Wyruszyliśmy w rejs z uczestnikami „Tenbit.pl Klub Przygód” i podglądaliśmy, jak powstaje program. Karolina drze się z rufy wniebogłosy: „Wszyscy zginiemy!”. Położony specjalnie do zdjęć tusz do rzęs spływa jej po policzkach. Kasia, obie Sylwie, Kuba i Andrzej na zmianę z ekipą TVN-u wtulają się w muszle klozetowe. Bo mdli. Kiwać zaczyna już po południu. Morze wyje, zgrzyta z wiekowej wyrzutni harpunów, piszczy z metalowych korytek z kranami uruchamianymi kolanem (kiedyś: do mycia fok). Nawet drewniane prycze w kajutach przemówiły: skrzypią i jęczą niczym potępieńcy. Ponad tymi dźwiękami unoszą się ludzkie wrzaski. Arek, smagły, przystojny kapitan „Harpoonera”, wrzeszczy z mostku: „Do roboty! Układać sprzęt! Zbierać graty! Migiem! Telewizja, nie telewizja, na morzu wszyscy są równi”. Tak przez całą noc. Rankiem statek wygląda na opustoszały. Fale opadły, cisza, na górnym pokładzie leżą pokotem wyczerpane ludzkie ciała. Obie Sylwie, Kuba, Andrzej i reszta załogi, plus kamerzyści i reżyserzy. Lądowe szczury. Tylko w kuchni i w maszynowni praca już wre. – Zwykły dzień na morzu – z rutyną ocenia kucharz, zwany cookiem. – Szczury przywykną. A jak nie, to się ich przyuczy do marynarskiego zawodu. Czytaj