
„To ten Michał?! Mój Kwiatkowski?!” – pyta z niedowierzaniem Krzysztof K.A.S.A. Kasowski, znany polski raper. „Słyszałem o jakimś Kwiatkowskim, który podbija Francję i śpiewa z Philem Collinsem, ale w życiu bym nie pomyślał, że to ten sam chłopak z programu” – mówi. Dwa lata temu 18-letni Michał wystąpił w „Szansie na sukces” z piosenką K.A.S.Y. – „Ja jestem macho”. Ubrany w brązowy podkoszulek, przeraźliwy chudzielec rozbroił jury poczuciem humoru. W ubiegłorocznym finale programu w Sali Kongresowej zajął drugie miejsce. „Graliśmy razem. To znaczy on śpiewał, a ja mu trochę pobrzękiwałem na gitarze. Stwierdziłem, że chyba ma lepszy głos ode mnie” – wspomina K.A.S.A. „Chwyta za serce. Kiedy był jeszcze chłopcem i śpiewał na występach szkolnych teatrzyków, wszyscy płakali. No bo jak tu się nie wzruszyć, kiedy nastolatek, krótko po stracie ukochanej mamy, śpiewa własną piosenkę: Dom” – opowiada Lidia Przybyłowicz z wydziału kultury urzędu miejskiego w Gorzowie Wielkopolskim. Piosenka ta zapewniła 13-letniemu Michałowi pierwsze miejsce na ogólnopolskim festiwalu piosenki i tańca dziecięcego w Koninie. Kilka lat później utwór nagrała na płycie Danuta Błażejczyk. „Wygrywał konkurs za konkursem. Wszyscy byli zgodni, że ma talent” – dodaje Przybyłowicz. Wielu znajomych porównuje Michała do bajkowego Kopciuszka. Gdy miał dziesięć lat zmarła mu matka. Został sam z młodszym bratem i dziadkami. Ojciec niemal przez cały czas pracował w Berlinie. „Zawsze czułam, że ma duszę artysty. Nie zachowywał się jak zwykły kilkulatek. Potrafił iść w tyle, za innymi i patrzeć w niebo. Kiedyś zapytałam go, co chciałby pod choinkę. A on mi na to, że organy. Nie chciał roweru, gry, tylko organy. Gdy dwa lata później, w nagrodę od wojewody gorzowskiego dostał pianino, o mało nie oszalał ze szczęścia. Potrafił całymi dniami grać i komponować” – opowiada Anna Kwiatkowska, babcia Michała. Talent Michała pierwsza wychwyciła Ewa Gajewska-Kiepura, nauczycielka muzyki w szkole podstawowej. „Kiedy przyniósł do mnie 'Dom’, nie mogłam uwierzyć, że to jego własny tekst. Od razu zrobiliśmy do tego podkład muzyczny, po czym Michał wyruszył z tą piosenką na podbój festiwali. I wszędzie zbierał laury” – opowiada nauczycielka. Od początku wybierał ambitny repertuar, m.in. piosenki Agnieszki Osieckiej. Miłość do piosenki francuskiej narodziła się wraz z płytą Mylene Farmer, którą podarował mu tata. „Zaczął intensywnie uczyć się języka francuskiego, chociaż w szkole miał niemiecki i angielski. Mówił, że piosenka francuska sama w sobie jest poezją” – wspomina Gajewska-Kiepura. W 2001 roku Michał podbił miejscową scenę w Splicie. Potem zawojował Międzynarodowy Festiwal Piosenki Francuskiej VISA Francophone, gdzie zajął pierwsze miejsce. Francuzi okrzyknęli Polaka odkryciem roku. Po powrocie do Polski Michał znowu musiał walczyć o przetrwanie i o to, żeby ktoś w końcu go zauważył. Wystąpił w „Szansie na sukces” i zajął drugie miejsce. Na koncert finałowy pojechał tuż po zdaniu matury. „O dziewiątej rano miał egzamin, o czternastej ekspres do Poznania, a potem do Warszawy. Zdążył i wypadł wspaniale” – wtrąca Anna Kwiatkowska. Elżbieta Skrętkowska, autorka „Szansy na sukces” przyznaje, że była pewna, iż Michał program wygra. „Był najlepszy, a mimo to w finale dostał jeden punkt, od Piaska. Reszta jury się na nim nie poznała. Bardzo żałuję, bo Michał ma i talent wokalny i sceniczny, co rzadko się zdarza. Tak bardzo mi się spodobał, że zaprosiłam go na dziesięciolecie naszego programu. Przyjechał prosto z Francji, nie czuł się urażony, bo wiedział, że od początku go wspierałam. U nas w kraju mało który zwycięzca programu robi karierę. Justyna Steczkowska czy Kasia Stankiewicz miały wsparcie w postaci rodziców, zespołu. Ktoś całkiem spoza branży ma nikłe szanse” – mówi Skrętkowska. Władze Gorzowa chętnie opowiadają o Michale, jako cudownym chłopcu, który zrobił karierę. „Co najmniej trzykrotnie przyznawaliśmy mu stypendium artystyczne, co do którego trzeba spełnić wiele kryteriów – m.in. przedstawić plan rozwoju artystycznego i dwie niezależne opinie z różnych instytucji” – wyjaśnia Jolanta Cieślak, rzecznik gorzowskiego urzędu. Babcia Michała ma jednak żal do władz miasta, że w chwili, gdy wnuk szczególnie potrzebował pomocy finansowej, został na lodzie. „Kiedy dostał propozycję studiowania we Francji, wystąpił do urzędu miasta o stypendium, ale go nie dostał. Tylko ja wiem, ile błagalnych pism wysłaliśmy. Tata Michała jest na rencie, my oboje na emeryturze, nie stać nas było na finansowanie pobytu we Francji” – wzdycha Kwiatkowska. „Uznaliśmy, że są inni młodzi ludzie, którzy w tym momencie bardziej potrzebują wsparcia niż Michał. Poza tym studia na romanistyce trudno uznać za jakąkolwiek dziedzinę artystyczną” – stwierdza Przybyłowicz. Tymczasem Michał specjalnie wybrał romanistykę, żeby móc podszkolić język francuski i bez wstydu występować na paryskich scenach. Stypendium nie dostał, ale i tak spakował się w jeden plecak, po czym wyruszył na podbój Francji. Dostał się na Sorbonę, na wydział literatury i nauki o języku. W wolnym czasie zarabiał na utrzymanie, grając w paryskich pubach i kawiarenkach. Studiował, pracował i chodził na castingi. Jak opowiada babcia Michała, chłopak wstaje codziennie przed szóstą, po czym cały dzień ćwiczy. Anna Kwiatkowska nie ma wątpliwości, że ukochany wnuk do Polski już nie wróci. „Bo i po co? Przecież nie po to, żeby dać sobą pomiatać w jakimś kolejnym programie, typu Idol!” – obrusza się kobieta. W „Akademii Gwiazd” Michał wystąpił z takimi sławami, jak Phil Collins, czy Julio Iglesias. „Zobaczymy, co będzie, gdy skończy się program. Miejmy nadzieję, że autorzy Star Academy otoczą finalistów większą opieką, niż to ma miejsce w Polsce. W sumie Chopin też musiał wyjechać do Francji, żeby go docenili” – mówi K.A.S.A.
[Kulisy]