„Codzienność Joli Rutowicz nie jest różowa jak jej błyszczyk. Ostatnio trochę przyszarzała, niczym jej pluszowy koń. Dlatego też Jola postanowiła oddać maskotkę do pralni” – czytamy w tabloidzie.
„Chciałam oddać konia do pralni. Niestety, pani nie przyjęła go. Powiedziała, że nie mają takiego wielkiego bębna, w którym by się zmieścił. Dodała też, że jakby go uprała, to by się strasznie zniszczył, a nawet skurczył. Stałoby się coś złego z jego oczami i nozdrzami” – relacjonuje Jola. Czytaj