Big Brother 2, Mam Talent!

Wojciech Glanc: „Nic nie powstrzyma autora przed pointą”

Wojciech Glanc osiągnął swój cel. Wokół gwiazdy „Big Brothera” i „Mam Talent!” zrobiło się głośno. Piszą o nim witryny plotkarskie, tabloidy, ale i poważne gazety. Obserwatorzy zadają sobie pytanie, czy Glanc faktycznie popełni samobójstwo w dniu finału „Mam Talent!”? A może śmierć spotka jego kukiełkę, Eustachego?

Przez cały czas trwania szokującego, ponad 9-minutowego filmu, oglądamy niemal nieruchomą twarz 35-letniego mężczyzny. Mówi powoli, jest poważny, sączy słowa. To nie wygląda na zabawę. „To jest pewnego rodzaju list pożegnalny. Chciałem wprowadzić na polski rynek sztukę, która bawi ludzi na całym świecie. Niestety, znaleźli się ludzie, którzy z przyjemnością zniszczyli wszystko. Po wielu zmaganiach, powiem, że mam dość. Mam dość wyzwisk pod moim adresem, pod adresem mojej rodziny. Dosyć słuchania, że jestem nienormalny, że jestem pedałem, że jestem Żydem, że jestem schizofrenikiem, że należałoby mnie zaje*ać, zapier*olić” – mówi Glanc.

Co go skłoniło do nakręcenia takiego filmu? Wojciech Glanc zirytował się, że jego filmy z profilu na YouTube zostały usunięte przez stację TVN, która jego zdaniem prowadzi nieuczciwą politykę w sieci. Glanc mówi, iż gigant telewizyjny nie pozwala na tagowanie materiałów w popularnym serwisie wyrażeniem „Mam Talent!”. TVN potwierdza, że skasowano materiał filmowy, ale był to klip, w którym Glanc obraża jedną z jurorek programu. Nie wspomina ani słowem o usunięciu całego profilu brzuchomówcy i wszystkich filmów z jego udziałem, jakie były dostępne za pośrednictwem YouTube.

Siedem lat temu Wojciech Glanc wystąpił w programie „Big Brother”. Odpadł jako pierwszy z drugiej edycji, wzbudzał skrajne emocje wśród innych uczestników, którzy traktowali go niepoważnie, bo występował z lalką. W programie pokazano go jako awanturnika, osobę aspołeczną, która nie nadaje się do życia w społeczeństwie. „Po wyjściu z programu byłem kreowany na kogoś, kim nie jestem. Z kawałków nagrań stworzono obraz mnie jako schizofrenika, który gada z lalką. Telewizja kreuje rzeczywistość. Jeśli w telewizji powiedzą, że ktoś jest idiotą, to ludzie tak go odbierają, jeśli powiedzą, że jest gwiazdą, to uważają, że jest gwiazdą, jeśli powiedzą, że jest mamałygą, to będą go uważać za mamałygę” – opowiada Glanc.

Edward Miszczak – dyrektor programowy TVN, nie widział filmu Glanca, ale słyszał o sprawie. „Jeżeli jesteśmy tacy źli, to dlaczego zdecydował się wystąpić w kolejnym programie 'Mam Talent’?” – zastanawia się. „Producenci programu wiedzą o tym filmie i poinformowali policję. Nic więcej nie możemy chyba zrobić w tej sprawie. Ja uważam, że to żart” – mówi.

* * *

Rozmowa z Wojtkiem Glancem
– Naprawdę pan myśli, że ludzie marzą o tym, żeby zobaczyć samobójstwo? Że o tym rozmawiają jadąc do pracy autobusem? Przy sobotnim obiedzie?
– Pani nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, ile osób czeka na moje samobójstwo. Ludzie tego chcą. Z tych samych powodów biegną, żeby popatrzeć na wypadek drogowy.

– Interesują się, bo pan ich do tego sprowokował zamieszczając taki film w internecie.
– Nie spodziewałem się takiego wybuchu zainteresowania. Policja była u mojej mamy, bo mnie szukają. Wczoraj dzwonił komendant i przysłał funkcjonariuszy. Pytali mnie, czy nie potrzebuję pomocy. Powiedziałem im, że nie. Gdybym powiedział, że tak, to by mnie spakowali do szpitala. Z psychologami mogę się pobawić, bo sam jestem psychoterapeutą. I tak zrobię to, co zaplanowałem. Dziś mogę powiedzieć, że nie popełnię samobójstwa, a potem zobaczy pani mój klip albo nekrolog w gazecie.

