Bar 4: Złoto dla Zuchwałych, Big Brother

Bujakiewicz i Gulczas – sensacyjny ślub roku

Najgorętsi nowożeńcy sezonu. Uczucie spadło na nich jak grom z jasnego nieba. Wystarczyły trzy miesiące i już się pobrali. Ślub odbył się w poznańskim urzędzie, przy dźwiękach muzyki z filmu „Easy Rider”. Niestety, nie wszyscy przyjęli zaproszenia. Zabrakło rodziców Kasi. l Pauliny, byłej dziewczyny Gulczasa. Ślubem zaskoczyli nie tylko siebie. „Jak powiedziałam znajomym z serialu 'Na dobre i na złe’, że biorę ślub z Gulczasem, odparli tylko: mhm…” – wspomina Kasia. Oboje planują wspólne tournee w nadmorskich kurortach. „Będziemy występować i opowiadać o wielkiej miłości” – mówią zgodnie Kasia Bujakiewicz i Piotr Gulczyński. „Pierwsze zdjęcie, jakie mam, jest takie: niemowlę w kasku. Bo mój ojciec najpierw ścigał się samochodami i motorami, a potem moja mama powiedziała: albo motor, albo ja. I przerzucił się na wodne motorowanie. Ciekawe, czy Gulczas to zrobi… On lubi się przytulać i potrafi być takim misiem Gulczasiem. Choć jeśli chodzi o konkretne sprawy, to przejmuje ster. Piotruś jest od wbijania gwoździ, naprawiania zepsutych gniazdek” – mówi o Kasia. „Od dawna podziwiałem Kasie jako aktorkę. A urzekła mnie tym, że jest taka wesoła, taka słodka. Słodziutka. Kasia jest idealnie w moim typie” – powiedział Gulczas.

Z kalendarza…
1968 – Urodził się Piotr Gulczyński, zwany Gulczasem
1972 – Na świat przyszła Kasia Bujakiewicz
2000 – Kasia zagrała w serialu „Na dobre i na złe”
2001 – Gulczas wystąpił w programie „Big Brother”
2004 – Odbył się ślub Kasi i Piotra

Ale nas zaskoczyliście tym ślubem.
Piotr Gulczyński: Co w tym takiego dziwnego? Miliony ludzi na świecie codziennie się hajtają.
Katarzyna Bujakiewicz: Niektórzy potrzebują spędzić ze sobą wiele lat, nim zdecydują się być razem. Przy okazji naszego ślubu spełniło się marzenie moich przyjaciółek, które wystąpiły jako druhny w różowych sukienkach typu bombki.

Kiedy się poznaliście? Bo mam wrażenie, że wszystko odbyło się piorunem.
Katarzyna Bujakiewicz: Poznaliśmy się 10 stycznia, w poznańskiej restauracji „La Scala”. Gulczas podszedł i powiedział: „Dzień dobry, ja panią znam z telewizji”. Ja bym w życiu do niego nie podeszła, bo jestem młodą kobietą starej daty. Spytał, czy mógłby zadzwonić. Powiedziałam: Jasne. Zaiskrzyło, i co zrobić? Tego samego dnia wysiał mi SMS: „Sorry, k…, zwariowałem”. Udawałam głupią i odpisałam, że nie wiem, o co mu chodzi. Ale dobrze wiedziałam.

Masz jeszcze inne zachowane od niego SMSy?

Katarzyna Bujakiewicz: Same świństwa, niecenzuralne (śmiech). A z przyzwoitych to było tam coś szumie elfów.
Piotr Gulczyński: To dlatego, że jestem wielkim fanem powieści fantasy i Andrzeja Sapkowskiego.
Katarzyna Bujakiewicz: Napisał mi też, że noc poślubna i każda kolejna należą do niego. I śpiewa mi piosenki.
Piotr Gulczyński: Śpiewałem „Ale to, co najważniejsze, mam w sercu na dnie. Cały świat pędzi na oślep, lecz nie zmieni mnie”. To z płyty Klaudiusza Sevkovića.
Katarzyna Bujakiewicz: A ja, ponieważ bardzo lubię hip-hop, śpiewałam mu: „Jestem jedną z tych, która lubi złych”. Ja po prostu zwariowałam dla twardziela.
Piotr Gulczyński: Telewizyjnego twardziela.
Katarzyna Bujakiewicz: No tak, w rzeczywistości jesteś takie moje słoneczko. Ale potrafisz być twardy. Jak ci mówiłam, żebyś się ogolił, odpowiadałeś: Przeżyjesz.

