Kamil Bulonis, gej znany z udziału w piątej edycji reality show „Bar”, opublikował na swoim profilu na Facebooku wstrząsającą relację z wydarzeń, jakich był świadkiem na granicy Austrii i Włoch.
Relacja Kamila Bulonisa rzuca inne światło ma problem imigrantów, którzy masowo chcą się dostać do Europy. – Półtorej godziny temu, na granicy Włoch i Austrii, na własne oczy widziałem ogromne zastępy imigrantów… Przy całej solidarności z ludźmi znajdującymi się w ciężkiej sytuacji życiowej muszę powiedzieć, że to, co widziałem budzi grozę… Ta potężna masa ludzi – przepraszam, że to napiszę – ale to absolutna dzicz – napisał Bulonis.
– Wulgaryzmy, rzucanie butelkami, głośne okrzyki „Chcemy do Niemiec!” – czy Niemcy to obecnie jakiś raj? – pyta Bulonis.
– Widziałem jak otoczyli samochód starszej Włoszki, wyciągnęli ją za włosy z samochodu i chcieli tym samochodem odjechać. Autokar, w którym się znajdowałem z grupą, próbowano rozhuśtać. Rzucano w nas gównem, walili w drzwi, żeby je kierowca otworzył, pluli na szybę… Pytam: w jakim celu? Jak ta dzicz ma się zasymilować w Niemczech? Czułem się przez chwilę jak na wojnie – czytamy w dalszej części tekstu.
– Naprawdę tym ludziom współczuję, ale gdyby dotarli do Polski – nie sądzę by otrzymali u nas jakiekolwiek zrozumienie… Staliśmy trzy godziny na granicy, przez którą ostatecznie nie przejechaliśmy. Cała grupa w kordonie policji została przetransportowana z powrotem do Włoch. Autokar jest zmasakrowany, pomazany fekaliami, porysowany, wybite szyby. I to ma być pomysł na demografię? Te wielkie potężne zastępy dzikusów? Wśród nich właściwie nie było kobiet, nie było dzieci – w przeważającej większości byli to młodzi, agresywni mężczyźni – opisuje sytuację Bulonis.
– Jeszcze wczoraj czytając newsy na wszystkich stronach internetowych podświadomie litowałem się, martwiłem ich losem, a dzisiaj po tym, co zobaczyłem zwyczajnie się boję, a zarazem cieszę, że nie wybierają naszej ojczyzny jako celu swojej podróży. My, Polacy, zwyczajnie nie jesteśmy gotowi na przyjęcie tych ludzi – ani kulturowo, ani finansowo. Nie wiem, czy ktokolwiek jest gotowy. Do UE kroczy patologia, jakiej dotychczas nie mieliśmy okazji nigdy oglądać – pisze były uczestnik „Baru”.
– I wybaczcie jeśli kogokolwiek obraziłem swoim wpisem… Dodam jeszcze, że podjechały auta z pomocą humanitarną – przede wszystkim jedzeniem i wodą, a oni te auta zwyczajnie przewracali… Z megafonów Austriacy nadawali komunikat, że jest zgoda, by przeszli przez granicę – chcieli ich zarejestrować i puścić dalej, ale oni tych komunikatów nie rozumieli. Nic nie rozumieli. I to było w tym wszystkim największym horrorem… Na tych kilka tysięcy osób, nikt nie rozumiał ani po włosku, ani po angielsku, ani po niemiecku, ani po rosyjsku, ani hiszpańsku… Liczyło się prawo pięści… Walczyli o zgodę na przejście dalej i tę zgodę mieli, ale nie rozumieli, że ją mają! – relacjonuje Bulonis.
– W autokarze grupy francuskiej pootwierali luki bagażowe. Wszystko, co znajdowało się w środku, w ciągu krótkiej chwili zostało rozkradzione, część rzeczy leżała na ziemi… Jeszcze nigdy w swoim krótkim życiu nie miałem okazji oglądać podobnych scen i mam poczucie, że to dopiero początek. Na koniec dodam, że warto pomagać, ale nie za wszelką cenę – podsumowuje Bulonis.