There's Something About Miriam

„Wszystko o Miriam”: awantura o penisa

W reality shows najbardziej denerwuje mnie to, że ich uczestnicy – nie rzadko idioci – stają się narodowymi idolami. Pod tym względem brytyjski program „Wszystko o Miriam” jest inny. Pazerni na łatwą karierę uczestnicy zostają skompromitowani. Przez dwa tygodnie sześciu Anglików walczy na Ibizie o względy meksykańskiej modelki i 10 tys. funtów, by na koniec dowiedzieć się, że podrywali faceta ze sztucznym biustem – transseksualistę po kuracji hormonalnej. My ten sekret poznajemy na początku i pozostaje nam bawić się widokiem wpuszczonych w maliny zawodników.

Zabawa może niewybredna, ale nudno nie jest. Pewnie dlatego, że bohaterowie nie popisują się, jak to zwykle bywa, w infantylnych konkurencjach, tylko zostają postawieni w najbardziej prawdziwej sytuacji na świecie – samców walczących o samicę. W pierwszym odcinku stadko odciętych od świata panów, racząc się alkoholem czeka na modelkę. Specjalista od rekrutacji, komandos marines, instruktor narciarski, nauczyciel sztuk walki, autor tekstów piosenek i ratownik szybko upodobnili się do jaskiniowców z filmu „Walka o ogień”. Pijani porozbierali się nawet do naga, chyba po to, żeby obezwładnić rywali widokiem swoich atrybutów. Dreszczyk przechodzi na myśl co będzie dalej. Jednak pisząc ten komentarz boję się troszkę, żeby nie wygłupić się podobnie jak oni. Bo czy rzeczywiście dowiadujemy się wszystkiego o Miriam? Nieufność budzi to, że Miriam nie ma nazwiska. Jej historia jest mglista i pełna nieprawdopodobieństw. Z internetu można się dowiedzieć, że od 11-go roku życia chłopiec ten kupował sobie w aptece pigułki hormonalne pod pretekstem, że to dla mamy (hormony bez recepty?). W szkole był uważany za dziewczynkę (nieprawdopodobne bez zmiany dokumentów). Dopiero gdy po jakimś incydencie szkolnym dyrektor zawiesił go w prawach ucznia, o skłonnościach syna dowiedzieli się rodzice (?!). Podobno Miriam zdecydowała się na udział w show, by przekonać się czy istnieje prawdziwa miłość. W takim razie musiała się boleśnie rozczarować. Kiedy panowie dowiedzieli się, że ich wybranka ma penisa, błyskawicznie się odkochali. Zaskarżyli twórców programu (wyprodukowanego przez firmę Endemol dla telewizji Sky One) o nadużycie seksualne i zatajenie – „nie wiedzieli, że całują i pieszczą mężczyznę”. Wnieśli też sprawę o zniesławienie, złamanie warunków kontraktu i szkody osobiste, robiąc zresztą programowi niesłychaną reklamę zanim został wyemitowany. Niektórzy krytykują ten reality show ujmując się za prawami mniejszości seksualnych. Transseksualista został tu bowiem przedstawiony w roli oszusta. Moim zdaniem głos raczej powinni zabrać obrońcy praw mężczyzn. Dawno już nie widziałam, żeby tak brutalnie, a zarazem trafnie zakpiono sobie z ich słabostek. Nie zdziwię się, jeśli program bardziej się spodoba damskiej widowni.

[Katarzyna Surmiak-Domańska, Gazeta.pl]

Poprzedni artykułNastępny artykuł