Wyprawa Robinson 2004

„Wyprawa Robinson” – odcinek 8

9 kobiet i 9 mężczyzn wyruszyło w daleką podróż, w nieznane. Wszyscy pochodzą z różnych regionów Polski, są przedstawicielami odmiennych zawodów, znajdują się w różnym wieku. Każdego z nich przywiodła ciekawość, chęć zobaczenia innego kawałka świata i pragnienie wygranej. Pozostawieni na malajskich wyspach, muszą zrobić wszystko, by przetrwać. 18 rozbitków, 55 dni, 100 tysięcy złotych i tylko jeden zwycięzca…

Dzień 16, 30 czerwca 2004

Zielonym (zawodnikom z drużyny północnej) przybył od wczoraj jeszcze jeden towarzysz na wyspie – koza. Wreszcie zapadła decyzja, żeby ją wydoić. Patrycja trzyma zwierzę za nogi, żeby nie kopało, a Jarek usiłuje udoić mleka. Pozostali udzielają dobrych rad, ale z wymion kozy nic nie leci. W końcu sukces, kilka kropel tryska Jarkowi na rękę. Kasia przynosi duży garnek. Zieloni nadali kozie wdzięczne imię – Pipa, bo skojarzyła im się z urządzeniem do nalewania piwa, ale mleka z niej nie wydobyli. Witold śpiewa dla kozy piosenki.

Dziewczynom z Żółtych brakuje warunków do zrobienia porządnej toalety.

Magda marzy o kąpieli i wydepilowaniu brwi. Gosia wciąż boryka się z problemem bolącego zęba. Wyleciał jej kawałek plomby. Dziewczyna płynie na wizytę do stomatologa. Wraca szczęśliwa. Ząb uratowany, a do tego dostała szczoteczkę i pastę, gdyż lekarz zalecił jej trzy razy dziennie porządnie szczotkować zęby. Gosia śmieje się, że będzie mieć od teraz dużo przyjaciół na wyspie. W końcu jest posiadaczką dwóch bardzo upragnionych, a niedostępnych rzeczy. Jednak to stwierdzenie nie spodobało się pozostałym zawodnikom. Lidka mówi, że nie będzie korzystać z pasty Gosi. Tylko Magda nie odstępuje przyjaciółki, która ostentacyjnie myje zęby przy wszystkich. Lidka wpada w furię. Zachowanie Gosi i sytuacja, że tylko ona dostała szczoteczkę, działa na Lidkę jak płachta na byka. Na dodatek Magda przy pozostałych uczestnikach chucha we wszystkie strony, demonstrując świeży oddech.

Zieloni nie mają ani pasty, ani szczoteczek. Mają za to kozę i Wincentego, który goni wszystkich do roboty. Jarek miał budować zagrodę dla Pipy, ale nie robi tego. Wincenty zwierza się Witoldowi, że Jarek pewnie nie zbuduje zagrody, bo boi się, że jeśli zrobi coś niedobrze, to narazi się na krytykę Wincentego. Janosik znowu ma obawy przed Radą Wyspy. Jeszcze nie wiadomo, która grupa będzie wykluczać zawodnika, ale Janosik ma przeczucie, że to on mógłby zostać wyeliminowany. Wszystko jest zrobione: dom, palenisko, narzędzia, przybory kuchenne, broń. Reszta grupy już nie potrzebuje Wincentego, a poza tym mają dość jego ciągłej krytyki i zwracania uwagi na utrzymywanie porządku. Pozostali żartują sobie z Janosika, nawet się z tym nie kryją. Uszczypliwe uwagi na temat wyglądu i sposobu mówienia, bolą Wincentego, ale mężczyzna spokojnie przechodzi obok zaczepek. Patrycja namawia swoją drużynę, że nauczy ich tańca. Ma to być taniec zwycięzców. Tylko Wincenty nie bierze udziału w zabawie. W tańcu najlepiej radzi sobie Kasia. Chłopcy mają drobne problemy, co doprowadza wszystkich do salw śmiechu.

