Bar 3: Bez Granic

Barmani w „Na żywo”

Na razie się „przyjaźnią”. Ale wiedzą, że im dalej w las, tym gorzej. Nagroda, jaką mogą zdobyć, warta jest zażartej walki. Bo jednak pensja na całe życie to nie byle co. Pozwoliłaby im wyrwać się z szarości, w której tkwią.

Zostali wybrani do „Baru bez granic” z kilkunastu tysięcy chętnych. Mieszkają w domu naszpikowanym kamerami i ciężko pracują na popularność oraz sympatię telewidzów. Narzekają, że czują się jak króliki w klatce, że w sypialniach jest duszno, bo nie ma okien, i że nie mogą się doprosić o pozwolenie na zadzwonienie do najbliższych. Damian skarży się, że ze stresu od paru dni nie może niczego przełknąć (co nie przeszkodzi mu za kilka godzin spałaszować z apetytem całej pizzy).

Frytka, jeszcze zaspana, romansuje z fryzjerami, którzy za chwilę zrobią ją na bóstwo. Paweł oburza się, że fotograf robi mu zdjęcie z papierosem. Wszyscy, choć za żadne skarby świata się do tego nie przyznają, przejmują się tym, jak wypadną w oczach widzów. Bo w końcu to od ich głosowania zależy, kto z barowiczów zdobędzie główną nagrodę. Będzie nią pensja na całe życie, ale jej wysokość wciąż owiana jest tajemnicą. Wierzą jednak, że będzie bardzo wysoka. „Oni są tu po to, by eliminować innych, by się lansować za wszelką cenę” – mówi Leszek Fedorowicz, który jako jedyny nie „ściemnia”, że przyszedł do „Baru” dla zabawy.

Iwona Guzowska

29-latka z Gdyni. Matka 11-letniego Wojtka i wielokrotna mistrzyni świata w kick boxingu i boksie. Ostatnią walkę stoczyła dwa lata temu, ale za namową autorów „Baru” zdecydowała się znów stanąć w ringu i walczyć o kolejny tytuł mistrzyni świata. Na co dzień prowadzi własną firmę promocyjną i wykłada psychologię walki. Na pytanie: „Jaka jesteś?” odpowiada: „Tego nie wie nikt. Na ogół jestem pogodna, ale jak to z pogodą bywa – raz jestem zimna, a raz ciepła”. Nie chce mówić o swych słabych stronach, bo „nie jest samobójczynią i nie będzie się obnażała wrogom”. Twierdzi, że kilku ich ma. Ale nie jest zawistna i nawet najgorszemu z nich nie życzy, żeby przeżył to, co ona, gdy pewnego dnia wróciła do domu i nie zastała w nim kompletnie nic, bo złodzieje wynieśli nawet kaloryfery i krany. Ideałem mężczyzny Iwony jest jej mąż. Przekonuje mnie i samą siebie, że na żadnego faceta już nie spojrzy. Twierdzi, że oprócz walki na pięści potrafi malować, interesuje się fotografią. Ale jej największą pasją jest jazda konna. Gdyby wygrała „Bar”, kupiłaby sobie sportowego konia i trenowała skoki przez przeszkody. Zapewnia jednak, że o wygranej nie myśli.

Agnieszka Frykowska

”Nie jestem zepsutą dziewczyną” – mówi o osobie. Ma 26 lat, mieszka w Łodzi, absolwentka technikum hotelarskiego i obsługi ruchu turystycznego. W życiu liczy przede wszystkim na siebie, jej pasją jest telewizja, marzy o własnym programie. Zrobi wiele, by cel osiągnąć, ale nie wszystko, bo „ma zasady i zna swoją wartość”. Niczego nie żałuje, nawet seksu z Kenem w „Big Brother” na oczach milionów. Jest „szalona, spontaniczna, dominująca, kontrowersyjna”. Obecnie pisze książkę (ponoć znalazła już wydawcę). Twierdzi też, że tuż przed wejściem do „Baru” zaproponowano jej rolę w filmie z bardzo dobrą obsadą. Szczegółów jednak nie zdradzi, aby „nie chwalić dnia przed zachodem słońca”. Nie myśli o wygranej, bo niewiele w życiu udało jej się wygrać. Ale starannie obmyśliła swój wizerunek dziewczyny w różach. „Ten styl odzwierciedla mój charakter, przyciąga wzrok. A ja lubię być w centrum zainteresowania” – przyznaje, jak zawsze szczera aż do bólu.