To Gulczas jest górą w waszym związku?
Katarzyna Bujakiewicz: Tak, on o wszystkim decyduje. Powiedział: Bierzemy ślub. Szukałam silnego faceta. I znalazłam.

Nie poprosił cię nawet o rękę?
Piotr Gulczyński: Rękę jej aż wykręciłem (śmiech).
Katarzyna Bujakiewicz: Czułam, że to ktoś na dobre i na złe już drugiego dnia znajomości, gdy w SMSie spytał, czy moglibyśmy się zobaczyć, i że po mnie przyjedzie.
Piotr Gulczyński: Tak było. No i przyjechałem.
Katarzyna Bujakiewicz: Wzruszył mnie nieprawdopodobnie, bo przywiózł bukiet kwiatów dla mojej babci. Wiedział, że z nią mieszkam. I spytał ją, czy może mnie zabrać na randkę. Oszalałam, bo on niby taki luzak, a tak tradycyjnie podszedł do sprawy. Po poznańsku. Babcia była trochę wystraszona. Powiedziała: „Pan wygląda jak łobuz”. Musiałam ją uspokoić, zapewnić, że to bardzo grzeczny chłopiec. No i zawiózł mnie nad jezioro Rusałka.

Teraz, w zimie?!
Katarzyna Bujakiewicz: Fakt, zmarzłam, ale było romantycznie.
Piotr Gulczyński: Mnie serce tak waliło, że z nerwów było mi gorąco. Nawet się spociłem.
Katarzyna Bujakiewicz: Zaczęliśmy spacerować, rozmawiać. Ale potem grzecznie odwiózł mnie do domu. Bał się nawet mnie pocałować. Wzruszył mnie tym.

Po tym spacerze byłaś oszołomiona?
Katarzyna Bujakiewicz: Człowiek wariuje.
Piotr Gulczyński: Chemia zadziałała.
Katarzyna Bujakiewicz: I nie jesteś się wstanie powstrzymać. Wiedziałam, że on ma dziewczynę. Mówiłam sobie: „Nie możesz tak postępować, kobieto. Wycofaj się, póki czas”. Starałam się opanować emocje, ale mimo, że powtarzałam: 'Nie wolno’, wzięłam telefon i napisałam mu SMSa: „Było bosko”.

A co się działo z tobą, Gulczas?
Piotr Gulczyński: Nie powiem ci, bo i tak nie uwierzysz.

Powiedz. Po starej znajomości.
Piotr Gulczyński: Wiedziałem, że Kasia grała w spektaklu „Romeo i Julia”, więc sięgnąłem po Szekspira, żeby jej coś mądrego wysiać. Wyobrażasz sobie? Ja i Szekspir! Jakby ktoś mi powiedział, że tak zwariuję dla kobiałki, to kazałbym mu się popukać w czoło.

Nalegałaś, żeby załatwił sprawę z Pauliną, z którą był od lat, czy nie poruszałaś tego tematu?
Katarzyna Bujakiewicz: Nie, bo jeżeli on by chciał zostać z Paulina, to bym się wycofała. Najwyżej wzięłabym środki na uspokojenie. Przez jakiś czas miałabym pewnie ze sobą problem, ale mam przyjaciółkę psychiatrę i wierzę, że ona by mnie wyciągnęła. Jednak Piotr powiedział, że związek z Pauliną to już przeszłość.
Piotr Gulczyński: Zakochałem się w Kasi od pierwszego wejrzenia, zdecydowałem od razu. Odbyłem z Pauliną trudną rozmowę. Wyjaśniliśmy sobie wszystko.
Katarzyna Bujakiewicz: Bardzo szanuję Paulinę. To fantastyczna dziewczyna, ale nie byłam w stanie nad sobą zapanować. Jego też przepraszałam, że nie potrafię mu powiedzieć: „Bądź rozsądny, zostań z nią”. Jak wyjechał do Wrocławia, myślałam, że oszaleję z tęsknoty. Cały czas były gorące telefony typu Bujakiewicz.hot.pl (śmiech). Postanowiliśmy, że spotkamy się w pół drogi. Między Poznaniem a Wrocławiem.
Piotr Gulczyński: Zaprosiłem ją do „Cafe Las” (śmiech).
Katarzyna Bujakiewicz: I odbyło się to w obecności przyrody.