– Popełni pan samobójstwo?
– Pani prowokuje, że odpowiem wymijająco. Pointę zachowam dla siebie. Będzie ona szokująca dla ludzi, którzy na nią czekają.

– Kiedy finał „Mam Talent”?
– Właśnie się zastanawiam, zostały chyba z cztery tygodnie. To dość długo. Może nie warto siać niepewności przez tak długi czas? Zastanawiam się nad innymi scenariuszami. Może przyspieszę całą akcję. Pomysłów mam 5 tysięcy, muszę wybrać najlepszy.

– Nie osiągnął już pan swojego celu? Zrobiło się o panu głośno…
– Jak się powiedziało A, to się musi powiedzieć B. Ludzie czekają na pointę, która będzie dla nich szokująca. Żaden artysta nie popełnił samobójstwa publiczne.

– Nie szkoda panu mamy? Dziewczyny? Pewnie się martwią.
– Z samobójcą nigdy nie wiadomo i one obie mają tego świadomość. Myślę, że trochę się martwią, ale wiedzą, że z takim uparciuchem nie wygrają.

* * *

Prof. Wiesław Godzic, medioznawca z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej w Warszawie nie uważa, żeby film z Glancem stanowił tzw. wirusową reklamę programu. „Możliwe, że to co oglądamy dzieje się naprawdę. Mężczyzna najwyraźniej jest na skraju załamania nerwowego. Możliwe, że jego groźby, że zrobi sobie coś złego przed kamerą mogą być poważne” – mówi. Jego zdaniem nie można takiego filmu bagatelizować i powinien tu zacząć działać psycholog. „To nauczka dla mediów, żeby jeszcze dokładniej testować uczestników wszelkich programów, przeprowadzać dokładniejsze testy psychologiczne i mieć specjalistów, którzy będą czuwać nad uczestnikami reality show czy innych popularnych programów” – dodaje.

Medioznawca przyznaje, że nie da się zatrzymać mediów w dążeniu do wyszukiwania jeszcze dziwniejszych ludzi. „Media będą szukać coraz to większych cudaków. Poza tym, to co jest w naszej telewizji to i tak nic w porównaniu z tym, co się dzieje w USA czy Wielkiej Brytanii. Tam tzw. freak show są w codziennej ramówce. Za pojawienie się ich w mediach odpowiadają sami ludzie i stacje, które ich pokazują. Mamy kilka tysięcy rodzajów dziwolągów, może stacje telewizyjne powinny zdecydować się tylko na określony poziom dziwactwa i dalej granicy nie przekraczać?” – zastanawia się profesor. „Jedno jest dla mnie pewne, każdy chce mieć swoje 5 minut. I nie zmienią tego żadne przepisy, obostrzenia czy zakazy Rady Etyki Mediów. Najgorsze, że wszyscy o tym mówimy. Ja też bym wolał milczeć na ten temat, ale skoro ten film już jest szeroko komentowany, to muszę. Boję się, że ten człowiek będzie czuł coraz większą presję obserwując wzrastającą cyfrę na liczniku odwiedzin. Jak mu pomóc? Jedyne co możemy zrobić, to apelować do ludzi, żeby tego filmu nie oglądali. Zdaję sobie sprawę z nieskuteczności tego apelu, ale tylko to możemy zrobić. Nie nakręcać tej spirali.

Psychoterapeuta, który od 12 lat pracuje z pacjentami, nie chce stawiać diagnozy, po obejrzeniu filmu: „Jednak na pierwszy rzut oka widać, że ten pan przeżywa załamanie nerwowe. Pozornie jest opanowany, ale z tonu jego głosu czy powtórzeń jasno wynika, że ma poważny problem. To inteligentny człowiek, widać to po tym jak się wysławia. Może dlatego właśnie tak źle zareagował na fatalne wydarzenie. Może to działo się na skutek długotrwałego stresu lub dłuższego pasma niepowodzeń. Artyści to z reguły wrażliwi ludzie, bardzo czuli na punkcie swojej twórczości. Odrzucenie przez jury może być wydarzeniem traumatycznym. Ale dobry terapeuta, życzliwy, przygotowany do pracy z takimi osobami mógłby pomóc” – mówi.

Kilka godzin po rozmowie Wojtka Glanca z portalem Gazeta.pl, na szokującym nagraniu filmowym zamieszczonym w serwisie YouTube, pojawiła się nowa informacja: „Uwaga! Ukażą się artykuły zapowiadające, że to się nie stanie. To nie jest prawda. Nic nie powstrzyma autora przed pointą”.

[Gazeta.pl]

Poprzedni artykułNastępny artykuł