Photo Blocker to substancja w sprayu, przypominająca bezbarwny lakier. Gulczas i Arek pokazują, jak dzięki preparatowi oszukać oko Wielkiego Brata, czyli policję. Fotografują tablicę aparatem z lampą błyskową i widać, że Blocker uniemożliwia odczytanie rejestracji. Jednak należy pamiętać, że w dzień w policyjnych fotoradarach flesz nie błyska i „cudowny” spray nie spełnia wtedy swojej funkcji. Za puszkę Photo Blockera trzeba zapłacić 299 złotych. „Namawianie do oszukiwania radarów w kraju, w którym co roku dochodzi do ponad 50 tysięcy wypadków, w których ginie prawie 6 tysięcy osób, zakrawa na parodię. To, czego nie widzi Wielki Brat, nie oznacza, że nie widzi tego policja” – mówi Witold Kozicki, rzecznik prasowy łódzkiej policji. „Przyznaję, że reklama jest źle zrobiona. Za duży nacisk położono na zasłanianie tablic, a przecież Photo Blocker służy też do innych celów. Osoby sławne mogą nim na przykład spryskać szyby samochodowe, broniąc się w ten sposób przed paparazzi” – mówi Tomasz Gawiński, rzecznik prasowy firmy Mango, sprzedającej Photo Blockera. „Nie widzę w tym nic złego. Spryskałem tablice swojego auta środkiem, który reklamuję i bardzo dobrze działają. Należy sobie ułatwiać życie i nie widzę w tym nic złego. To nie jest zabronione. Zbyt długo uczestniczyłem w różnych tzw. reality shows i obserwowały mnie kamery, by na co dzień miało być podobnie. Nie lubię, gdy ktoś fotografuje tablice mojego auta na skrzyżowaniach, szczególnie, gdy to jest policja” – uważa Arkadiusz Nowakowski.
[Dariusz Kucharski, Super Express/ fot. Mirosław Noworyta]