Krzysztof Kusik

Pochodzi z Leszna, ma 19 lat i dwuletniego syna Mateusza. Małomówny, ale potrafi żartować z siebie i z innych. Najważniejsze są dla niego dobro syna i przygoda. Podoba mu się rozdawanie autografów i pozowanie do zdjęć. Chciałby być częścią show-biznesu, dlatego zamierza nagrać płytę, na której będzie rapował, bo śpiewać nie potrafi. Marzy o rynku amerykańskim, bo w Polsce „tylko Wiśniewskiemu udało się wybić, a on nie będzie śpiewał kretyńskich piosenek”. Nie zastanawia się, na co wydałby wygraną. „Jak dostanę, to zobaczę. Skąpić i odkładać na czarną godzinę raczej nie będę”. Żyje chwilą, „bo z historii zawsze był kiepski”. W przyszłości chciałby mieć willę – na przykład w San Francisco, pięć mercedesów i pole golfowe. Wtedy to byłby dopiero „miód-malina”. Pieniądze to dla niego podstawa do osiągnięcia w życiu szczęścia.

Maciej Kiślewski

24-latek z Ostródy. Student czwartego roku geodezji i gospodarki przestrzennej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Pracuje jako model. Jest „szczery, otwarty, porywczy i nerwowy, stanowczy i bezpośredni”. Czasem zmienia się w „zimnego drania”. Zawsze mówi to, co myśli, bywa zazdrosny. W życiu, podobnie jak „Frytka”, liczy tylko na siebie. Uwielbia kobiety. Kokietuje je i uwodzi. Marzy o prawdziwej miłości. Ma za sobą wprawdzie kilka związków, ale tak naprawdę nigdy nie był zakochany. Kobieta musi go pociągać i być inteligentna, bo pustych nie lubi. Najpierw zwraca uwagę na tyłek i… paznokcie. Interesują go „relacje międzyludzkie, psychologia, moda, sport, w szczególności piłka nożna, tenis i kulturystyka. Prowadzi zdrowy tryb życia, lubi imprezować, leniuchować i oglądać MTV. Książek nie czyta. Nie potrafi powiedzieć, jaką ma naturę, bo to zależy od dnia. Denerwują go „sztuczność, nieszczerość i wazeliniarstwo”. Płakał tylko raz w życiu – w 1989 roku, gdy umarła jego mama. Nie ukrywa, że bardzo boleśnie przeżył jej odejście.

Edyta Robocień

Ma 28 lat, męża i dwoje dzieci: 8-letniego Jakuba i 3-letnią Aleksandrę. Mieszka w Bełchatowie. Była barmanką, kelnerką, ekspedientką. Obecnie nie pracuje. Uważa się za osobę pogodną, spontaniczną, bezpośrednią i tolerancyjną. Ale potrafi tez być sprytna i wyrafinowana oraz kłótliwa i uparta. Rodzina to dla niej „krąg składający się jej członków, szczelnie zamknięty przez zaciśnięte dłonie, w środku którego pali się ognisko podsycane walorami tego kręgu”. Ma nadzieję na lepszą przyszłość, chciałaby poznać smak „łatwego życia”. Między innymi dlatego zgłosiła się do „Baru”. Boi się jednak, że ludzie źle ją odbiorą, że „bezpodstawnie zszarga sobie reputację” i że przez to rozpadnie się jej małżeństwo. Ucieczką przed codziennością jest dla niej pisanie, które daje jej „ulgę, wytchnienie i siłę do życia”. Marzy o tym, by jej dzieci były szczęśliwe, żeby nigdy nie zabrakło jej pieniędzy na chleb i żeby zawsze była dobrze odbierana przez innych.

