Kolejny półfinał w programie „Tylko Muzyka 4” za nami. Tym razem telewidzowie zgodzili się z ocenami jurorów – z pierwszego miejsca do finału awansował długowłosy Tomasz Kowalski. Jako drugi przeszedł nauczyciel muzyki Piotr Kita.
W tym odcinku nie powtórzyła się sytuacja z pierwszego półfinału, gdy tylko raz podczas całego programu któryś z jurorów wcisnął czerwony przycisk na „nie”.
Już występujący jako pierwszy Jan Niezbendny Band zebrał komplet negatywnych opinii. – Mnie nie łechta tego rodzaju biesiadowanie – ocenił Wojtek „Łozo” Łozowski. – Nie chcę takiej muzyki na polskiej estradzie, ja tego nie kupuję – dodała Elżbieta Zapendowska. Jeszcze ostrzej wypowiedział się Adam Sztaba, dla którego występ grupy Jana Niezbendnego to „tanizna, tanizna, tanizna”.
Kiepskie wrażenie po ekipie Jana szybko zatarł Tomasz Kowalski. 32-letni wokalista z małej miejscowości Marcinowo pod Wrocławiem tym razem zmierzył się z klasykiem „Jednego serca” Czesława Niemena. – Takiego śpiewaka jeszcze nie mieliśmy, robisz to fenomenalnie – „Kora” pochwaliła Tomka za „lekkość śpiewania”. – Jesteś absolutnie moim faworytem, życzę ci, żebyś wygrał ten program – dodała wyraźnie poruszona Ela Zapendowska. – Takich męskich talentów nam brakuje – podkreślił Adam Sztaba. Wojtek Łozowski zwrócił uwagę, że Tomek sięga po klasykę, a te utwory w jego wykonaniu brzmią, jakby były napisane specjalnie dla niego. Długowłosy wokalista ze wzruszenia ocierał aż łzy.
– Dla mnie hip hop to życie – przekonywał Dawid „Klepson” Klabecki. 21-letni raper z Chodzieży wykonał autorski utwór „To tylko 5 minut”. – To było OK, fajny numer, musisz nabrać sceniczności, potencjał jest duży – ocenił Wojtek Łozowski. Występ Klepsona podzielił jurorów, bo Ela pochwaliła jego wiarygodność i niebanalny tekst, z kolei „Kora” nie była przekonana do talentu młodego hiphopowca.
Zupełnie inna muzyczna półka (niezwykle energetyczna mieszanka południowego hard-rocka podszytego bluesem z wykorzystaniem harmonijki ustnej) to zespół Trzynasta w Samo Południe. Grupa z Wrocławia zaprezentowała imienny numer „Trzynasta”. – Widać, że jesteście razem, że się lubicie, nie można do niczego się przyczepić – mówiła Ela Zapendowska. Na „nie” był tym razem Adam Sztaba, któremu zabrakło „wartości dodanej”.
– Co za metamorfoza! To było wspaniałe – zachwycał się Sztaba po występie Kasi Grzesiek. 22-letnia studentka turystyki tym razem sięgnęła po balladę „Hedonism” Skunk Anansie. Pochodząca z Bytomia wokalistka urzekła również Elę Zapendowską i Wojtka Łozowskiego. – Ja mam dylemat, bo śpiewasz pięknie, ale to było zbanalizowanie tej piosenki – oceniła „Kora”, jednak również wcisnęła „tak”.
Grający na fortepianie i śpiewający nauczyciel muzyki Piotr Kita wykonał balladę „Nikita” Eltona Johna i zasłużenie zebrał komplet głosów na „tak”. – To było świetnie, chylę czoła – powiedziała Ela Zapendowska. – Doły ma pan lepsze od Eltona Johna, z całego serca życzę panu znalezienia drugiej połowy – dodał Adam Sztaba.
Grupa Jamaican Accordion nie przekonała jurorów. Własny numer „Rozkochaj mnie” zdaniem Sztaby był „radiowy na maksa”. – Mnie nie rozkochaliście, na siłę był ten refrenik – to z kolei głos Zapendowskiej. – Marny utwór, marny wokal, to tak się nie klei, nie ma takiego drive’u – dodała „Kora”. Jedyne „tak” wcisnął „Łozo”, choć zgadzał się z zarzutami pozostałych jurorów.
Występujący jako ostatni punkowcy z Beer Coaster („On My Own”) zebrali komplet głosów na „tak”, ale niektóre z nich były na wyrost. Zarzuty dotyczyły przede wszystkim wokalisty. – Wokal był przede wszystkim nieczysto jak cholera, ale chwilami było fajnie – oceniła Zapendowska. – Jeszcze praca przed wami – nie miała wątpliwości „Kora”.
W roli gościa specjalnego zaprezentował się Maciej Czaczyk, laureat drugiej edycji programu, który wykonał swoją premierową piosenkę „Liście na wietrze”.
Głosami telewidzów do finału awansowali Tomasz Kowalski i Piotra Kita. Dalsze miejsca przypadły Kasi Grzesiek i Klepsonowi.
[Interia.pl]