Space Cadets

„Space Cadets”: naiwni w kosmosie

Kolejny program typu reality show zyskał rozgłos na kilka dni przed telewizyjną premierą. Zadbali o to sami twórcy, którzy tym razem bez ogródek wyjawili, jakich manipulacji dopuścili się wobec bohaterów widowiska. Dzięki tym informacjom show zaplanowane na 10 dni (od 7 do 16 grudnia) zyskało nowy wymiar i przyciągnęło więcej osób przed ekrany. Termin ogłoszenia rewelacji nie był przypadkowy. Ujrzały one światło dzienne w chwili, gdy uczestnicy byli już odcięci od wiadomości ze świata zewnętrznego i w efekcie formuła programu nie była zagrożona. Sam pomysł na nieco kontrowersyjną produkcję zrodził się blisko półtora roku temu w słynnym Endemolu.

Nietypową rozrywkę zagwarantował brytyjski Channel 4. Bohaterami „Space Cadets” zostały osoby pragnące wyruszyć na podbój kosmosu. Oprócz predyspozycji fizycznych do wykonania trudnego zadania, sprawdzono także ich… łatwowierność. W zasadzie było to jedno z najważniejszych kryteriów doboru. Ostatecznie wybrano dziewiątkę wyjątkowo naiwnych osób. Bohaterom wmówiono, że znajdują się w jednej z rosyjskich baz astronautycznych, gdzie przechodzą finałowy etap przygotowań przed wymarzoną podróżą. Na potrzeby programu przygotowano wahadłowiec. Uczestników nie poinformowano, że to jedynie replika słynnej rakiety z filmu „Kosmiczni Kowboje”. Aby jej start wyglądał wiarygodnie, wykorzystano specjalne efekty dźwiękowe oraz wibracje. Na tym manipulacja się jednak nie skończyła. Podróżnikom nie zdradzono, że ich rzekomy pobyt w kosmosie ograniczy się jedynie do… przelotu nad Wyspami Brytyjskimi. Ponadto zaplanowano im pobyt w nieużywanej brytyjskiej bazie lotniczej, która oczywiście została zaaranżowana na nowoczesne centrum lotów kosmicznych.

Pomysł z piętrową mistyfikacją nie jest całkowitą nowością w dziedzinie reality shows. Wystarczy przypomnieć program, w którym sześciu mężczyzn rywalizowało o latynoską piękność imieniem Miriam oraz 10 tysięcy funtów. Dowcip polegał na tym, że Miriam nie wyjawiła kandydatom swego małego sekretu – a mianowicie, że nie jest kobietą. Istotą programu była więc obserwacja zalotów nieświadomych mężczyzn wobec transseksualisty. W „Space Cadets” zabawa polegała na wykorzystaniu ludzkiej łatwowierności.

Reality shows zaczynały jako programy, w które kusiły szansą na obejrzenie prawdy o ludzkich zachowaniach. Bardzo szybko okazało się jednak, że uczestnicy „Big Brothera” wolą grać, niż poszukiwać prawdy o sobie samych. To skrzyżowanie telenoweli i psychodramy niebawem potrzebowało dodatkowych bodźców do rozwoju. To już nie obserwacja prostych relacji między skazanymi na siebie ludźmi, ale poszukiwanie ekstremalnych sytuacji, czy konstruowanie takich mistyfikacji, jak wyżej opisane. Sam voyeuryzm przestaje wystarczać, publiczność głodna jest ekstremów. To nie jest już gra, ale badanie granic ludzkich możliwości w służbie oglądalności i dla chwilowej sławy.

[Marcin Gazda, „MpK-A”, nr 134 / Marketing-News.pl]

Poprzedni artykułNastępny artykuł