Russell Hantz – uważany za jednego z największych łotrów w historii reality show „Survivor” – rozważa wytoczenie procesu sądowego uczestnikom programu po tym, jak po trzech edycjach po raz pierwszy został wyeliminowany z widowiska.
Russell Hantz zadebiutował w „Survivor 19: Samoa”. Przez jednych znienawidzony, przez innych uwielbiany, uważany jest za jednego z najbardziej kontrowersyjnych uczestników. Hantz zasłynął głównie jako osoba, która sabotowała swoje własne plemię. Jego wielką zasługą było wielokrotne odnajdywanie ukrytych Immunitetów Nietykalności. Ponieważ dokonywał tego bez żadnych wskazówek, wielu widzów zaczęło powątpiewać w autentyczność tych zdarzeń, co wzbudziło podejrzenia o ingerencję producentów i próbę wykreowania jednego z największych czarnych charakterów w historii formatu.
Po uczestnictwie w 19 edycji „Survivor”, Russella zaproszono do udziału w „Survivor 20: Heroes vs. Villains”, gdzie wszedł w konflikt z innym weteranem widowiska – Robem Mariano, uczestniczącym wcześniej w „Survivor 4: Marquesas” i „Survivor 8: All-Stars”. Producenci show postanowili wykorzystać ten konflikt i obu panów zaprosili do udziału w 22 edycji reality show, zatytułowanej „Survivor: Redemption Island”. Program miał raz na zawsze zakończyć konflikt i rozstrzygnąć, który z zawodników jest lepszym graczem.
Do ostatecznego starcia nie doszło: Russell i Rob stanęli na czele dwóch rywalizujących ze sobą plemion. Plemię Russella nie traktowało go jednak jako lidera i w trzecim odcinku widowiska postanowiło celowo przegrać konkurencję o nietykalność, by raz na zawsze wyeliminować z programu przebiegłego Hantza. Plan powiódł się znakomicie. Russell został wykluczony z „Survivor”, a kolejnego dnia na Wyspie Odkupienia przegrał z innym zawodnikiem pojedynek o możliwość powrotu do programu na późniejszym etapie rywalizacji.
Russell, który do tej pory dwukrotnie dotarł do finału, ale ani razu nie został ogłoszony zwycięzcą, po raz pierwszy doświadczył jak to jest zostać wyeliminowanym z „Survivor”. Jego głos zaczął drżeć, a z oczu zaczęły płynąć łzy. Arcyłotr przesłonił swoją twarz czapką i oświadczył, że jest to jego ostatni raz, kiedy wziął udział w „Survivor”.
Teraz, po powrocie do domu, grozi pozostałym uczestnikom sądem. Twierdzi, że regulamin „Survivor” zabrania graczom ustawiania wyniku konkurencji, w tym „poddania się” w zawodach. „Powinienem pozwać każdego z nich, bo kontrakt mówi, że nie możesz położyć konkurencji!” – grzmi. Hantz jest oburzony faktem, że musiał opuścić reality show „w ten sposób”. Nie podoba mu się, że zawodnicy postąpili wbrew zasadom, chociaż sam – biorąc udział w poprzednich edycjach – wielokrotnie łamał umowę zawartą z producentami i stacją telewizyjną CBS, m.in. poprzez niszczenie własności prywatnej innych graczy oraz zdradzenie wielu informacji o programie na długo przed jego emisją. Co ciekawe, regulamin „Survivor” nic nie mówi o zakazie „celowego położenia konkurencji” – uczestnicy mają jedynie obowiązek wziąć udział w zawodach, niezależnie jaki będzie ich wynik.
Po swojej przegranej Russell – oprócz zastanawiania się nad wystosowaniem pozwu w stronę uczestników – postanowił także publicznie obrazić Roba Mariano. Wcześniej Hantz sam wyzwał Roba na pojedynek celem rozstrzygnięcia, kto z nich jest lepszy. Teraz nazywa go „survivorową dziwką” i zarzeka się, że sam nigdy więcej nie da się namówić na udział w kolejnym sezonie „Survivor”. „Nie jestem survivorową dziwką. Nie chcę być uważany za survivorową dziwkę, tak jak Rob” – powiedział. „Jestem zdziwiony, że nie poszedł jeszcze do Big Brothera. Do wszystkich trzech: Survivora, The Amazing Race, Big Brothera. To jest dziwka. Ja chce mieć własny program” – dodał.
Tymczasem prowadzący widowisko Jeff Probst uważa, że pewnego dnia Russella zobaczymy jeszcze w programie. „Jestem zdania, że jeśli dostanie trochę czasu, da się przekonać do powrotu. I myślę, że może jeszcze wiele pokazać i zaprezentować zupełnie nową strategię” – stwierdził.