Okolice Wapnika, maleńkiej warmińskiej wsi, są dla rezerwatu najcenniejsze. Pasłęka zamienia się tu w górską rzekę, która płynie wąwozami, tak meandruje, że na odcinku 12 km ma długość 24 km. Występują tu rzadkie gatunki ryb – pstrągi, trocie, brzany i lipienie, gniazduje wiele chronionych ptaków błotnych. „Dlaczego poseł, który w Sejmie broni czystej energetyki jako przyjaznej środowisku, postanowił wybudować własną elektrownię w rezerwacie?” – pyta dziennik. „W tym miejscu był w przeszłości młyn wodny. Teraz w rezerwacie bezkarnie trzebią ryby kłusownicy. Moja elektrownia, jako obiekt chroniony, przyczyniłaby się do ograniczenia kłusownictwa. Wybudowana zapora będzie miała przepławkę umożliwiającą rybom migrację” – tłumaczy Florek. „To wszystko bzdury. Z naszych badań wynika, że każdą przepławkę pokonuje tylko cztery procent migrujących ryb. Dwie zapory i żaden pstrąg się nie uchowa, a na Pasłęce jest już duża zapora w Pierzchałach pod Braniewem” – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Maciej Gromadzki, członek PAN, który razem z zespołem opracował plan ochrony pasłęckiego rezerwatu.
[Rzeczpospolita]