W leśniczówce? W motelu? Na mchu?
Piotr Gulczyński: A to ty nie wiesz, że w niektórych okolicznościach, nawet jak jest mróz, potrafi być gorąco?

Tak to sobie właśnie wyobrażaliście?
Katarzyna Bujakiewicz: Miałam nadzieję, że pierwszy raz będzie dopiero po ślubie, ale się nie udało. On od razu po zbliżeniu poprosił mnie o rękę. Powiedział: „Nie, no mała, nie kombinujmy, bierzemy ślub”.

Nie myślałaś, że to jakiś żart?
Katarzyna Bujakiewicz: Dokładnie tak myślałam. Dlatego powiedziałam: „OK, nie ma problemu. Tu i tu mam wolne”. I okazało się, że był wolny termin w urzędzie stanu cywilnego w Poznaniu. On wszystko zaplanował.

Załatwiłeś formalności związane ze ślubem?
Piotr Gulczyński: Tak szybko, jak tylko to było możliwe, żeby się nie rozmyśliła.

Sukienkę też kupiłeś?
Katarzyna Bujakiewicz: Nie. Mam znajomą projektantkę, która wkroczyła do akcji. Ten ślub to było przeżycie.

Nie myślałaś, żeby być uciekającą panną młodą?
Katarzyna Bujakiewicz: Przez moment pomyślałam, że zwariowałam. Bo do tej pory byłam taka rozsądna. Ale uznałam: Trudno, straciłam rozum, zyskałam miłość.

A wasi znajomi jak to przyjęli?
Katarzyna Bujakiewicz: Próbowali mnie sprowadzić na ziemię. Doradzali, żebyśmy pochodzili ze sobą, poznali się lepiej, zaręczyli się. Ale powiedziałam im: Słuchajcie, jak by wam się coś takiego przytrafiło, postąpilibyście tak samo. Moja przyjaciółka psychiatra zrobiła mi kilka seansów terapeutycznych, próbowała tłumaczyć, że to niedobry pomysł, że być może ostatnio za dużo pracuję i może to z rozpędu. Próbowała mi to wybić z głowy.

A jak zareagowali rodzice Kasi?
Piotr Gulczyński: To trudny temat…
Katarzyna Bujakiewicz: Moi rodzice są do tej pory w stresie. Powiedzieli, że mam głupie pomysły i obrazili się na mnie. Nie pojawili się na naszym ślubie.

Nie zaakceptowali Piotra?
Katarzyna Bujakiewicz: Nie. Jest mi bardzo przykro. Ale wierzę, że z czasem, jak poznają Piotra, to go zaakceptują. Tatusiu, to fajny chłopak i na pewno ci pomoże. Bo moi rodzice mają ośrodek agroturystyczny.

Dostałaś coś od Gulczasa w prezencie ślubnym?
Katarzyna Bujakiewicz: Zestaw DVD. Bo on jest konkretny. Przychodził do mnie i nie mógł się nadziwić, że z babcią ciągle mamy wideo i stary telewizor.

A co ona ci podarowała w prezencie ślubnym?
Piotr Gulczyński: Kurtkę skórzaną, na której jest wyszyte „Gulczas i Kasia. Forever”.

On nie jest zazdrosny o to, że grasz w filmach?
Katarzyna Bujakiewicz: Jest strasznie zazdrosny.
Piotr Gulczyński: Nieprawda, nie kłam.
Katarzyna Bujakiewicz: Co chwila do mnie dzwoni. Wścieka się gdy mam sceny z Bartkiem Opanią. Pyta, czy świntuszymy, czy ja robię swoje głupie miny. I jest potworem, wierz mi, jeśli chodzi o to. Ja też jestem zazdrosna. Chociażby o „Bar”. Przepraszam bardzo, co druga dziewczyna na ulicy go zaczepia. Ja nie bywam na imprezach, a on bez przerwy gdzieś łazi. Ale ja już jestem taką świadomą kobietą i wiem, że on ma swoją grupę kolegów, z którymi musi się spotykać i koniec.

