Wojtek postanowił sam zakończyć swój udział w programie. Agnieszka bardzo szybko postanowiła, że i ona chce opuścić reality show. Dla niej nie było już odwrotu. Producenci programu z Wielkim Bratem na czele usilnie namawiali ją, by pozostała w widowisku i dopełniła umowy zawartej dzień wcześniej. „Nie wyszłam z Wojtkiem tylko dlatego, że nie dał mi na to szansy. Zanim jeszcze zeskoczył z dachu, byłam już w Pokoju Zwierzeń informując Prezesa, że rozpieprzę drzwi do spiżarni, jeżeli mnie zaraz nie wypuszczą” – mówiła „Zołza” na czacie internetowym zaraz po opuszczeniu programu. „Dali mi wybór: albo zostanę i poddam się nominacji albo moi niebiescy będą musieli się nominować” – powiedziała. W związku z odejściem „Brenasa”, nominacje zostały anulowane. Wielki Brat powiedział jednak „Zołzie”, że jeżeli jeszcze raz zgodzi się być automatycznie nominowana i zaakceptuje decyzję widzów w tej sprawie, zasada dotycząca nominowania wyłącznie przegranych zostanie zmieniona. „Zołza” postanowiła doprowadzić do końca sprawę, o którą walczyła z Wojtkiem i przyjęła propozycję Wielkiego Brata.

Kolejne nominacje odbyły się w niedzielę, 31 marca. Prócz nominowanej automatycznie Agnieszki Koziołek, do opuszczenia reality show wskazani zostali Łukasz Wiewiórski i Kasia Woźna. Nie był to jednak koniec komplikacji. We wtorek, 2 kwietnia, niedługo po ogłoszeniu wyników nominacji, miała miejsce kolejna bitwa między drużyną Czerwonych i drużyną Niebieskich. W związku z różnicą w liczebności poszczególnych zespołów, Łukasz Wiewiórski – kapitan Czerwonych, został wezwany do Pokoju Zwierzeń, gdzie musiał wskazać osobę, która nie weźmie udziału w konkurencji. „Ken” postanowił, że w rywalizacji nie weźmie udziału Kasia „Chuda” Woźna. Po godzinie 20:00 rozpoczęła się bitwa. Drużyny miały do dyspozycji dwie bieżnie, na których musiały przebiec po 50 kilometrów. Zwycięstwo miało przypaść tej drużynie, która jako pierwsza przebiegnie wyznaczony dystans. Kasia Woźna była oburzona decyzją podjętą przez Łukasza. Była tym bardziej zdenerwowana, że w swoim życiu przez 5 lat trenowała biegi. Dodatkowo rozczarowała się faktem, że nominowało ją 5 osób. Gdy rozpoczęła się bitwa, ruszyła w kierunku ogrodzenia Domu Wielkiego Brata i weszła na dach. Zdenerwowana, krzycząc, uciekła z Domu Wielkiego Brata. Mieszkańcy próbowali nakłonić ją do powrotu. Dziewczyna jednak nikogo nie słuchała.

Pomimo odejścia Kasi Woźnej, nominacje nie zostały anulowane. Ogłoszono, że w kolejną niedzielę decyzją widzów Dom Wielkiego Brata opuści Agnieszka Koziołek lub Łukasz „Ken”Wiewiórski. Jednak odejście Kasi „Chudej” stało się zapalnikiem do nowych konfliktów. Uczestnicy nie ukrywali swojej złości do „Kena”. Winili go za odejście „Chudej”, ale też mieli dosyć sposobu w jaki traktował innych ludzi.

Łukasz – znany głównie z łóżkowych ekscesów z „Frytką” – już od samego początku nie zyskał sobie wielu sympatyków. Widzowie „Big Brothera” nie mieli możliwości usłyszeć, jak pierwszego dnia pobytu w programie „Ken” opowiadał wszystkim, że „lubi smak swojej spermy”. Również inne, drobne sprawy – takie jak np. malowanie paznokci i posiadanie większej ilości kosmetyków niż niejedna kobieta – nie przysporzyły mu przyjaciół w programie. Łukasz uważany był przez domowników za osobę, która nie szanuje kobiet. Uczestnicy śmiali się z jego łóżkowych perypetii z „Frytką” i z faktu, że aby jej dogodzić, zdarzyło mu się stymulować za pomocą 1-litrowego opakowania Palmolive z pianką do golenia. „Kur*a, następnym razem damy gaśnicę!” – mówili nawet operatorzy kamer. Z czasem okazało się, że Łukasz nie tylko nie szanuje kobiet, ale uznaje się za lepszego od innych. „Ken” wielokrotnie obrażał innych mieszkańców, nazywając ich prostakami i ludźmi prymitywnymi. Niemal każdego dnia wdawał się awantury z Agnieszką Frykowską, a większości z nich nigdy nie pokazano w telewizji. Największe wzburzenie wśród widzów wzbudził jeden z monologów Łukasza, który na długo zapadł w pamięć. „Same szmaty. Otaczają mnie szmaty ludzkie” – powiedział o uczestnikach programu.

