Hell's Kitchen

Gordon Ramsay: „Jestem kulinarną prostytutką”

Gordon Ramsay | Foto: FOX

Najbardziej znany na świecie kucharz niedługo nie będzie miał gdzie gotować. Z milionami funtów długów Gordon Ramsay zamyka kolejne restauracje. Częściej niż w kuchni można go zobaczyć wrzeszczącego w telewizyjnych show.

Gordon Ramsay | fot. FOX
Gordon Ramsay | fot. FOX

– Więcej oliwy na patelnię. Nie smażysz tego, ty to przypalasz. Słyszysz mnie? Chrzanisz to danie! – krzyczy wysoki blondyn z wykrzywioną w grymasie twarzą. Wystraszony śmiertelnie młody kucharz potrafi jedynie powtarzać przyciszonym głosem: – Tak, szefie. Tak, szefie.

Polscy widzowie znają tę scenę z kulinarnego reality show Hell’s Kitchen (Piekielna kuchnia) w TVN Style i Kuchnia.tv. 16 kucharzy walczy w nim o stanowisko szefa kuchni w jednej z restauracji Gordona Ramsaya. Wchodząc do programu, często już doświadczeni kucharze, godzą się na kontrowersyjne metody wychowawcze kulinarnego guru, który na przemian na nich wrzeszczy, zaraz chwali, po czym wyrzuca z programu za byle bzdurę. Nikt nie śmie mu się sprzeciwić, żeby nie narazić się na niekontrolowane wybuchy gniewu. Ludzie, z którymi pracuje, wykazują się irracjonalną lojalnością, na pograniczu miłości.

44-letni dzisiaj Ramsay traktuje ich tak, jak sam był wychowywany. Jego ojciec, również Gordon, kiedy nie pracował, głównie pił. Starszy brat Ronnie wolał heroinę. Matka nie reagowała, kiedy chłopcy obrywali od pijanego ojca, bo była następna w kolejności. Cała rodzina przeprowadzała się za pracą z miasta do miasta.

Szansą na inne życie dla nastolatka mogła być kariera piłkarska w klubie Glasgow Rangers. Ramsay miał tam trenować przez kilka lat z najlepszymi zawodnikami. Tak przynajmniej opowiadał po latach dziennikarzom. Kiedy jednak zaczęto pytać o niego w klubie, nikt nie mógł sobie przypomnieć jego nazwiska.

Korki zawiesił na haku i poszedł do szkoły hotelarskiej. Szybko został zauważony. Trafił do londyńskiego Harvey’s, gdzie uczył się pod okiem mistrza Marca Pierre’a White’a. Po kilku latach przeniósł się do Le Gavroche, aby pracować z Albertem Roux. Potem do Francji, gdzie pracował w kuchniach Guy Savoy i Joel Robuchon. W październiku 1993 r. został szefem nowo otwartej restauracji Aubergine, która w ciągu kilku miesięcy podbiła serca Brytyjczyków. Zdobył wiele prestiżowych nagród, w tym dwie gwiazdki kulinarnej biblii Michelina. Stał się pierwszym Szkotem w historii, któremu się to udało.

Swoją pierwszą restaurację otworzył pięć lat później. I od razu został uhonorowany tytułem Kucharza Roku na Wyspach Brytyjskich. W kolejnym przewodniku Michelina jego miejsce na kulinarnej mapie Londynu wyróżniono aż trzema gwiazdkami.

Międzynarodową sławę przyniósł mu telewizyjny show Hell’s Kitchen. Bijący rekordy oglądalności nie tylko na Wyspach, ale też w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie, uczynił z niego – nie tylko już kulinarnego – celebrytę. Zamiast w kuchni częściej widywany był na najważniejszych przyjęciach, a co za tym idzie, na okładkach bulwarowej prasy.

Dobrze z tego żył. Był taki czas, że otwierał jedną restaurację miesięcznie. Wiele z nich w odległych częściach świata: od Japonii, przez RPA, po Stany Zjednoczone. Do ubiegłego roku kontrolował już 30 restauracji, ale w żadnej sam już nie gotował. Z wybitnego kucharza stał się raczej biznesmenem i telewizyjnym celebrytą. Nawet temu nie zaprzeczał. – Kupując garnitur od Armaniego, nikt nie oczekuje, że uszył go własnoręcznie Giorgio Armani – odpowiadał krytykom.

