

-Żal mi ścisnął serce. Zdrowy człowiek cierpi po stracie czworonożnego przyjaciela, a co dopiero upośledzone dziecko, któremu trudno wytłumaczyć, że pies musiał umrzeć – mówi Agnieszka Koziołek. – Dlatego nie wahałam się ani chwili. Dzieci będą miały radość na święta.
Agnieszka przywróci uśmiech na twarzach chorych dzieci. Te ostatnio były bardzo smutne. Od kilku tygodni zajmowały się psem i suczką rasy alaskan malamut. Na taką formę terapii dla podopiecznych, zwaną „dogoterapią”, zdecydował się Robert Czempiński, kierownik Warsztatów Terapii Zajęciowej Caritas w Trzciance. Naukowcy udowodnili bowiem, że gdy chore dziecko zajmuje się dużym psem, płyną z tego same korzyści.
Podopieczni z trzciańskiego ośrodka dosłownie zakochali się w swoich kudłatych terapeutach. I nagle nieszczęście: suczka okazała się tak chora, że trzeba ją było uśpić. Dramat dzieci i bezradność kierownika: szczeniak kosztuje 500 zł, ośrodka nie stać na taki wydatek. Opowiedział o kłopocie „Super Expressowi”. – Gdy dowiedziałem się po artykule, że pani Agnieszka kupi nam psa, nie chciałem wierzyć – mówi wzruszony.
Dzieci się tak bardzo ucieszyły. Nie wiem, jak mam jej dziękować… Agnieszka Koziołek już wysłała do ośrodka 500 złotych. Sama ma w domu dwa psy rasy husky, też idealnie nadające się do dogoterapii. – Moja suczka jest jeszcze malutka, ale jak kiedyś będzie miała szczeniaki, dwa z nich podaruję dzieciom z Trzcianki – zapowiedziała. Dzięki naszemu czwartkowemu artykułowi dzieci z trzciańskiego ośrodka dostaną też trójkołowy wózek do psiego zaprzęgu. Obiecała go podarować czytelniczka z Warszawy.
[Super Express]