Nic dziwnego, że większość uczestników nie pałała do „Kena” zbytnią sympatią. „Ten facet to jest pustak-bęben dla mnie. Jeżeli ktoś mówi, że otaczają go same ludzkie szmaty to jest dla mnie nie do przyjęcia. Ja temu facetowi ręki nie podam. Poza tym Ken i jego ogonek, lakierowane paznokcie, wygolona dupa…” – tak po opuszczeniu programu mówił o Łukaszu Wojtek Bernacki. Negatywną opinię na temat „Kena” miała również Agnieszka „Zołza”, która dość szybko postawiła sobie za cel „wyrwać chwasta”. Swój wyraz oburzenia dawali również telewidzowie. „Ken, ty pe*le! ” – niejednokrotnie krzyczeli pod płotem.

Po wyjściu z reality show „Zołza” przyznała, że w sprawie „Kena” nie potrafiła zapanować nad sobą. „W cywilu jestem przytulnym miśkiem i kurą domową. W Domu nie potrafiłam opanować emocji, a produkcja podkręcała tempo i tak naprawdę to oni wywołali tę koperkową aferę” – powiedziała. Będąc w programie chciała za wszelką cenę doprowadzić do eliminacji Łukasza. Oznaczałoby to bowiem koniec awantur i poprawę atmosfery w Domu Wielkiego Brata. Po odejściu z programu Kasi Woźnej, „Zołza” postanowiła po swojemu ułożyć sprawy z Łukaszem. Agnieszka przyparła „Kena” do ziemi, a operatorzy kamer (rejestrujący przebieg bitwy z dachu Domu Wielkiego Brata) i ochrona bili jej brawo. Dla uczestników stało się wtedy jasne, że Łukasz wzbudza oburzenie nie tylko u widzów, ale także wśród osób z produkcji, które miały doskonałą możliwość zaobserwowania wszystkich jego zachowań.

Jednak to, co podobało się operatorom, niekoniecznie przypadło do gustu producentom wyższej rangi. Naciskali oni na „Zołzę”, by nie atakowała Łukasza. Zaproszono ją nawet do Pokoju Zwierzeń, gdzie jedna z Wielkich Sióstr – i najwyraźniej miłośniczek Łukasza Wiewiórskiego – wyraźnie wzięła „Kena” w obronę. Agnieszka była oburzona i chciała natychmiast opuścić pokój. Ponieważ drzwi do działy na zasadzie domofonu – nie było można ich otworzyć, jeśli nie było na to przyzwolenia kogoś z góry, „Zołza” – wbrew swojej woli – została uwięziona w pomieszczeniu. Kobieta sprawująca funkcję Wielkiego Brata chciała wymusić na Agnieszce zmianę zachowania. Dla „Zołzy” tego było już zbyt wiele: natychmiast zarządzała otworzenia drzwi. Swoją prośbę powtarzała wielokrotnie, ale po kilkunastu minutach totalnego ignorowania, postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce. Jeden kopniak i drzwi do Pokoju Zwierzeń z impetem upadły na podłogę. Wszyscy mieszkańcy Domu Wielkiego Brata zbiegli się, by zobaczyć, co się stało. Niebawem uczestnicy zostali zamknięci w spiżarni, a do Domu wkroczyła ekipa, która zajęła się ponownym instalowaniem drzwi.

Wkrótce „Zołzę” ponownie zaproszono do Pokoju Zwierzeń. Tym razem powitał ją głos prawdziwego Wielkiego Brata. Wtedy to, Wielki Brat – który jak wszystkim wiadomo „nie wchodzi w żadne układy” – sam zaproponował Agnieszce układ. Zrobił to jednak owijając wszystko w bawełnę. „Zołza” zapytała wprost: „Chce Prezes wejść w układ czy nie?”. „Wielki Brat nie wchodzi w żadne układy” – usłyszała w odpowiedzi. „To spier*alaj” – zagrała ostro Agnieszka, po czym wstała z krzesła i udała się do drzwi. „Zaczekaj” – odpowiedział Wielki Brat złamanym głosem, po czym przystąpił do omawiania warunków „umowy”. Produkcja chciała za wszelką cenę, by Agnieszka przystopowała z atakami na „Kena”. Po wielu błaganiach i namowach, „Zołza” przystała na to. Postawiła jednak własne warunki: „Trzy wagony papierosów dla Harnasia, ponieważ jest zbyt nerwowy oraz trzy szampany dla drużyny Niebieskich!”. Ledwie opuściła Pokój Zwierzeń, a do pokoju kąpielowego drużyny zwycięzców (przez otwierane lustro weneckie) trafiły wszystkie oczekiwane produkty.

Dla „Zołzy” czas w „Big Brotherze” chylił się jednak ku końcowi. Jej misja dobiegała końca: zasady panujące w programie miały zostać zmienione, a ona sama myślami była już poza Domem Wielkiego Brata. Był to także koniec jej bojów z Łukaszem Wiewiórskim i Wielkim Bratem. W dzień ogłoszenia wyników – w niedzielę, 7 kwietnia – była spokojna o swój los. „Ty wiesz, że i tak ja wyjdę” – powiedziała do Łukasza. Moment ostatecznego rozstrzygnięcia zbliżał się nieubłaganie. I z tym momentem wiąże się kolejna tajemnica programu „Big Brother 3: Bitwa”. Ale o tym w piątej i ostatniej części naszego cyklu.

* * *

O naszym cyklu artykułów Tajemnice „Big Brother 3: Bitwy” porozmawiać można na łamach naszego forum dyskusyjnego.

Poprzedni artykułNastępny artykuł