Żółci mają duży problem: blisko ich obozowiska pojawił się duży wąż. Po ubarwieniu poznają, że to bardzo jadowity, niebezpieczny gad, którego ugryzienie jest dla człowieka śmiertelne. Igor zastanawia się nad sposobem wystraszenia węża. Chce złapać go przy pomocy dzidy. Pozostali protestują. Uważają, że Igor sobie nie poradzi i nie powinien ryzykować. Igor przyjmuje zdanie grupy z niezadowoleniem, ale skoro chcą zostawić węża koło obozowiska, to nie przeciwstawia się tej decyzji. Uczestnicy mówią Igorowi, żeby pomyślał o rodzinie. Igor jest obrażony, że reszta uważa go za niepoważnego człowieka, który nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Żółci postanawiają pilnować węża i ugotować jedzenie na plaży. Jako pierwsza na warcie staje Lidka. Jest gorąco, godziny południowe. Wąż leży w cieniu i chyba śpi, ale widać go tylko z jednego miejsca, a tam praży słońce. Zmęczoną Lidkę zmienia Agnieszka. Po pewnym czasie wąż zaczyna się ruszać, wpełza w krzaki. Igor z dzidą podąża za nim. Uczestnicy nie mogą stracić gada z oczu, ponieważ zwierzę może wrócić. Igor i Marcin usiłują złapać węża. To walka o życie i w tej walce Igor, który był największym przeciwnikiem zabijania, pokonał jadowitą bestię. Pyta pozostałych, czy nie mają o to do niego pretensji, ale uważa, że zabicie węża było najrozsądniejszą rzeczą jaką mogli zrobić. Igor nie ma sobie nic do zarzucenia, w końcu ktoś mógł zginąć.

W tej części świata zaczęła się pora deszczowa. Codziennie jest burza i ulewny deszcz. Właśnie zaczęło padać. Zieloni kryją się pod dachem. Tylko jedna osoba nie zakłada płaszcza przeciwdeszczowego, to Wincenty. Zlitował się nad kozą i sam buduje dla niej zagrodę. Wincenty nie może zrozumieć pozostałych uczestników, którym nie za bardzo jest szkoda zwierzęcia. Reszta grupy śmieje się, iż góralowi jest z kozą tak dobrze, że trochę zaniedbał drużynę. Żartują, że Janosik buduje ranczo dla kozy. Wincenty jest urażony.

Dzień 17, 1 lipca 2004

Rozpoczyna się siedemnasty dzień na wyspie. Janosik robi laskę dla Witolda, który ma kontuzję kostki. Witold rozmawia z Jarkiem. Mówi, że jest jego najlepszym przyjacielem w programie. Witold podobnie jak Wincenty boi się, że zostanie wyeliminowany. Chce sam odejść z „Wyprawy Robinson”, nawet jeżeli Zieloni wygrają konkurencję o nietykalność. Witold jest pewien, że w wypadku, gdy Zieloni będą musieli udać się na Radę Wyspy, to on zostanie wskazany do odejścia.

Walka o nietykalność

Przed rozpoczęciem konkurencji dochodzi do bardzo niezręcznej sytuacji. Aż trzy osoby u Żółtych (Igor, Gosia i Magda) nie chcą brać udziału w grze. To o jedną osobę za dużo, gdyż ta rywalizacja jest przeznaczona dla pięciu osób w drużynie. Gosia decyduje się nie porzucać grupy. U Zielonych w konkurencji nie bierze udziału Witold. Kontuzja wyklucza go na razie z gry. Każda z pięciu osób zostaje przykuta łańcuchem do jednej z przeszkód. Pierwszy uczestnik jest przykuty do betonowej kuli, drugi do trzymetrowego pala, trzeci do konstrukcji drewnianej, czwarty jest w drewnianej klatce, a piąty jest przykuty do prawie pięciometrowego pala. Zawodnicy mają za zadanie uwalniać się nawzajem. Wygra ta grupa, która w komplecie, całkowicie rozkuta, przekroczy linię mety. Żółci już na początku mają dużą stratę czasu. Agnieszce plączą się łańcuchy, którymi skrępowany jest Marcin. Zieloni zaczynają uwalniać czwartego zawodnika, gdy drużyna południowa zajęta jest rozkuwaniem drugiego. Uwolniony Marcin próbuje nadrobić stratę. Daje z siebie wszystko, na ostatniej przeszkodzie Żółci doganiają Zielonych, ale wciąż zostają w tyle. Gosia zamiast biec, spaceruje, a wspinanie na pal, do którego przykuty jest Kuba, w ogóle jej nie wychodzi. Igor i Magda spuszczają głowy, już widzą, że przegrali. Symbol nietykalności trafia tym razem w ręce zawodników z drużyny północnej. Szczęście się do nich uśmiechnęło, wczoraj wygrali nagrodę, dzisiaj nie muszą się eliminować. Żółci przygotowują się do Rady Wyspy.

