Zostań Posłem

Z reality show do Sejmu

Czy w ciągu trzech miesięcy telewizja może z każdego zrobić parlamentarzystę? Przekonamy się po nowym reality show TV4 „Zostań posłem”. Znani politycy już dziś obiecują zwycięzcy miejsce na listach wyborczych. Politycy jako bohaterowie programu reality show sprawdzili się już w przypadku relacji telewizyjnych z obrad komisji śledczych – na tej obserwacji bazuje nowy program wrocławskiej firmy ATM, producenta „Baru”, „Dwóch Światów”, „Amzaonek”, „Gladiatorów” i „Łysych i Blondynek”. Tym razem w drewnianych domkach koło Wrocławia zamieszkają osoby marzące o władzy.

Kandydaci na posłów filmowani będą przez całą dobę. Widzowie SMS-ami głosować będą na najlepszego kandydata na parlamentarzystę. „Kampania wyborcza” w TV4 rozpocznie się w połowie marca i potrwa trzy miesiące. To nie przypadek, że program emitowany będzie w roku wyborczym. „Już sobie wyobrażam, jak któryś z uczestników naszego reality wyrażać będzie swoje polityczne kredo, a na innej antenie swój program prezentować będzie prawdziwy polityk. Zderzenie tych dwóch światów będzie zabawne. Nasz eksperyment dowiedzie, czy jeśli jesteś człowiekiem znikąd – a pokaże cię telewizja – zyskasz zaufanie społeczne” – mówi jeden z twórców programu. „W castingach mogą startować tylko bezpartyjni, dolna granica wieku to 21 lat” – mówi Marta Sprawka, rzecznik TV4. Realizatorzy nie będą jednak tego weryfikować. Kandydaci złożą jedynie oświadczenia, że nie należą do żadnego ugrupowania politycznego. „Być może dzięki programowi wielu wyborców zastanowi się, czy nasz kandydat nie jest lepszy niż polityk z jakiejś partyjnej listy. Nie można wykluczyć, że tą drogą, po wyborach dokonanych na użytek programu, któryś z uczestników naprawdę zasiądzie na poselskiej ławie” – mówi Marta Libner z biura prasowego ATM. Grzegorzowi Schetynie, sekretarzowi generalnemu Platformy Obywatelskiej, pomysł bardzo się podoba, ale zastrzega: „Żaden z młodych członków PO na pewno nie wystartuje w tym programie. Polityka i reality show to jednak dwa różne światy. Być może PO przyjęłaby w swoje szeregi zwycięzcę programu. Zależy, kto to będzie”. „Każda partia zabiega o ludzi popularnych. Przykład Florka jest tutaj znamienny. Ten program może być przepustką do prawdziwych wyborów. Może wyślemy na casting któregoś z naszych młodych członków. Dziś zawodowi politycy mają niskie notowania” – mówi Marek Dyduch, sekretarz generalny SLD. Szef Samoobrony Andrzej Lepper z otwartymi rękami przyjmie zwycięzcę: „Mamy już Florka. On może nie jest poważnym posłem, ale nie widziałem, żeby się jakoś wygłupiał”. Oburzony formułą programu jest Władysław Frasyniuk (UW): „To znaczy, że każdy idiota będzie mógł zostać politykiem, zgodnie z zasadą: jak w życiu ci się nie układa, masz dwie lewe ręce – zostań posłem. A polityka to poważne zajęcie. Skóra mi cierpnie”. „Ten program to syndrom rozkładu państwa. Utrwali w ludziach przekonanie, że w polityce liczy się tylko blichtr. Jeśli w ten sposób wybierać polityków, to od razu powiedzmy: Michał Wiśniewski na prezydenta, a Lepper na premiera. Ja wtedy zaczynam się pakować, bo nie chciałbym żyć w takim kraju. Jestem przekonany, że poseł Pęczak filmowany 24 godziny na dobę przez trzy miesiące zachowywałby się bardzo przykładnie, ale i tak skończyłoby się wybieraniem firanek do mercedesa. Po Florku można by się spodziewać, że będzie to kreatywny, energiczny poseł, a przecież trudno o większy autyzm niż ten, który prezentuje w Sejmie” – mówi Piotr Tymochowicz, specjalista od kreowania wizerunku.

[Magda Nogaj, Gazeta.pl]

Poprzedni artykułNastępny artykuł