
Jolanta Rutowicz – przez nieuwagę boksera Marcina Najmana, straciła swojego ukochanego, różowego konia.

„Jak on mógł zapomnieć o moim koniku!” – lamentuje Jolanta w rozmowie z „Faktem”. „Po tym wszystkim nie chcę już znać Marcina” – dodaje załamana. Bokser swoją lekkomyślnością przejął się nie na żarty. Postanowił za wszelką cenę znaleźć zgubę. Ale koń zniknął jak kamfora. „Jest mi naprawdę głupio” – mówi poważnie strapiony Najman. „Mam tylko nadzieję, że koń nie został porwany dla okupu. Wtedy będę go musiał odbić z chłopakami” – kończy bokser.
Koń to pamiątka Jolanty z czasów jej pracy w Anglii. Nie była wtedy jeszcze popularna, a konia wypatrzyła w salonie kosmetycznym. „Od tamtej pory był ze mną zawsze, zrobię wszystko, by go odzyskać” – mówi zrozpaczona Jolanta. Najman wraz z kumplami już zaczął przeczesywać Pragę-Północ, dzielnicę Warszawy, gdzie po raz ostatni widziano konia.
Z kolei na łamach „Faktu” Rutowicz apeluje o zwrot jej ukochanego przyjaciela. Przygotowała też nietypową nagrodę dla tego, kto pomoże jej odzyskać zgubę. „Ten, kto znajdzie konika, będzie mógł nadać mu imię” – obiecuje Jolanta.