Big Brother 3: Bitwa

Czat z Łukaszem Wiewiórskim

Łukasz Wiewiórski na czacie przeprowadzonym w Onet.pl przyznał, że był zaskoczony wynikiem głosowania telewidzów, choc przypuszczał, że tak właśnie się stanie. „W głębi siebie liczyłem na wygraną. Teraz już wiem, że wygraną był, jest nawet półmetek. Niebawem się o tym przekonacie. Każdy w Domu jest jakąś indywidualnością. Ciężko określić ludzi i ich poznać, jeśli program tak naprawdę jest tylko grą. Mam własne zdanie, śmiało wyrażam opinie i zawsze jestem szczery. Szczery do bólu, że aż przezroczysty” – powiedział.

Pierwsze wrażenia „Kena” po wyjściu były bardzo pozytywne. Cieszył się, że jest w końcu w normalnym świecie – „Ludzie na zewnątrz są znacznie cieplejsi niż współmieszkańcy”. O swoim postępowaniu w stosunku do kobiet powiedział, że „kobiety na szacunek muszą sobie zasłużyć”. Wybaczył Wojtkowi, że w czasie jednego z programów powiedział, że nie poda mu ręki. Dodał, że nigdy nie liczył na koleżeństwo z jego strony. Na koniec życzył mu powodzenia. Łukasz powiedział, że od trzech lat nosi przydomek „Ken” i nie ma on nic wspólnego z plastikiem – „Tylko bliskie mi osoby, wiedzą jaki jestem naprawdę”. Na pytanie dlaczego tak szybko zdecydował się na seks z „Frytką” udawał, że nie wiem o czym jest mowa. Tak więc potwierdziło się, że „Ken” wierzył w to, iż „momenty te nie zostaną pokazane naszej polskiej społeczności”. O swoim stosunku do Agnieszki powiedział – „Na prawdziwe uczucie trzeba sobie zasłużyć. Dotyczy to również mojej osoby. Myślę, że są tematy na które znajdziemy wspólny język z Frytką”. Łukasz uznał „Zołzę” za miłą osobę, ale z pewnym „ale”. Czuł pewien niedosyt po swoim wyjściu – liczył na bliższą znajomość z Moniką, choć wiedział, że jej zdanie o nim nie jest najlepsze. To właśnie Monika była tą kobietą w Domu, którą Łukasz darzył największą sympatią. Łukasz stwierdził, że nie interesuje go czy jego podboje wśród kobiet wzrosną – „Nie zależy mi na tym. Mam nadzieję, że w swoim życiu spotkam anioła”. „Ken” starał się tłumaczyć dlaczego nazwał współmieszkańców „ludzkimi szmatami” – „Ludzie są fałszywi, a program Big Brother jak wiecie jest grą o całkiem niezłe pieniądze”. Na pytanie „Jak się czułeś gdy po wyjściu przywitały cię gwizdy? Czy teraz zastanowisz się nad zmianą swojego postępowania?”, Łukasz odpowiedział: „Jestem Bogiem, wyobraź to sobie”. Gdyby mógł cofnąć czas poczekałby na Monikę i byłby bacznym obserwatorem. Nominowałbym dwa razy „Frytkę”, oszczędzając „Tatę”. W najbliższych nominacjach wskazałby Pawła, aby się przekonał, że na zewnątrz jest wiele milej niż w Domu. „Tak naprawdę nikt nie jest dla mnie wielkim wrogiem. To była gra. Każdy miał określoną rolę” – dodał. Gdyby wygrał, wyjechałby na wycieczkę do Australii i otworzył knajpkę z własnym menu. „Ken” chciałby wykorzystać swoją popularność – „Wszystko przede mną. Okaże się na co sobie zasłużyłem”. Na koniec Łukasz stanowczo powiedział, że nie zamieszkałby ponownie w Domu Wielkiego Brata – „Na zewnątrz jest o wiele milej. I są ci którzy mnie znają. Wiedzą jaki jestem naprawdę, a przede wszystkim rozumieją. Pamiętajcie, że każdy popełnia błędy, bo życie ma zakręty. Dziękuję wszystkim za SMSy, telefony. Przygód z Keniem to nie koniec”.

Poprzedni artykułNastępny artykuł