„Przed chwilą jacyś ludzie powiedzieli, że Gulczas szedł mostem w kierunku Uniwersytetu” – relacjonowała Magda. „Gulczas powiedział mi, że musi wyjść. Pobiegł sam. To było około 21:30. Podszedł do niego jakiś gość i powiedział, że zobaczy, co się z nim stanie za trzy godziny. Nie wiem co się dzieje z Piotrem” – opowiadał ochroniarzom Arek. Niektórzy mieszkańcy byli zaniepokojeni, a inni podejrzewali, że to kolejny dowcip. Po północy uczestnicy zakończyli pracę w Barze i wrócili do domu. Wkrótce wszyscy wylądowali na komendzie policji, gdzie składali zeznania. Barmani wciąż nie mieli żadnych wieści o Gulczasie. W końcu, kilka minut przed czwartą nad ranem, Piotr pojawił się w bramie ogrodu. „Co żeś nawywijał cholero!” – krzyknęła Mirka. „Co się z tobą działo?! Wkurw…łeś mnie na maksa!” – mówił Arek. Gulczas nie odzywał się. Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. „Wszystko załatwione” – powiedział do Ramony. „Jakiś kawał znów zrobiłeś? Bo ja się tu zawsze wkręcam. To też był wkręt?” – pytała Mirka. „Ja się nie śmiałem z tego co się stało. Oprócz mnie jeszcze kilka osób. Wszyscy się martwili. Możesz mi przynajmniej powiedzieć, wszystko jest si?” – dopytywał Arek. „Porwali mnie” – opowiadał Gulczas.
Wkrótce potwierdziło się, że sytuacja z szarpaniną i porwaniem była żartem ze strony Piotra. „Dobry numer?” – śmiał się Gulczas. „Poje…any” – podsumowała Mirka. „Masz szczęście, że śpię i że jestem w takim stanie. Gdybym nie był, to bym ci przyje…ał” – stwierdził Arek. „Martwiłam się o gościa. Ale jestem idiotką, że znowu się wkręciłam. Kijowy wkręt” – dodała Mirka. „Wcale mi się to nie podobało. Od jakiegoś czasu nie mogę doprosić się jednej rzeczy, a tu do jednego zamieszania tyle ludzi zaangażowano. Następnym razem to ja sobie pojadę na siedem godzin i nikomu nic nie powiem. To nie było śmieszne. Nie podobało mi się to” – powiedziała Magda.