Big Brother 3: Bitwa, Wyprawa Robinson 2004

„Wyprawa Robinson” – odcinek 4

9 kobiet i 9 mężczyzn wyruszyło w daleką podróż, w nieznane. Wszyscy pochodzą z różnych regionów Polski, są przedstawicielami odmiennych zawodów, znajdują się w różnym wieku. Każdego z nich przywiodła ciekawość, chęć zobaczenia innego kawałka świata i pragnienie wygranej. Pozostawieni na malajskich wyspach, muszą zrobić wszystko, by przetrwać. 18 rozbitków, 55 dni, 100 tysięcy złotych i tylko jeden zwycięzca…

Dzień 8, 22 czerwca 2004

Ósmy dzień „Wyprawy Robinson” zaczął się na wyspie Tengah wielkim odpływem. Przyroda wreszcie pomogła Zielonym (zawodnikom z drużyny północnej). Na odsłoniętej rafie łatwiej upolować lub wręcz znaleźć coś do jedzenia. Ośmiornica, małże to wspaniała zdobycz dla głodnych mieszkańców tej wyspy. Cały ranek poświęcają uzupełnianiu spiżarni. U Żółtych (zawodników z drużyny południowej) nie jest tak wesoło. Po wczorajszym zabiciu węża całkiem popsuła się atmosfera. Straszą się nawzajem sądami, sprawami cywilnymi. Tworzą się grupy i podgrupy. Dziewczyny spiskują przeciw mężczyznom. Marcin uważa, że eliminacja jednej lub dwóch dziewczyn mogłaby polepszyć stosunki w grupie. Wręcz nachalnie pytają się siebie nawzajem, kto na kogo będzie głosował. Zawodnicy nie potrafią spokojnie rozmawiać. Dopiero rzęsisty deszcz odrywa ich od kłótni.

Walka o nietykalność
Przed rozpoczęciem konkurencji Łukasz rezygnuje z dalszego udziału w programie. Mówi, że jego czas minął. Twierdzi, że udowodnił, iż skończył się Ken, a teraz jest tylko Łukasz. Poza tym nie chce być mediatorem w konfliktowych sprawach, a w jego grupie pojawił się duży problem. Na koniec ogłasza, że nie brał udziału w „Wyprawie Robinsona” dla pieniędzy, a te przydadzą się innym zawodnikom. Obie grupy są w szoku. Hubert pozwala Łukaszowi odejść i przypomina, że dla drużyn nadszedł czas walki o nietykalność.

W konkurencji może wziąć udział tylko sześciu zawodników z każdej drużyny. U Żółtych Gosia rezygnuje z gry, Zieloni muszą więc wskazać jedną osobę, która nie weźmie udziału w rywalizacji. Wybór pada na Agatę. Dziewczyny mogą jedynie przyglądać się z brzegu zmaganiom swoich drużyn. Przed zawodnikami kolejny tor przeszkód, tym razem nad powierzchnią wody. Obie grupy równolegle pokonują takie same drewniane konstrukcje, składające się z dwóch równoważni, drabinek, wbitych w dno drewnianych pali i kładek zrobionych z bali. Na pozór nie jest to trudna konkurencja, ale jedno potknięcie lub utrata równowagi, grożą upadkiem do wody, stratą czasu i przegraną, gdyż każdy zawodnik musi pokonać wszystkie przeszkody. Na początku Żółci mają lekką przewagę. Wkrótce Zieloni doganiają przeciwników i wychodzą na prowadzenie. Los wygranej waży się przy ostatniej równoważni. Jest to długi, bardzo wąski, drewniany mostek. Zawodnicy, którzy jako pierwsi wchodzą na przeszkodę od razu lądują w wodzie. Kiedy wdrapują się na platformę, kolejni próbują swoich sił, ale nadaremnie. W końcu udaje się przejść Marcinowi z Żółtych i Jarkowi z Zielonych. Teraz jest trochę łatwiej, bo po obu stronach równoważni jest zawodnik, który może przechodzącemu pomóc zachować równowagę przy starcie i mecie. Agata i Gosia, które zostały na brzegu, nie mogą spokojnie usiedzieć. Dopingują swoje drużyny, wykrzykują porady. Szczególnie Agata przeżywa bardzo mocno upadki swoich kolegów. Po chwili większa część drużyny Zielonych znajduje się na finałowej platformie. Wincenty skupia się i przebiega po równoważni. Wielka radość Zielonych. To ich pierwsze, tak upragnione zwycięstwo. Zawodnicy cieszą się jak dzieci, śpiewają, skaczą, krzyczą. Zawodnicy z drużyny południowej są zdumieni. Opuścił ich Łukasz, przegrali konkurencję i będą musieli wyeliminować jedną osobę na Radzie Wyspy. Zieloni skaczą do wody i maszerują do brzegu śpiewając „I love you baby”.

Po powrocie na wyspę, Żółci (zawodnicy z drużyny południowej) rozchodzą się, każdy w samotności przeżywa klęskę, rozpamiętuje ostatnie wydarzenia. Kuba łowi ryby, udaje mu się złowić dwie. Mówi z przekąsem, że gdyby wzięli skrzynię z konserwami, mieliby mięso, ale wzięli niespodziankę. Łukasz raczy wszystkich opowieściami o schabowych, które już wkrótce będzie jeść w Polsce. Pozostali są oburzeni jego postawą, tym, że ich porzuca, zostawia grupę. Łukasz pakuje swoje rzeczy i odpływa z wyspy. Tak, jak powiedział, jego czas się skończył.

