Dokumentalne

Reality show dla bezrobotnych kobiet

Jolanta Gwardys i Katarzyna Pełka-Wolsztajn, dziennikarki z łódzkiego ośrodka TVP, poszukiwały w tym tygodniu czterech kobiet w różnym wieku, z różnych środowisk i o różnym wykształceniu, którym przez dwa tygodnie kamery będą towarzyszyć w poszukiwaniu pracy.

W korytarzach łódzkiej telewizji tłoczyło się we wtorek prawie dwieście kobiet. Różniły się wszystkim: wiekiem, wyglądem, umiejętnościami i wykształceniem. Łączyło je jedno: chęć znalezienia pracy. „Chcemy z nimi przejść całą drogę. Będziemy im towarzyszyć z kamerą od rana do nocy. Pokażemy, jak od kuchni wygląda poszukiwanie pracy. Pójdziemy z naszymi bohaterkami do pracodawcy i zapytamy: 'Dlaczego ona się panu nie podoba?’. Mamy nadzieję, że to będzie wiarygodne. Nie suche fakty i statystyki, ale żywi ludzie” – mówi Jolanta Gwardys. Katarzyna Pełka: „Połączymy elementy telenoweli dokumentalnej z programem edukacyjnym. Chcemy pokazać kobietom, jak szukać pracy, jak napisać CV, jak się zaprezentować podczas rozmowy z pracodawcą. Nasze bohaterki spotkają się z psychologiem, doradcą zawodowym, headhunterami i pracodawcami. Chcemy im też pokazać, gdzie i jak szukać funduszy na swoją działalność”.

Dziennikarki zaprosiły kobiety w wieku od 18 do 55 lat. „Zależało nam, aby to był duży przedział wiekowy, bo każda będzie w innej sytuacji. Inaczej będzie podchodziła osiemnastolatka, która dopiero co skończyła szkołę, inaczej dziewczyna, która jest po studiach i nie pracowała, bo wychowuje dziecko, a jeszcze inaczej kobieta, która zbliża się do pięćdziesiątki i właśnie zamknęli jej firmę. Zależało nam, aby były różne” – mówią. I takie były kobiety, które zgłosiły się na apel dziennikarek. W telewizyjnym holu zawierały znajomości. O czym rozmawiały? O pracy. O tym jak trudno ją znaleźć i utrzymać. O tym, że pracodawcy je wykorzystują, nędznie płacą, nie rejestrują w ZUS. O tym też mówiły, gdy siadały przed dziennikarkami i kamerami.

Wiesława z Gołdapi umie szyć i gotować: „Pracodawcy szukają taniej siły roboczej i wykorzystują ludzi. Proponują 400 złotych. To nie jest suma, za którą miałabym poświęcać dziewięć godzin swojego czasu i to kosztem dzieci”. W większości niezwykle aktywne, po wielu szkoleniach, udzielające się jako wolontariuszki. Ambitne i pragnące się rozwijać. Grażyna, osiem lat bez pracy: „Jestem aktywna, nie siedzę w domu i nie płaczę. Lubię sprzątanie, śpiew, muzykę i komputery. Zajmuję się wnuczką, którą kocham nad życie” – rozpromienia się. Anna, sześć lat bez pracy: „Lubię gotować, szyć. Moja córka chodzi tylko w spodniach przeze mnie uszytych”. Janina była kelnerką, fryzjerką, długo pracowała za granicą: „Ja mam wszechstronne zainteresowania. Mogę robić wszystko, ale nie wszędzie mnie chcą”. Dlaczego pracodawcy ich nie chcą? Bo wiek nie ten, bo brak doświadczenia, bo dzieci za małe. Agnieszka przyszła na casting z dwójką małych dzieci. Marzy jej się firma poligraficzna, ale szukała też innej pracy. Bez skutku. „Gdy są małe dzieci, pracodawca już na wyrost boi się, że będą problemy. A ja mam zapewnioną opiekę dla dzieci. Jeśli pójdę do pracy, zajmą się nimi rodzice” – mówi Agnieszka.

Na koniec dziennikarki uprzedzają wszystkie kandydatki: „Jeżeli was wybierzemy, będziemy wam towarzyszyć z kamerą przez dwa tygodnie. Od rana do nocy. Będziemy rozmawiać z waszymi rodzinami, przyjaciółmi i sąsiadami. Czy jesteście na to przygotowane?” – pytały. „To super, zapraszam” – cieszyła się Anna. Jadwiga, wyższe wykształcenie, wahała się przez chwilę: „Reality show raczej mnie nie interesuje”. „W nocy też będziecie z kamerą?” – dopytywała Janina. „W nocy śpicie, my też” – uspokajały dziennikarki. Jeżeli Jolanta Gwardys i Katarzyna Pełka-Wolsztajn znajdą swoje bohaterki, zdjęcia do programu ruszą już w poniedziałek. Ośmioodcinkowy program pokaże pierwszy program TVP. Fundusze na jego produkcję pochodzą z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.

[Anna Kołakowska, Gazeta.pl / fot. Radosław Jóźwiak]

Poprzedni artykułNastępny artykuł