Big Brother 3: Bitwa

Oskarżony z „Big Brothera”

– To też jest bitwa – krótko określa swoje potyczki z wymiarem sprawiedliwości Ireneusz Próchenko, do niedawna jeden z mieszkańców Domu „Big Brother”.

Irek stanął w środę przed radomskim Sądem Rejonowym. Jest oskarżony o udział w podrabianiu polis ubezpieczeniowych, paserstwo oraz fałszowanie dokumentów. Próchenko – prywatnie prezes spółdzielni mieszkaniowej (obecnie na urlopie) oraz szef firmy remontowej w sądzie pojawił się sporo przed czasem. Niepozorny, szpakowaty, ubrany w ciemne spodnie i czarną kurtkę nerwowo krążył po korytarzu.

Dość popularności
-Na Próchenkę? To tam – instruowali nas ochroniarze pilnujący porządku w sądzie. – Nie jesteście z telewizji? – niedawny bohater reality show wyraźnie odetchnął z ulgą, gdy usłyszał, że jesteśmy z „Super Expressu”. – Już raz zrobiono ze mnie przestępcę. Mam dosyć takiej popularności – powiedział.

Jestem niewinny
Pod salą rozpraw zgromadziła się publiczność. Radomianin z programu „Big Brother – Bitwa” budził spore zainteresowanie. – I znów wszyscy napiszą, że Próchenko to gangster. A ja jestem niewinny – westchnął wchodząc do sali. Razem z Próchenką na ławie oskarżonych znalazło się sześciu innych mężczyzn. Między nimi właściciel drukarni, w której policja znalazła kilkadziesiąt podrobionych pieczątek – urzędów celnych oraz wydziałów komunikacji, pliki fałszywych dowodów rejestracyjnych oraz ponad sto spreparowanych polis ubezpieczeniowych. To właśnie przez te ostatnie ma kłopoty uczestnik „Big Brother”. Jest również oskarżony o paserstwo. Pomógł sprzedać samochód pochodzący z przemytu.

Kręcił znajomy
Wszystko działo się pięć lat temu. – Ireneusz Próchenko przyszedł do mnie i powiedział, że jest interes do zrobienia – wyjaśniał wczoraj w sądzie Tomasz M., właściciel drukarni. – Miałem zrobić polisy na próbę. On przyniósł mi wzory. Myślałem, że interes jest legalny i obaj na tym zarobimy – ciągnął dalej. – Dopiero później przekonałem się, że z polisami coś jest nie tak. – Wszystko miało być zgodne z prawem, a ja byłem tylko pośrednikiem – potwierdza Próchenko. – Mój znajomy z firmy ubezpieczeniowej prosił, żebym znalazł dla niej taniego wykonawcę. Potem zorientowałem się, że on kręci – przekonywał Próchenko nie tracąc rezonu. Sąd przesłuchał wszystkich oskarżonych. Do winy przyznał się tylko drukarz.

Lepiej niech wróci
O Próchence zrobiło się głośno dzień po tym, jak trafił do Domu Wielkiego Brata. Radomski dziennik „Echo Dnia” ujawnił, że czeka go proces przed sądem. W TVN przez tydzień zastanawiali się, co z nim zrobić. W końcu decyzję pozostawiono telewidzom, a ci uznali, że lepiej będzie, jeśli Próchenko wróci do Radomia i pozwoli, żeby zajął się nim wymiar sprawiedliwości.

[Maria Sobieszczańska, Super Express]

Poprzedni artykułNastępny artykuł