Big Brother 3: Bitwa

O Ani Hoksie w „Na żywo”

Ania mogła już być w drugiej edycji „Big Brother”, ale w ostatniej chwili stchórzyła. Nie była pewna, czy zniesie rozłąkę z synem i czy wytrzyma psychicznie. Ale minęło kilka miesięcy i postanowiła zmierzyć się z wyzwaniem.

”Poszła do Domu Wielkiego Brata nie po pieniądze, ale po szansę na sukces” – podkreśla pani Krystyna Hoksa, mama Ani. Rozmawiamy w jej domu w Mysłowicach, oglądając stos rodzinnych zdjęć. Kto wie, może po programie Ani uda się wyrwać z Bielska-Białej, gdzie pracy nie zapewnia ani dyplom uczelni, ani znajomość języków? Może nawet zrobi karierę w mediach albo show-biznesie? Ma ku temu predyspozycje. Po przodkach ze strony ojca odziedziczyła artystyczne zdolności. Dziadek był kapelmistrzem orkiestry wojskowej w Wadowicach, ciocia skończyła ASP, tata w wolnych chwilach maluje obrazy. Ania zaś potrafi śpiewać, grać na pianinie, flecie i gitarze oraz pisać piękne listy do wymyślonych postaci. Niestety, nie miała okazji ujawnić swoich talentów w Sękocińskim Domu. Wielkiego Brata bardziej interesuje rywalizacja mieszkańców i ich romanse.

Ania Hoksa była pogodnym, rozbrykanym dzieckiem. Jako dziewczynka często podróżowała. Gdy pojechała z rodzicami do Rzymu, miała szczęście być na audiencji u papieża Jana Pawła II. „To była dla nas bardzo ważna chwila” – wspomina pani Krystyna, pokazując cenne sercu zdjęcia z Watykanu. Choć nie ukrywa, że nie są rodziną praktykującą. „Ania zawsze lubiła o siebie dbać, ale nie jest typem narcyza zakochanego w sobie. To dziewczyna bardzo wrażliwa na los ludzi i zwierząt. Gdy nasza suka się oszczeniła, karmiła szczeniaki strzykawką. Ma też dwa konie” – mówi mama Ani. Konie to wielka miłość Ani. Na pierwszy obóz jeździecki pojechała w wieku pięciu lat. Ania najbardziej nie lubi kłamstwa i tego, gdy ktoś nią dyryguje. Jej największy sukces to syn, a porażka – rozwód. „Bolą mnie plotki, że Ania jest pustą lalką, panienką z dyskoteki. To wartościowa dziewczyna. Ładnym zawsze jest trudniej, stale muszą udowadniać, że myślą, a nie tylko pięknie wyglądają” – mówi mama Ani.

Nawet się nie całowali

Mama Ani, gdy słyszy słowo romans, tylko się uśmiecha. „O co właściwie chodzi? Przecież Ania i Wojtek nawet się nie całowali” – bagatelizuje sprawę. „Nie wydaje mi się, aby przekroczyli jakieś normy. Bardzo się polubili i tyle. Ania zawsze marzyła o bracie, który otoczyłby ją taką troską jak Wojtek”. Pani Krystyna nie ukrywa niezadowolenia z tego, że TVN wyolbrzymia pewne rzeczy. W pamięci utkwiła jej scena, w której „Sambo” masował nogi „Barbie”. Jest przekonana, że to było tego wieczoru, gdy jej córka przez ponad pięć godzin pedałowała dla dobra drużyny niebieskich na rowerku. Skądinąd taki maraton musiał być dla niej nie lada wyczynem, bo odkąd w wieku 19 lat złamała nogę w kostce, ma zainstalowaną śrubę. Rodzina Wojtka także stwierdziła, że insynuacjami realizatorów programu nie należy się przejmować. Dlatego gdy bliscy Ani i Wojtka spotkali się przed wejściem do studia, ojciec największego twardziela w Domu w Sękocinie zaproponował pani Krystynie, aby na oczach telewidzów położyła mu głowę na kolanach. „Wtedy wszyscy stwierdzą, że na pewno i my mamy romans i będą mieli o czym plotkować” – przekonywał ze śmiechem.

Mogła umrzeć

Ania urodziła się w Szczecinie. „Przez przypadek właśnie tam” – mówi pani Krystyna. Będąc w ciąży, pojechała w odwiedziny do mamy. I trafiła do szpitala, z którego nie wyszła aż do porodu. Potem czekały ją jeszcze gorsze chwile. Okazało się, że Anię tak zatruto w szpitalu, że była w stanie agonalnym. Lekarka oznajmiła to pani Krystynie, beznamiętnym głosem, gdy mijały się na korytarzu. „To był prawdziwy horror” – mówi mama Ani i ucina temat. Nie chce wracać do przykrych zdarzeń. Nie chce pamiętać widoku kilkudniowej córeczki z igłą kroplówki wbitą w rączkę. Najważniejsze, że przeżyła. Po wyjściu ze szpitala też nie było różowo. Pani Krystyna była zdana na samą siebie, bo jej partner i ojciec Ani pracował w innym mieście. A córka potrafiła dać jej do wiwatu. Wciąż płakała, chorowała, za nic nie potrafiła się zaaklimatyzować w Katowicach. Po roku przeniosły się do Żywca.