Zieloni (zawodnicy z drużyny północnej) rozmawiają o odejściu Łukasza. Uważają, że Łukasz odszedł z programu, ponieważ wśród żółtych wybuchały awantury, a on chciał się „wybielić” po udziale w „Big Brotherze”. Zieloni są zniesmaczeni, że Łukasz podczas mowy pożegnalnej wspomniał o pieniądzach.

U Żółtych wybucha kolejny konflikt. Lidka mówi, że Łukasz odjeżdżając wyjawił, iż Magda i Gosia specjalnie położyły konkurencję. Dziewczyny są oburzone. Marcin określa je mianem „księżniczek”. Magda uważa, że Agnieszka jest fałszywa. Z kolei Agnieszka z Lidką postanawiają zrobić dzwon z muszelek, który ma odstraszyć złą energię.

Dzień 9, 23 czerwca 2004
Dziewiąty dzień od rana pełen jest krzątaniny. Żółci znajdują sobie wreszcie jakieś zajęcia. Dziewczyny uszczelniają dach domku i sprzątają dookoła, chłopcy robią tratwę, a następnie wodują ją z pomocą Agi. Cieszą się, że chociaż zabrakło Łukasza, to zmobilizowali się i coś wspólnie zrobili. Zapominają na chwilę, że jest wśród nich osoba, która dziś jeszcze opuści wyspę.

Zieloni są raczej w nostalgicznych nastrojach. Dziś jest Dzień Ojca, a uczestnicy nie mogą złożyć życzeń z tej okazji. Patrycja i Kasia znajdują sposób, żeby wyrazić swoje uczucia. Każda z nich osobno w spowiedniku wygłasza mowę do taty. Kasia płacze. Dotychczas nikomu nie mówiła, że jej ojciec zmarł przed miesiącem i ta rana jest jeszcze bardzo świeża.

Rada Wyspy: drużyna żółtych

Wieczorem Żółci spotykają się z Hubertem na wraku statku. Prowadzący podsumowuje ostatnie wydarzenia i pyta jak wyglądała sprawa zabicia węża. Zawodnicy opowiadają ze szczegółami, aż Kuba stwierdza, że to musiała być makabreska. Rozpoczyna się głosowanie. Grupa jest bardzo jednomyślna. Pięcioma głosami do odejścia zostaje wskazana Gosia. Dwa głosy zdobywa Agnieszka. Sprawa jest przesądzona. Magda siedzi bardzo smutna. Gosia żegna się z drużyną i mówi: „Dokopcie Zielonym! Nie kłóćcie się!”. Nagle Hubert zabiera głos, mówi zawodnikom, że z powodu rezygnacji Łukasza, Gosia może zostać w programie i zająć jego miejsce. Prowadzący daje dziewczynie 12 godzin na podjęcie decyzji.

Czwarty wyeliminowany: Łukasz Wiewiórski
Lat: 28
Waga: 90 kg
Schudł: 8 kg
Informacje: Znany widzom TVN z programu „Big Brother 3: Bitwa”. W reality show „Wyprawa Robinson” znalazł się, ponieważ chce się zrehabilitować i zmienić swój wizerunek. „Ken już się skończył, a teraz zobaczycie tego prawdziwego Łukasza” – mówi. Obecnie mieszka w Warszawie, ukończył Wyższą Szkołę Ekonomiczną. Łukasz jest bezpośrednim i szczerym mężczyzną. Dużą wagę przywiązuje do wyglądy fizycznego, który uważa za swój główny – choć nie jedyny – atut. Interesuje się motoryzacją, lubi dobą kuchnię. Potrafi zakładać sidła, łowić ryby i twierdzi, że niczego się nie boi, że podejmie się każdego zadania. Największym autorytetem dla niego jest ojciec. U innych ludzi drażni go nieszczerość. Marzy o pensjonaciku lub restauracyjce, którą prowadziłby na Mazurach. Na wyspie brakować mu będzie rodziny, przyjaciół i ukochanego zwierzaka, legwana zielonego – Leona.
Odpadł z gry: ósmego dnia
Powód: dobrowolnie zrezygnował z dalszego udziału w programie
Po powrocie do Polski powiedział: „Zdecydowałem się wrócić jak najszybciej, tzn. była ku temu okazja, tak się złożyło. Są tam ludzie, którzy bardziej potrzebują tych pieniędzy. Ja sobie te pieniądze zarobię. Poza tym tęskniłem za rodziną, domem i moją piękną kobietą. Jest tam bardzo ciężko, hardcorowo. Jedyne, co jest do jedzenia to kokosy, ryby. Spanie na plaży, 40 stopni w nocy, parówa, chodziły po nas kraby o wielkości dłoni. Rewelacja. Ten kto wygra, naprawdę będzie hardcorowcem na maxa. Wierzę z całego serca, że wygra ktoś z drużyny Żółtych. Stawiam na Marcina. Bardzo się zaprzyjaźniłem z Kubą. Podstawowa rzecz, żadnej nocy nie przespałem i przez pierwsze osiem dni nic nie jadłem, piłem tylko wodę. Zostałem okrzyknięty nieformalnym przywódcą! Jak odszedłem, było wszystkim bardzo smutno, ale mnie to wystarcza. Jestem osobą medialną i dam sobie radę”.

Poprzedni artykułNastępny artykuł