„Uśmiech znowu zawitał na oblicze Jolanty Rutowicz. Jej zaginiony koń maskotka jest już w domu. Porywacze, widocznie czując, że w końcu pościg i tak ich dopadnie, pod osłoną nocy podrzucili go na brzeg Wisły w Warszawie” – rozpisuje się tabloid.
Brukowiec twierdzi, iż scenariusz uwolnienia konia przypominał film gangsterski. Podobno przedwczoraj bokser Marcin Najman otrzymał tajemniczy anonim o treści: „Koń, dziś, pomnik syrenki, północ”. „Najman, czując się odpowiedzialny za zniknięcie pluszaka, nie czekał ani chwili. Choć od miejsca, gdzie porywacze zamierzali przekazać pluszaka dzieliło go 400 km, natychmiast wsiadł w samochód i ruszył w kierunku stolicy” – ekscytują się redaktorzy „Faktu”.
„Porywacz został przyparty do muru, czuł już nasz oddech na plecach. Jego szczęście, że zdecydował się oddać konia dobrowolnie” – mówi bokser. Sama Jolanta nie brała udziału w akcji odbicia konia. „To mogła być pułapka, dlatego wolałam nie wysuwać nosa z mieszkania. Ale Marcinowi niestraszni są porywacze” – opowiada gwiazda „Big Brothera”. „Jestem znowu szczęśliwa. Moje życie odzyskało sens. Od dzisiaj koń nosi imię Ridge, na cześć mojego ulubionego serialu Moda na sukces” – dodaje.