Uczyła się z Golcami

Jako dziecko Ania rozrabiała jak pijany zając w kapuście. „Gdy przyjeżdżał ukochany kuzyn, o rok starszy Maciek, dom drżał w posadach” – wspomina pani Krystyna. Ale nie na samej zabawie upływało jej dzieciństwo. „Chciałam, żeby moja córka była dziewczyną do tańca i do różańca. Gdy miała trzy lata, posłałam ją do szkółki łyżwiarskiej, potem na basen. W wieku pięciu lat poszła do szkoły muzycznej. Uczyła się w klasie pianina oraz fletu, którą musiała godzić z normalną szkołą podstawową. W tej samej szkole uczyli się słynni bracia Paweł i Łukasz Golcowie z Milówki. Mama dzisiejszej gwiazdy „Big Brother” mówi, że Ania ma wiele talentów, ale jedną podstawową wadę: brak jej systematyczności. Cóż więc z tego, że ma słuch absolutny, skoro nie starczyło dobrych chęci, aby ćwiczyć? Pani Krystyna trochę żałuje, że Ania porzuciła łucznictwo, w którym, będąc w szkole podstawowej, odnosiła sukcesy. Może, gdyby starczyło jej zapału, dziś nie byłaby w Domu Wielkiego Brata, ale przygotowywałaby się do letniej olimpiady. Jednak tak naprawdę żal ma do córki tylko o jedno: że porzuciła studia na wydziale ochrony środowiska w Gliwicach. „Zawsze jej tłumaczyłam, że studia ułatwiają życiowy start” – mówi. Ania pozostawała jednak głucha na argumenty. Gdy zakochała się po raz pierwszy w życiu, dla swego chłopaka Sławka była nawet w stanie zerwać z rodzicami kontakty, bo go nie akceptowali. W ciążę zaszła z pełną świadomością, choć miała wtedy zaledwie 19 lat.

Na złość mamie

Tak jak przypuszczali rodzice – o małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Rozpadło się po sześciu latach. Ale to w rodzinie temat tabu, a zdjęcia ślubne są głęboko schowane w szufladzie. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo gdyby Ania nie spotkała Sławka, to na świecie nie byłoby pięcioletniego dziś Patryka. Zawojował całą rodzinę. Teraz wnuczek mieszka u pani Krystyny i chwilowo nie chodzi do przedszkola. Babci zależy na tym, żeby go uchronić przed komentarzami na temat jego mamy. „Nie chciałabym, żeby coś złego usłyszał o Ani, bo jest z nią bardzo związany. Chętnie powtarza, że mamusię kocha najbardziej na świecie” – mówi pani Krystyna i dodaje, że już dziś zazdrości dziewczynie, która kiedyś zostanie jego żoną.

Kto wymyśla te bzdury

”Ania nie jest materialistką” – twierdzi jej mama. „Kiedyś zaprzyjaźniła się z chłopakiem z bardzo zamożnej rodziny, ale on coś zrobił nie tak – i ona natychmiast z nim zerwała”. Nie szuka mężczyzn ustawionych życiowo. Interesują ją tacy, którzy coś sobą reprezentują. Kiedyś powiedziała, że jej ideałem jest ojciec. Typowy Koziorożec – stanowczy, zdecydowany, oczytany, mający własne zdanie na każdy temat. Ojciec bardzo sceptycznie podchodził do udziału córki w „Big Brother”. „Najbardziej obawiał się tego, że Ania zada się z Kenem. Ale teraz wie, że ten chłopak niczym jej nie zaimponuje. Ułożyliśmy nawet z Patrykiem na tę okoliczność wierszyk: Nie dla psa kiełbasa, nie dla kota spyrka, nie dla ciebie Kenie, dziadka Zbyszka córka”. Ania teraz inwestuje w siebie. Kiedy Patryk miał półtora roku, poszła na studia. Skończyła zarządzanie przedsiębiorstwem, a w tej chwili jest na uzupełniających magisterskich studiach w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest mądrą dziewczyną, która wie, czego chce. Dla niektórych mocny makijaż i styl ubierania się wystarczą, żeby nazwać ją pustą panienką. „Na początku czytałam o niej w Internecie niewybredne żarty. Teraz ci sami ludzie twierdzą, że Ania to nie tylko piękna, ale także wrażliwa, ciepła i wartościowa młoda dama” – mówi pani Krystyna. Ale są i tacy, którzy w dalszym ciągu wymyślają oszczerstwa na jej temat. Najbardziej bolesną plotką jest ta, że sad chce pozbawić Anię praw macierzyńskich. Przyjechali nawet do sąsiadki Ani dziennikarze, aby wywęszyć jakąś sensację. „Nie mam pojęcia skąd wzięła się taka plotka. Zarówno Ania, jak i jej mąż bardzo kochają dziecko” – mówi pani Krystyna. Ja też nie wiem. Patryk na nikogo nie patrzy z takim uwielbieniem jak na zdjęcia Ani. Całuje jedno z nich i mówi z czułością: „Moja mama”.

[Anita Nawrocka, Na żywo, 8 kwietnia 2002]

Poprzedni artykułNastępny artykuł