Surowi rodzice

Surowy obraz „Surowych rodziców”: zastraszają, wyśmiewają, szantażują, obrażają i łamią konstytucję

16-letni Bartek z Warszawy wziął udział w programie Surowi rodzice | fot. TVN

W poszczególnych odcinkach TVN-owskiego hitu naruszane jest prawo dziecka do posiadania własnych opinii, przekonań, postaw, potrzeb – pisze w najnowszym numerze „Tygodnik Powszechny”. Nastolatki „prostowane są” brutalną metodą „łamania charakteru”, stosowaną w wojsku wobec „kotów”. Janusz Korczak uznałby to za rodzaj upadku – czytamy.

16-letni Bartek z Warszawy wziął udział w programie Surowi rodzice | fot. TVN
16-letni Bartek z Warszawy wziął udział w programie Surowi rodzice | fot. TVN

„Surowi rodzice” to polska wersja brytyjskiego reality show. Schemat jest prosty: rodzina, która boryka się z „trudnymi” dziećmi na tydzień oddaje swoje pociechy do „porządnego” domu. Tytułowi „surowi rodzice” wprowadzają reżim, który ma dzieci nauczyć moresu. Nie brakuje kłótni i trzaskania drzwiami.

Program skrytykowano w najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego”. – „Surowi Rodzice” propagują wachlarz zachowań bazujących na przemocy psychicznej; zaledwie krok dzieli ją od fizycznej – pisze Katarzyna Kubisiowska.

Jak pisze autorka, psychologowie i psychoterapeuci z „Centrum Po Zmianę” wypunktowali łamane w „Surowych Rodzicach” zasady konstytucji. Jak ocenia „Tygodnik Powszechny”, w poszczególnych odcinkach naruszane jest prawo dziecka do posiadania własnych opinii, przekonań, postaw czy potrzeb. Przymusza się je do uczestniczenia w praktykach religijnych, obraża, wyśmiewa, zastrasza, szantażuje, szczuje, szkaluje dobre imię. Nastolatki „prostowane są” brutalną metodą „łamania charakteru”, stosowaną w wojsku wobec „kotów”.

– Surowy rodzic często używa pojęcia „normalny”, w jego interpretacji znaczy tak naprawę: stłumiony, milczący, przeciętny, pedantyczny, odnoszący sukcesy, nawet jeśli nie jest do nich zdolny – stwierdza Kubisiowska.

Autorka przypomina słynny eksperyment Philipa Zimbardo z lat 70. z „więźniami” i „strażnikami”. Eksperyment trzeba było przerwać, bo doszło do eskalacji przemocy. – W „Surowych rodzicach” rolę strażników pełnią „przybrani” rodzice. Więźniami są oczywiście nieznośne dzieci. Ale nawet te najbardziej rozwydrzone budzą odruchy solidarności w zderzeniu z nadgorliwymi dorosłymi – czytamy.

– Jak zmądrzeją rodzice, zmądrzeją też ich dzieci – stawia tezę autorka. – Powinni wykuć na pamięć sztandarowy tekst Janusza Korczaka: „Prawo dziecka do szacunku”. Autor pisze tam o klęsce dorosłych, którzy wymuszeniami stosowanymi wobec młodszych maskują prymitywizm i brak elementarnej refleksji nad złożoną naturą człowieka.

Korczak powtarzał, że nie można przykładać jednej miary do wszystkich dzieci. Prosił, żeby ich nie tresować; przeciwnie – pielęgnować indywidualność, co od dorosłego wymaga intuicji, inteligencji, pokory i cierpliwości. Korczak zalecał szukanie rozwiązań, szanował dziecko jako człowieka, potrafił dostrzec jaki jest jego charakter i pielęgnował indywidualność. To o wiele trudniejsze niż tresowanie dzieci, wymaga także inteligencji i wrażliwości od dorosłych.

Tymczasem lansowany w programie model rodziny odbiega od XXI-wiecznych kanonów. – „Kobieta rządzi w domu, mężczyzna na dom zarabia”, „dzieci i ryby głosu nie mają”, „uspokoi się, jak złoi się mu skórę” – cytuje fragmenty programu „Tygodnik Powszechny”. – „Surowi rodzice” stwarzają mylne złudzenie konserwatywnych. Odwołują się do pracy, kształtującej charakter, oraz rozmowy – panaceum na każdą bolączkę – pisze autorka.

Skąd więc popularność programu? Bo poprawiają samopoczucie widzom. – Technicznie ubytki przegrywają z potrzebą podglądania bliźnich. Stąd ich triumf. „Surowi rodzice” są też zwierciadłem najbardziej popularnego modelu rodziny polskiej. Widzowie rozpoznają w programie siebie samych. To nie wszystko, dostają jeszcze w prezencie kłamliwy przekaz: to, co widzicie, jest fantastyczne. Dlatego wy też jesteście fantastyczni – czytamy.

[Tygodnik Powszechny / Gazeta.pl]

Poprzedni artykułNastępny artykuł