Wyprawa Robinson 2004

„Wyprawa Robinson” – odcinek 2

9 kobiet i 9 mężczyzn wyruszyło w daleką podróż, w nieznane. Wszyscy pochodzą z różnych regionów Polski, są przedstawicielami odmiennych zawodów, znajdują się w różnym wieku. Każdego z nich przywiodła ciekawość, chęć zobaczenia innego kawałka świata i pragnienie wygranej. Pozostawieni na malajskich wyspach, muszą zrobić wszystko, by przetrwać. 18 rozbitków, 55 dni, 100 tysięcy złotych i tylko jeden zwycięzca…

Dzień 4, 18 czerwca 2004

Zieloni (zawodnicy z drużyny północnej) są bardzo głodni. Suchary się skończyły, na kokos nie mogą już patrzeć. Kolejna przegrana konkurencja odbiera im resztę nadziei. Jeżeli sami sobie nie poradzą, nie utrzymają się w grze. Wincenty sporządza dzidę. Z Kasią i Patrycją wyrusza o świcie na połów krabów. W tym czasie Jarek, Witold i Tomek próbują rozpalić ogień. To już nie jest kwestia honoru, tu walczy się o przetrwanie. Myśliwi wracają z wyprawy na samotną skałę. Upolowali kilka krabów i cała drużyna zastanawia się jak je zjeść. W końcu zawodnicy obierają pancerzyki i po raz pierwszy w życiu zjadają surowe mięso. Tylko Małgosia nie chce jeść. Wincenty i Kasia namawiają ją, żeby zjadła choć troszkę, bo organizm potrzebuje białka, ale Małgosia jest uparta. Kasia ma żal do niej, że się poświęciła, poszła łowić kraby, o co żaden znajomy w życiu by jej nie podejrzewał, a Małgosia nie chce nawet spróbować.

Żółci (zawodnicy z drużyny południowej) są w lepszej sytuacji. Mają mąkę i oliwę. Dziewczyny zagniatają ciasto i smażą na ogniu kluski. Chłopcy wybierają z zapasów jedną puszkę i otwierają. To ryba w pomidorach. Świetny humor szybko się kończy. Kolejna osoba choruje, tym razem jest to Gosia. Wszyscy angażują się w opiekę nad dziewczyną. Rozcierają jej zdrętwiałe, a wręcz sparaliżowane stopy i dłonie, wachlują, poją. Magda też się źle czuje, jest bardzo słaba. Łukasz i Marcin martwią się, że pozostali źle znoszą klimat. Gosia zastanawia się czy zostać w programie.

Na wyspie Tengah święto. Witold obchodzi 35 urodziny. Swoich gości częstuje tortem jabłkowym, czyli jednym jabłkiem, które zachował od pierwszego dnia. Każdy zjada kawałeczek jabłka i wypija toast wodą za Witolda. Solenizant jest szczęśliwy, wydaje mu się, że zaskarbił sobie przyjaźń współzawodników, bo przecież jutro odbędzie się Rada Wyspy i pierwsza eliminacja. Nad obie wyspy nadciąga burza, pada rzęsisty deszcz, a pioruny biją w morze. Zieloni mają duży problem z rozpaleniem ognia, a w dodatku wszystko im moknie. Witold proponuje, aby dokonać wymiany z Żółtymi za ogień. Wincenty zastanawia się, co mogą im podarować. Mężczyzna mówi, że może zrobić włócznię na ryby. Witold żartuje, że można też wymienić jedną z dziewczyn za ogień.

Dzień 5, 19 czerwca 2004: walka o nietykalność

Przed rozpoczęciem konkurencji Małgosia z Zielonych zwraca się do Żółtych z prośbą o ogień. W zamian zawodnicy z drużyny północnej przynieśli sieć, włócznię i nóż. Żółci mówią, że nie ma u nich lidera i decyzję podejmą demokratycznie. Hubert zarządza głosowanie. Stosunkiem głosów 6:2 Żółci dają rywalom ogień. Przeciw byli Kuba i Łukasz. Nagle Łukasz wychodzi przed grupę, zbiera prezenty Zielonych i odrzuca im je mówiąc, że nie są im potrzebne. Zieloni są zszokowani. Igor próbuje rozładować sytuację, wygłasza podziękowanie. Hubert przypomina, że przed drużynami konkurencja o immunitet. Ponieważ w grupie północnej jest o jedną osobę więcej, Magda nie bierze udziału w rywalizacji. Zadanie rozpoczynają mężczyźni. Muszą pokonać tor przeszkód na plaży, wejść do morza, pod wodą przeciąć liny cumujące ważącą 150 kilogramów skrzynię i zabrać ją na linię startu. Zadaniem kobiet jest przeciągnięcie i zawieszenie skrzyni na specjalnej wadze. Następnie napełnienie przeciwwagi kilkunastoma kubełkami piasku. Skrzynia musi się podnieść dwa i pół metra do góry, gdzie zawieszony jest klucz. Kobiety muszą otworzyć skrzynię, wyjąć z niej maczetę i przeciąć liny zamykające klatkę, w której znajduje się symbol nietykalności. Mężczyźni z obu grup niemal jednocześnie pokonują tor przeszkód, ale dziewczyny Żółtych są szybsze. Kiedy ich skrzynia się podnosi, zawodniczki z drużyny północnej dopiero zaczynają wsypywać piasek. Agnieszka wyciąga maczetę, biegnie do klatki i zdobywa immunitet dla Żółtych. Zielonych czeka wieczorna eliminacja podczas Rady Wyspy.

