Ślub od pierwszego wejrzenia

„Ślub od pierwszego wejrzenia”: medioznawcy o nowym programie TVN

Piotr Mosak, Monika Staruch, Bogusław Pawłowski na planie programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" | fot. TVN

Medioznawcy prof. Wiesław Godzic, dr Tomasz Gackowski oraz dr Tomasz Olczyk wypowiedzieli się na temat kontrowersji, jakie może wzbudzić nowy program TVN „Ślub od pierwszego wejrzenia”. Czy show ma szansę odnieść sukces?

We wszystkich krajach, w których „Ślub od pierwszego wejrzenia” był emitowany, towarzyszyły mu kontrowersje natury etycznej i moralnej. Czy podobnej krytyki należy spodziewać się w Polsce?

Prof. Wiesław Godzic, medioznawca z Uniwersytetu Humanistyczno-Społecznego SWPS w Warszawie podkreśla, że media – jego zdaniem – oduczają łatwego i bezproblemowego oceniania audycji. – Pamiętam, że w 2001 roku miał się zawalić świat dotychczasowych wartości z powodu emisji na antenie TVN „Big Brothera”. Nic radykalnie złego nie stało się, a według części krytyków, program pozwalał dowiedzieć się więcej o zachowaniach ludzkich – mówi Godzic.

– Tym razem realizatorzy poszli dalej i włączyli instytucję – Urząd Stanu Cywilnego. Ale w te klocki już graliśmy: film „Rozwodów nie będzie” z 1963 roku zawiera nowelkę, w której zrealizowano identyczny pomysł co ten reality show. Telewizja ma być niegrzeczna, bo taka jest rzeczywistość. O tym, czy granice zostały przekroczone, dowiemy się po reakcjach widzów i ratingach. A próbować trzeba – przeciwieństwo nazywa się autocenzura – stwierdza prof. Wiesław Godzic.

Innego zdania jest dr Tomasz Gackowski – medioznawca z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. – Nowy reality show TVN „Ślub od pierwszego wejrzenia” to kolejny przykład przesuwania granic, które telewizja od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku nieustannie przekracza i pogłębia. Sądzę, że w tym przypadku bardzo prawdopodobne jest, iż uczestnicy bardzo szybko uświadomią sobie, że decyzja o zawarciu związku małżeńskiego była decyzją idącą zbyt daleko i może mieć wiele negatywnych konsekwencji. Na początku telewidzowie będą ten program oglądać pewnie z zaciekawieniem albo nawet z wypiekami na twarzy, prędzej czy później – moim zdaniem – pojawi się jednak niesmak, a nawet odraza – uważa Gackowski.

– Moim zdaniem, taki format jest ogromnym ryzykiem zarówno po stronie producentów show, jak też uczestników programu. Jest to bowiem produkcja bazująca na ogromnych emocjach, a scenariusz zakłada daleko idące konsekwencje, także prawne, poza samym show. Coś mi mówi, że zarówno uczestnicy, jak i zespół produkcyjny nie będą tymi samymi osobami po zrealizowaniu tego show. Co gorsza – sami odbiorcy, widzowie mogą przez to widowisko zostać odarci z marzeń o szczególności i niepowtarzalności instytucji małżeństwa. A przecież właśnie tym kierują się zakochani, którzy w pewnym momencie życia chcą mówić o sobie „małżeństwo”. Podsumowując ocenę programu: ryzyko ogromne, korzyści dalece wątpliwe, kontrowersje i skargi gwarantowane – mówi dr Tomasz Gackowski.

Z kolei dr Tomasz Olczyk, medioznawca z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego zauważa, że małżeństwa aranżowane nie są niczym nowym i szczególnie rzadkim. – Znamy wiele społeczeństw historycznych i współczesnych, gdzie taka instytucja jest bądź była normą. O doborze małżonków decydowały względy ekonomiczne, kastowe, klasowe, klanowe, religijne, polityczne itp. Z tych samych względów te związki bywały trwałe – mówi dr Tomasz Olczyk.

– Małżeństwo było też niegdyś instytucją bardziej społeczną niż indywidualną. Sądzę, że zastąpienie kulturowych uwarunkowań „naukowymi”, a uspołecznienia wszechobecnymi kamerami nie wróży dobrze uczestnikom tego „eksperymentu” i ich związkom. Dodatkowo małżeństwa aranżowane nie sprawdzają się we współczesnym świecie tzw. monogamii wielokrotnej – wyjaśnia dr Tomasz Olczyk.

Show „Ślub od pierwszego wejrzenia” będzie składał się z 10 odcinków i zadebiutuje na antenie TVN jesienią tego roku.

[Wirtualne Media]

Poprzedni artykułNastępny artykuł