Program „Rolnik szuka żony” podbił serca polskich widzów, jednak nie najlepsze zdanie o nim ma prof. Magdalena Środa. Znana feministka w ostrych słowach skrytykowała popularny show, zarzucając mu poniżanie kobiet. Środzie nie podoba się również widowisko „Kto poślubi mojego syna?”.
Magdalena Środa jest zdania, że show TVP1 propaguje traktowanie kobiet jako domowej siły roboczej. – W normalnych warunkach trudno byłoby zrozumieć, dlaczego przed tym seksistowskim programem zasiada kilka milionów widzów. Choć niewątpliwie rolnicy mają problem ze znalezieniem osób do brudnych robót, takich jak skubanie pierza, sprzątanie, mycie garów. Tradycyjna żona jest do tego najlepsza. Rolnik dziś jest bardzo nowoczesny, obsługuje wiele maszyn, ale jego wypasione (bo takie są w programie) gospodarstwo potrzebuje żony, czyli osoby do prac, którymi rolnik gardzi. Program ma zwiększyć podaż żon, ale przede wszystkim zaspokoić ciekawość gawiedzi. Gawiedź na co dzień ciekawości światem nie przejawia, ale od czego telewizyjni macherzy?! Ciekawość się wykreuje! – pisze prof. Środa w „Gazecie Wyborczej”.
Jeszcze ostrzej feministka ocenia program TVN-u „Kto poślubi mojego syna?”. – Szczytem kreacji jest największe gówno wszech czasów, mianowicie program „Kto poślubi mojego syna?”. To właściwie siermiężna relacja z prowincjonalnego targu niewolnic. Nabici i wytatuowani młodzieńcy oraz ich prymitywne mamuśki (w realnym świecie nie ma takich kobiet) oceniają zgromadzone w programie kobiety. Jak bydło. Rozmawiają o ich „cyckach”, czystości, każą jeść ślimaki, bawią się wzajemną agresją i konkurencją pań. Młodzieniec z lubością troglodyty przebiera w swoim „miniharemie”, pobiera pojedyncze sztuki na noc, a mamuśka się cieszy, że widzi w jego łóżku akurat tę, a nie inną, choć ma pretensje do „przelecianej” dziewczyny, że nie robi synkowi śniadanka. Bo żony powinny być ciągle w „roomserwisie” – pisze Środa.
– Jeśli ktoś, oglądając ten program, nie ma poczucia, że je gówno, to znaczy, że spustoszenie intelektualne, emocjonalne, moralne, cywilizacyjne, do którego doprowadziła medialna żądza zysku, jest naprawdę gigantyczne (nie obawiam się, że obrażam wydawców programów, bo wiem, że wszystko im wynagradzam lokowaniem produktu). I nikt się nie oburza! Nikt nie protestuje! (…) Rozrywka ma przecież swoje prawa! A gawiedź prawo do rozrywki! Gender? Nie! Nie ma tam żadnego gender. „Kto poślubi mojego syna?” to świat bez gender, a więc jak najbardziej zgodny z naszą tradycją – czytamy.
[Gazeta Wyborcza]