Wyprawa Robinson 2004

Kasia przekazała medal na aukcję

Nawet księżnej Marii Krystyny Habsburg nie witano tak w Żywcu jak Kasi Drzyżdżyk. Wczoraj zorganizowano powitalne święto na jej cześć, chociaż Kasia jest już w Żywcu od kilku tygodni, a z malezyjskiej bezludnej wyspy wróciła niemal 5 miesięcy temu. Bohaterka imprezy przyznała, że pomysł zorganizowania powitania należy do TVN. Burmistrz Antoni Szlagor spytany o to samo, odpowiedział: „Jak to kto? My, Żywiec! Przy współpracy z TVN”.

Pomijając kwestię autora pomysłu na powitanie Kasi, warto było się przyjrzeć całej uroczystości. Wielbiciele Kasi zaczęli ściągać do Miejskiego Centrum Kultury godzinę przed planowanym spotkaniem. „Od początku byłam pewna, że Kasia wygra. Żaden z uczestników nawet się z nią nie równał. Teraz jest najpopularniejszą osobą w naszym mieście” – mówi Dagmara Kowalczyk. Od kilku tygodni do magistratu przychodzą maile od zachwyconych fanów z całej Polski. „Niektórzy pisali nawet: panie burmistrzu, dajemy 100 zł za numer telefonu do niej” – śmieje się Antoni Szlagor, burmistrz Żywca. Jego rzecznik Tomasz Tarteka dodaje: „Pomyśleliśmy, że może przysłużyć się promocji miasta”. Kasia weszła na salę widowiskową Miejskiego Centrum Kultury, wypełnionego po brzegi jej fanami i fankami (plakaty z informacjami o uroczystości zalały miasto) i stanęła w półcieniu. Obok niej od razu pojawiły się żywieckie „persony”. Wydawało się, że to nie Kasia była wczoraj najważniejsza, a raczej notable. Brylowali wśród kamer i obiektywów aparatów fotoreporterskich, witali, gratulowali, całowali i wręczali kwiatki. Do mikrofonu podchodzili kolejno. Burmistrz Szlagor odczytał list gratulacyjny i wręczył Kasi dużego pluszowego lwa. Starosta powiatu Andrzej Zieliński podarował dziewczynie – jak się wyraził – atrybuty potrzebne do wyprawy na bezludną wyspę: kapelusz góralski i ciupagę. Przyznał też z dumą, że jego rodzinne żywieckie osiedle, to właśnie to, na którym mieszka Kasia. Poseł Edward Płonka pozował do zdjęć z zadowoloną miną, a w czasie swojego przemówienia zaznaczył, że od dziecka marzył o tym… żeby promować Żywiecczyznę. Specjalne podziękowania przywieźli również przedstawiciele PTTK – o dziwo – z Kęt. Z powitania zrobiła się, mówiąc delikatnie, farsa. Górale zaśpiewali „Sto lat”, a niesopuśnicy symbolizujący rok 2005 strzelali z bata. Strzelił też szampan. Kasia, gdy w końcu zabrała głos, dziękowała wszystkim za ciepłą uroczystość. Przyznała, że nie potrafi przemawiać. Powiedziała tylko, że medal Robinsona, który dostała za zwycięstwo, wystawi na aukcji jak Otylia Jędrzejczak. Dochód z jego licytacji chce przekazać potrzebującym. Jedyne normalne słowa, które padły na powitaniu Kasi w Żywcu, popłynęły właśnie z jej ust. Potem zwyciężczynię „Wyprawy Robinson” oddano w ręce mieszkańców Żywca, którzy domagali się autografów.

[Nasze Miasto]

Poprzedni artykułNastępny artykuł