Szanujesz to?
Katarzyna Bujakiewicz: Absolutnie tak. Czasami z nim chodzę, ale wiadomo, że oni mają te swoje środy. I wtedy nie mam prawa wstępu. Zresztą nawet nie walczyłbym o to, bo to ich tradycja. Tak samo jak ja w czwartki spotykam się z dziewczynami. I też nie chciałabym, żeby Piotr tam był, bo wiadomo, że mamy swoje babskie sprawy.

Gdzie zamieszkaliście?
Katarzyna Bujakiewicz: Mieszkamy u mnie. Bo ja się opiekuję babcią i przecież się nie wyprowadzę.

Trudno było wam zaakceptować swoje wady?
Katarzyna Bujakiewicz: Na razie jest euforia. A poza tym jesteśmy wyluzowani. On ode mnie nie wymaga, bym stała przy garach. W związku z tym na obiady chodzimy gdzieś do knajpy. A jeśli chodzi o śniadanko, to ja jestem klasyczna i zawsze budzę go kawą.
Piotr Gulczyński: Kawą i buziakiem.
Katarzyna Bujakiewicz: Dostaje kawunię do łóżeczka, bo on lubi kawunię, TV i jeszcze odleżeć swoje, podczas gdy ja latam i robię makijaż i te wszystkie babskie rzeczy.

l czujesz się przy nim małą kobietką?
Katarzyna Bujakiewicz: Właśnie. I ja piorę, sprzątam. Nie wymagam od niego, żeby mnie w tym wyręczał. A jak już jestem bardzo zmęczona, to proszę zaprzyjaźnioną panią, żeby trochę uprasowała.

Planujecie jakąś podróż poślubną?
Katarzyna Bujakiewicz: Piotr marzył o Indonezji i mam nadzieję, że uda nam się tam pojechać.

Kochałaś się w nim, jak byt w „Big Brotherze”?
Katarzyna Bujakiewicz: Nie zakochuję się w telewizyjnych idolach, ale nie ukrywam, że bardzo mi się podobał. W garderobie na planie serialu do tej pory wisi jego zdjęcie.
Piotr Gulczyński: Żartujesz sobie?
Katarzyna Bujakiewicz: Poważnie. Wiszą tam różni faceci i twoje zdjęcie też tam jest. Dziewczyny powiesiły.
Piotr Gulczyński: A skąd one miały moje zdjęcie?
Katarzyna Bujakiewicz: Z jakiejś gazety. Jesteś tam na motorze.

Jak widzicie waszą przyszłość?
Katarzyna Bujakiewicz: Na razie jest cudnie i mam ochotę powiedzieć: Chwilo, trwaj. Czuję się, jakbym się unosiła pięć centymetrów nad ziemią. Jest świetnym facetem, co chwila robi mi jakieś niespodzianki. Przyjeżdża na motorze z kwiatami. Albo potrafi podjechać pod teatr tym swoim fiaciorem. I ja pytam, gdzie jedziemy. On milczy. No to pytam, czy się obraził, a on mówi, że nie, wszystko w porządku. Ale widzę, że coś jest nie tak. Po czym zawozi mnie do palmiarni, a tam czekają już zastawione stoły. To jakaś bajka, odlot. Ma sto pomysłów na minutę. I jest fajnie. Ja chyba zwariowałam.

Tylko Pauliny żal?
Piotr Gulczyński: Ucieszyła się, bo lubi Kasię. Poważnie. Prawdę mówiąc, już byliśmy w separacji.
Katarzyna Bujakiewicz: Ja słynę z tego, że podobno rozbijam związki.
Piotr Gulczyński: Jesteś taka śmieszna luzarka, taka wesoła…

Czułaś, że pokochasz fana motocykli?
Katarzyna Bujakiewicz: Zawsze mi się podobali faceci na motorach i kochałam się w Tomie Cruise, który podjeżdżał czarnym motorem w filmie „Top Gun”. To męski sport. Gulczas to jest po prostu facet. Oczywiście część ludzi będzie plotkować na boku, ale ja mam to gdzieś. A moi znajomi wiedzą, że stan zakochania jest stanem zakochania i już. Raz mi się trafił porządny chłopiec, a tak to zawsze miałam takich niegrzecznych. Byli Wikingowie ze Szczecina, a teraz jest Gulczas z Poznania.

[Rozmawiała Anita Nawrocka, Na żywo / fot. R. Chełmowski]

* * *
Dodano 02.04.2004: powyższa wiadomość stanowi żart primaaprilisowy

Poprzedni artykułNastępny artykuł