Agnieszka Tomala

”Jestem atrakcyjna, inteligentna i skromna” – mówi o sobie. Ma 22 lata, mieszka w Częstochowie i studiuje zaocznie w Wyższej Szkole Zarządzania na wydziale Handel Zagraniczny. Marzy, żeby nagrać płytę. W „Barze” nauczyła się asertywności. Żali się, że faceci „strasznie ją podrywają, a ona nie jest żadną zabawką”. W przyszłości chciałaby być sławna, mieć dużo pieniędzy oraz męża i przynajmniej czwórkę dzieci. Myśli o tym, aby jedno lub dwoje adoptować. Jej mężczyzna powinien być podobny do Brada Pitta albo Enrique Iglesiasa. „Musi być przystojny – to wiadomo. Poza tym bardzo inteligentny, skromny i nieśmiały, ale też stanowczy. Powinien mieć swoje zdanie” – mówi. Na razie jednak stawia na karierę. Póki co wystarczyłoby jej na miesiąc 10 tysięcy złotych.

Leszek Fedorowicz

46-latek, mieszka w Warszawie, gdzie ma klub fitness. Jest „dorosły, to znaczy odpowiedzialny za siebie w każdej sytuacji”. Marzyciel i romantyk. Ma za sobą zawody miłosne i już nie wierzy w miłość. Jednak w głębi duszy chciałby kogoś pokochać. Od kobiety oczekuje, że będzie próbowała go zrozumieć, co nie jest proste, bo Leszek to typ niepokorny. Przyznaje, że bywa cholerykiem i egoistą. W „Barze” ma do spełnienia misję: chciałby rozpropagować w Polsce modę na fitness, nie jako dyscyplinę sportową, ale styl życia. Nie potrafi ocenić swoich szans na wygraną. Na początku myślał, że są spore, teraz zaczyna w to wątpić. Uczestników programu podejrzewa o podstępną grę. I jako jedyny przyznaje, że ta gra to nie zabawa. Działa według zasady: żyj i pozwól żyć innym. Jest dumny, że nigdy się nie poddał, choć czasem nie miał co jeść.

Damian Das Zegarski

Obywatel USA, mieszka w San Francisco, jest podróżnikiem. Nie przyznaje się do wieku, bo „nie wierzy w horoskopy”. Nie mieści się w konwencji mieszczańskiej, choć próbował. Twierdzi, że za niczym nie goni ani przed niczym nie ucieka. „Można mnie przyrównać do charta afgańskiego, który tak został skonstruowany, że musi biec. Ja biegnę za słońcem”. Po świecie jeździ sam, choć chciałby z kimś, ale nie będzie się o to starać, bo „na tym polu zaliczał tylko niepowodzenia”. Nie lubi siebie za konformizm i tolerancję. Chciałby „mieć gołębie serce, ale umieć też syczeć jak wąż”. Nie myśli o wygranej, bo nie goni za pieniędzmi. l tak wiąże koniec z końcem. Gdyby wpadło parę groszy, pomyślałby o opublikowaniu swoich przygodowych baśni dla dzieci oraz książek filozoficznych, naukowych i poezji. Mówi, że niczego nie żałuje, choć w jego życiu dużo było cierpienia, ale „o tym nikt nie usłyszy”.

Tingting Liu

Ma 19 lat. Pochodzi z Chin, ale od 9 lat mieszka w Poznaniu, gdzie teraz studiuje stosunku międzynarodowe w Akademii Ekonomicznej. Rozsądna, ma zasady. Czasem płacze, ale się tego nie wstydzi. Mówi, że łzy pomagają jej oczyścić się z negatywnych emocji. Udział w „Barze” to dla niej nie tylko zabawa, ale i stres. Dzięki programowi uwierzyła w siebie, ma większe poczucie własnej wartości. Ceni przyjaźń, lojalność i szczerość. Ale najważniejsze to „kochać i być kochanym”. Chciałaby być przede wszystkim „matką, żoną, kochanką, bo jest Rakiem, a ludzie spod tego znaku są rodzinni”. Marzy o otwarciu firmy, która pośredniczyłaby w kontaktach między przedsiębiorstwami chińskimi i polskimi. W przyszłym roku chce rozpocząć studia sinologiczne. Do „Baru” przyszła, by dobrze się bawić i poznać telewizję od kuchni. Chciałaby też nauczyć Polaków tolerancji, bo choć sama się z rasizmem nie spotkała, to uważa, że Polacy nie są tolerancyjnym narodem.

[Na żywo]

Poprzedni artykułNastępny artykuł