Kryzys studzi apetyt
Wydawało się, że ma świat u swoich stóp. – Myślałem, że wolno mi wszystko i nigdy nie przegram – wspominał. I wtedy przyszedł kryzys finansowy. Zaledwie w rok obroty w jego restauracjach spadły o 14 proc. z 42 do 36 mln funtów. Zyski skurczyły się z 5 mln funtów do zaledwie 383 tys. rocznie.

Musiał zamykać kolejne restauracje. Tylko w grudniu 2007 r. padły cztery – londyńskie Savoy Grill, Connaught, Petrus i La Noisette. Długi pęczniały z każdym miesiącem. W ciągu roku wzrosły z 4 do 9,5 mln funtów. Miesięczna rata spłacanych przez niego kredytów poszybowała o połowę do 546 tys. funtów.

Kolejne banki odmawiały dalszego kredytowania restauracyjnego biznesu. Ramsay musiał wyłożyć 5 mln funtów z własnej kieszeni, żeby ratować swoje imperium przed upadkiem. Miał z czego, bo na samych programach telewizyjnych i książkach kucharskich zarabiał rocznie 10 mln funtów. Mimo to musiał sprzedać swoje ukochane ferrari i zastawić – wart 6 mln funtów – rodzinny dom.

Ramsay błąd popełnił na samym początku, kiedy zdecydował, że będzie właścicielem każdej ze swoich restauracji. Weźmy na przykład paryską w znanym Trianon Palace Hotel. W pierwszych ośmiu miesiącach od otwarcia przyniosła prawie 2 mln funtów strat. I choć Ramsay musiał ją odsprzedać właścicielowi hotelu, to nie przyznał się do porażki. – To przez tę cholerną francuską arogancję – drwił.

„Ramsay to wybitny kucharz, ale marny restaurator” – podsumował „New York Times”. Ale i z jedzeniem było coraz gorzej. Skandal wybuchł w kwietniu, kiedy okazało się, że część potraw serwowanych w jego brytyjskich restauracjach była przygotowywana znacznie wcześniej w malutkiej knajpie na obrzeżach Londynu. Schłodzone dania rozwożono potem po lokalach, gdzie odpowiednio oprawione trafiały na stół. Goście bistro Foxtrot Oscar w Chelsea płacili za rybę prawie 10 funtów, podczas gdy restauracja kupowała gotowe danie za 2 funty.

Dla tych, którzy znają go tylko z telewizji, i tak nie ma to znaczenia. Mogą go kochać bądź nienawidzić, ale co tydzień zasiadają przed ekranami
telewizorów, żeby zobaczyć, co tym razem wymyśli. Przyciąga ich kontrowersyjny prowadzący, nie wybitny kucharz. Mało kto rzeczywiście powie: „sprawdzam”, i z kilkudniowym wyprzedzeniem zarezerwuje stolik w jednej z jego restauracji.

Nie dlatego, że by nie chcieli. Powód jest prozaiczny: kogo, poza najbogatszymi, stać na opłacenie kilkusetfuntowego rachunku za kolację? Zwłaszcza że pojedyncza wizyta niewiele mówi o kuchni Ramsaya. Menu w jego najlepszych restauracjach – taki wymóg stawia Michelin – zmienia się bowiem raz w tygodniu. Idąc raz, można więc jedynie otrzeć się o jego kunszt, a nie go poznać. Posmakować, nie rozsmakować.

– Jestem taką kulinarną prostytutką. Sprzedaję siebie w restauracji, mogę też w telewizji. Tylko tam nigdy nie zdejmuję majtek – drwi Ramsay. 22 września w USA ruszy emisja ósmej edycji telewizyjnego show Ramsaya. Zwycięzca będzie mógł liczyć na posadę szefa kuchni w jednej z jego restauracji. O ile wcześniej nie zostanie zamknięta.

[Marcin Bojanowski, Gazeta Wyborcza]

Poprzedni artykułNastępny artykuł