Rada Wyspy: drużyna żółtych

Hubert czeka na wraku statku. Ponownie spotka się tu z Żółtymi. Hubert pyta o układy w grupie, czy przyjaźń Gosi i Magdy nie przeszkadza im. Marcin mówi, że ta przyjaźń odizolowała je od drużyny. Narzeka na Magdę, że reaguje agresywnie na wszystko, co się do niej mówi. Magda odparowuje, że Marcin wciąż ją atakuje. Hubert jest świadkiem kolejnej kłótni. Pyta przyjaciółki, dlaczego nie mogą znaleźć porozumienia z pozostałymi. Gosia twierdzi, że to niemożliwe, szczególnie od momentu, gdy przyjęła propozycję Huberta dotyczącą pozostania na wyspie. Prowadzący zarządza głosowanie. Jako pierwsza decyduje Gosia. Jej kandydat to Marcin, ponieważ denerwuje ją to, że wciąż prowokuje awantury. Magda głosuje na Kubę, gdyż ją denerwuje, zaś Kuba wpisuje na kartkę Gosię. Uzasadnia to jednym zdaniem: „Za dużo zbierania muszelek, za mało roboty”. Marcin głosuje na Magdę, gdyż wciąż się kłócą, a on tego nienawidzi. Lidka stawia na Gosię, mówi, że ta daje im odczuć, iż nie chce już być na wyspie. Hubert podlicza głosy. Do Polski wraca Gosia, tym razem już nieodwołalnie. Magda jest bardzo zła. Gosia przed odejściem mówi jej: „Nie martw się, będzie dobrze, to kwestia kilku dni”. Swojej drużynie nie ma już nic do powiedzenia.

Szósta wyeliminowana: Małgorzata Bugajska
Lat: 22
Waga: 50 kg
Schudła: 2 kg
Informacje: Małgosia pochodzi z Torunia, ale obecnie mieszka w Warszawie, gdzie zajmuje się modelingiem. Studiuje także pedagogikę. Prowadzi aktywny tryb życia, systematycznie ćwiczy na siłowni. Twierdzi, że jest uzależniona od telefonu komórkowego. Najbardziej smakuje jej spaghetti. Lubi dobrą zabawę i wesołe towarzystwo. Nie lubi mieć wrogów, więc się z nimi zaprzyjaźnia. Na wyspie najbardziej brakowałoby jej prysznica, pralki i radia. Uważa, że ludzi może drażnić jej gadulstwo, a także to, że izoluje się, gdy ma problem. Wyjazd na wyspę traktuje jako sprawdzenie swojej wytrzymałości w warunkach, w których nigdy nie miała okazji przebywać.
Odpadła z gry: siedemnastego dnia
Powód: podczas czwartej Rady Wyspy została po raz drugi wyeliminowana przez pozostałych zawodników z drużyny południowej, ilością głosów 4:3
Po powrocie do Polski powiedziała: „Mam totalnie rozwalonego zęba, mam tam kawałek plomby, ale cała się rusza i w ogóle nie schudłam! To, co przytyłam specjalnie przed wyjazdem, zostało mi. Jestem wściekła (śmiech). Przygoda życia, zapamiętam tylko to, co było fajne; to, co było super, chociaż były też gorsze momenty. Chyba byłam największą awanturnicą w programie… Mamo, tato, starałam się nie przeklinać. Zjadłam karalucha. Tak się uodporniłam, że jak przechodził obok mnie wąż, to mówiłam: „O, wąż”, albo „Chodźmy stąd, bo tu dużo skorpionów”. Luzik, naprawdę luzik. Nie jechałam tam po kasę. Jechałam tam, żeby się fajnie bawić, żeby przeżyć przygodę i to zrobiłam, cieszę się, że już jestem w Polsce i że już jestem z bliskimi”.

Poprzedni artykułNastępny artykuł