
[Super Express]
[Super Express]
Ewelina Flinta postanowiła odpocząć przed nagraniem kolejnej płyty, której wydanie początkowo planowano na wiosnę. „Płyta nadal powstaje, ale termin został przełożony na po wakacjach, bo po prostu musimy chwilę odsapnąć” – powiedziała w wywiadzie piosenkarka. „Pod koniec zeszłego roku zakończyliśmy trasę koncertową, i od razu, trochę na wariata wzięliśmy się za nowe piosenki, przez co nie mieliśmy nawet chwili czasu na odpoczynek. A to przecież było pół roku na bardzo wysokich obrotach, więc postanowiliśmy trochę zwolnić tempa” – wyjaśnia Ewelina. Najprawdopodobniej na drugą płytę fani piosenkarki będą musieli poczekać do września, ale niewykluczone, że już wiosną ukaże się pierwszy singiel zapowiadający nowy album.
[CGM / Muzyka.onet.pl]
25-letnia Ewelina Flinta chce, by na jej drugiej płycie pojawiło się więcej piosenek własnego autorstwa. Na pierwszej – „Przeznaczenie”, odważyła się zamieścić tylko trzy swoje teksty i dwie kompozycje, których była współautorką. „Pisałam dużo, ale głównie do szuflady” – mówiła wówczas. Po sukcesie, jaki odniosła, nabrała odwagi i wiary w siebie. Ma nadzieję, że latem uda jej się zakończyć pracę nad drugą płytą, a jesienią krążek pojawi się w sklepach.
[Muzyka.onet.pl]
[Muzyka.onet.pl / fot. Alex-Online.pl]
Piosenki 20-letniego Tomka Makowieckiego (finalisty pierwszej edycji „Idola”) podobają się nie tylko Polakom. Jego utworów słuchają już także Niemcy i Japończycy. Z tymi ostatnimi nawiązał współpracę. Tomek nie spodziewał się, że tak szybko otworzą mu się drzwi do międzynarodowej kariery. W grudniu 2003 jego wersja przeboju „Can’t Get You Out Of My Head” trafiła do niemieckiej stacji VIVA i została przyjęta przez widzów z entuzjazmem. Później Makowiecki poznał japoński zespół Boom, który wystąpił w Polsce na koncercie dla radiowej Trójki. Japończycy dostali od wokalisty upominek – jego płytę. „Zaczęły docierać do mnie maile, że piosenki Tomka chodzą regularnie w jednej z tamtejszych stacji radiowych. Puszcza je w audycji menedżer zespołu Boom” – cieszy się Darek Włosek, menedżer Tomka. To zainspirowało gwiazdę „Idola” do nagrania polskiej wersji japońskiego przeboju „Shinauta”. Jest to utwór wykonywany przez lidera Boom, Miyazawę.
[Super Express]
Łódzka formacja Blue Café z piosenką „Love Song” pokonała czternastu pozostałych kandydatów i będzie reprezentować Polskę na tegorocznym – 49 finale festiwalu Eurowizji. Tak jak w roku ubiegłym wygrał faworyt, a konkurs nadawany w TVP1 znów nie ustrzegł się problemów technicznych. Blue Café prowadziło we wszystkich przed koncertowych sondażach. I sobotnie głosowanie te sondaże potwierdziło. Łódzka grupa wygrała. Nie było to jednak zwycięstwo zdecydowane i przytłaczające. Czołowa trójka stoczyła między sobą zacięty pojedynek. Na Blue Café oddano 57 tysięcy 125 głosów. Drugi zespół w konkursie – Łzy z piosenką „Julia, tak na imię mam” uzyskał 54 tysiące 652 głosów. O kolejne trzy tysiące punktów gorszy był trzeci w konkursie Marcin Rozynek z piosenką „Nick Of Time”. Poza finałową trójką w sobotnim finale w miarę wyraziście zaprezentowali się jeszcze Alicja „Alex” Janosz (zwyciężczyni pierwszej edycji emitowanego w Polsacie „Idola”) oraz grupa Sistars. Podczas głosowania w Krajowych Eliminacjach do Konkursu Piosenki Eurowizji zliczono w sumie 321 tysięcy 676 głosów. Ala Janosz zajęła czwarte miejsce i uzyskała 30 tysięcy 952 głosy.
[Robert Sankowski, Gazeta Wyborcza]