Rada Wyspy: drużyna zielonych

Dziewczyny z drużyny północnej są smutne. Humor wraca zawodnikom, gdy udaje im się rozpalić ogień. Zieloni mają żal do Łukasza, że odrzucając prezenty zachował się niehonorowo. Żółci również dyskutują o zachowaniu kolegi. Mają pretensje, że panuje u nich demokracja i wspólne podejmowanie decyzji, a tu przy Hubercie i drużynie przeciwnej Łukasz wyrywa się przed szereg i nie konsultuje swoich pomysłów. Zieloni złowili ośmiornicę. Pieką ją nad ogniskiem i zjadają podczas ostatniej wspólnej kolacji. Za kilka godzin jedno z nich opuści program, wyspę i wróci do Polski. Najwięcej negatywnych opinii zbierają Witold i Małgosia. Są najmniej przydatni grupie, w dużej mierze przez nich Zieloni przegrali dwie konkurencje.

Przegrana drużyna spotyka się z Hubertem na wraku statku. Prowadzący zaczyna spotkanie od omówienia konkurencji, błędów i słabości grupy. Zawodnicy chwalą Patrycję oraz Wincentego. Górnik jest wzruszony i ma łzy w oczach. Zaczyna się głosowanie. Każdy musi napisać imię zawodnika, którego chce wyeliminować i krótko uzasadnić decyzję. Głosy podlicza Hubert i to on ogłasza, kogo drużyna wykluczyła z gry. To pierwsza Rada Wyspy, a pierwszą wyeliminowaną przez resztę grupy osobą jest Małgorzata Juszczak. Dziewczyna dziękuje swojej drużynie za kilka dni spędzonych razem i za to, że na nią głosowali. Już bardzo chciała wrócić do domu, do bliskich i do męża, którego bardzo kocha.

Druga wyeliminowana: Małgorzata Juszczak
Lat: 29
Waga: 50 kg
Schudła: 6 kg
Informacje: Mieszka w Łodzi, obecnie nie pracuje. Ukończyła Wojskową Akademię Medyczną i Uniwersytet Łódzki, jest dumna ze swojego wykształcenia. Kolejnym powodem do dumy jest dla niej małżeństwo. Mówi o sobie „jestem super babka”. Stara się prowadzić aktywny tryb życia: uprawia aerobik i jeździ na rowerze. Lubi także gry komputerowe. Mogłaby całymi dniami objadać się „mięskiem”. Jej marzeniem jest mały domek z ogródkiem. Nienawidzi robaków, za to kocha do szaleństwa swojego psa shitzu, który wabi się Brylant. Marzy o podróży do Egiptu. Twierdzi, że ludzi może denerwować jej pewność siebie, szczerość do bólu i gadulstwo. Największym autorytetem są dla niej rodzice. Najcenniejszą rzeczą, którą uratowałaby z pożaru są zdjęcia.
Odpadła z gry: piątego dnia
Powód: podczas pierwszej Rady Wyspy została wyeliminowana przez pozostałych zawodników z drużyny północnej ilością głosów 7:2
Po powrocie do Polski powiedziała: „Jestem zadowolona, że wróciłam. Tak tęskniłam za mężem, że nie wytrzymałabym. Hubert oznajmił, że wyglądam, jestem tak zadowolona, jakbym wygrała ten program. A ja powiedziałam, że go wygrałam. Sam fakt, że się do niego dostałam jest już wygraną. Już się doczekać nie mogłam. Żałuję może tylko trochę tego, że następnych eliminacji nie miałam (…). To było sanatorium odchudzające. Nie było łatwo, bo wiele rzeczy robiłam, o które bym się nie podejrzewała, np. skoczyłam ze statku, gdzie ja nawet dobrze nie pływam! Było też fajnie, nie powiem, no ale ten brak jedzenia… I nie mówcie mi czasem o Malibu czy wiórkach kokosowych, bo haftnę jak nic! Kokosy! Nie mogę na to patrzeć. A tak to surowe kraby jedliśmy, jazda była bez trzymanki”.

Poprzedni artykułNastępny artykuł