W odróżnieniu od nagrywanych już w Grodźcu innych edycji „Riket”, w rosyjskim programie występują same znane osobistości – słynni rosyjscy aktorzy, sportowcy i politycy. Producenci liczą, że dzięki znanym osobom przedsięwzięcie będzie miało dużą oglądalność. Na razie nie zdradzają, jaki jest budżet reality show. W programie nie dochodzi do eliminacji zawodników. Najbardziej znaną postacią miał być Żyrinowski. Jak się jednak okazuje, to nie on jest dla rosyjskiej ekipy najważniejszy. Pomysłodawcy rosyjskiej wersji „Imperium” poprosili gwiazdę polskiego kina Daniela Olbrychskiego o poprowadzenie show i to jego uważają za największą osobistość na planie. „Jako mistrza ceremonii, czyli głównego prowadzącego, Rosjanie zatrudnili Daniela Olbrychskiego. Świetnie zna rosyjski i co najważniejsze jest bardzo ceniony w Rosji. Zresztą żaden z dotychczasowych prowadzących, ani z Belgii, ani z Francji nie był tak honorowo traktowany. Olbrychski nocuje w apartamencie prezydenckim w legnickim hotelu Qubus” – mówi Zenon Bernacki, kasztelan zamku w Grodźcu. Tymczasem Władimir Żyrinowski zgodnie ze scenariuszem został w pierwszym dniu – razem z innymi uczestnikami reality show, przywiązany powrozem do słupa. Miał za zadanie wyplątanie się z więzów. W przypadku niepowodzenia, w programie mogła mu przypaść rola parobka. Ostatecznie, wyłoniono cztery osoby, które znalazły się w grupie bogaczy (w tym Wladimir Żirinowski) oraz dwanaście osób biednych. „Jestem żywym przykładem, że Rosjanie lubią Polaków, w każdym razie tych znanych. Jestem na planie reality show realizowanego za rosyjskie pieniądze w Polsce. Do jego prowadzenia wybrano polskiego aktora. Jeśli Rosjanie czegoś w nas nie lubią, to winnymi są politycy obu stron, którzy od wieków przeszkadzali zgodnie żyć” – mówi „Życiu Warszawy” Daniel Olbrychski.
Kolejni chętni do kręcenia średniowiecznego reality show to Włosi i Grecy, którzy już kupili licencję. Zdjęcia przyszłych edycji rozpoczną się wiosną przyszłego roku. Chętni są także Polacy i Amerykanie. „Tylko jak Amerykanie dostosują tę stylistykę do swojej historii, przecież oni nie mieli średniowiecza?” – zastanawia się Anna Dabrowski, która nadzoruje pracę na zamku ze strony szwedzkiej.
[Jacek Różalski, Sylwia Mucha, Gazeta.pl / Życie Warszawy]