Kuchenne rewolucje

Kolejny restaurator oskarża Magdę Gessler: „Wykorzystali nas jak małpki i zrobili sobie naszym kosztem cyrk”

Magda Gessler i Tomasz Kozibąk w restauracji Feniks | fot. Facebook

– „Kuchenne rewolucje” to był jeden wielki czeski film. Nikt nie wiedział, co się wokół dzieje. Przyjechali na pięć dni, wykorzystali nas jak małpki i zrobili sobie naszym kosztem cyrk wyemitowany w telewizji – opowiedział o kulisach programu Tomasz Kozibąk z Lędzin.

Tomasz Kozibąk z Lędzin zdradził kulisy powstawania „Kuchennych rewolucji”. Jego restauracja „Feniks” chyliła się ku upadkowi. Knajpa istniała od 2013 roku i już od samego początku szło nie najlepiej. Miesięczny koszt utrzymania restauracji wynosił około 10 tysięcy złotych, za remont Kozibak zapłacił 30 tysięcy. Wszystko na kredyt. Decyzja o zgłoszeniu się do programu nie była łatwa. Właściciel chciał poradzić sobie z problemami sam.

– Na początku szukałem innego sposobu. Robiliśmy dyskoteki dla młodzieży, imprezy karaoke albo potańcówki w stylu lat 70. i 80. Próbowaliśmy też swoich sił w cateringu. Niestety, nic nie przynosiło efektów, pojawiła się frustracja. Pojechałem do pracy w Niemczech w charakterze opieki dla osoby starszej. To była niewidoma 90-latka, bez ręki, z demencją. Potrzebowała całodobowej opieki. To było trudne wyzwanie, miałem dosłownie dwie godziny przerwy w ciągu dnia na złapanie oddechu. Ze stresu w ciągu nieco ponad miesiąca schudłem 6 kilogramów – powiedział właściciel restauracji w rozmowie z Serwislokalny.com.

Kiedy skończyły się pomysły na ratowanie interesu, Kozibąk poprosił o pomoc Magdę Gessler. – Widziałem, że restauracje po „Kuchennych rewolucjach” jakoś funkcjonują, więc postanowiłem spróbować. Nie zależało mi na żadnych kokosach, ale żeby przynajmniej zacząć wychodzić na zero: móc na bieżąco spłacać kredyt, opłacać pracowników i mieć parę groszy dla siebie.

Twierdzi, że współpraca nie wyglądała tak, jak to sobie wyobrażał. – Wiedziałem, że będzie mi wyrzucać jakieś błędy i że będzie momentami ostro, byłem na to przygotowany. Liczyłem, że później jakoś się poukłada. Wierzyłem, że rzeczywiście jest tak, jak pokazują w telewizji. Jeszcze przed przyjazdem ekipy filmowej śmialiśmy się z pracownikami: w pierwsze dwa dni będzie wojna, na trzeci dzień będziemy się godzić, a w czwarty to już całować.

Rzeczywistość, według Kozibaka, okazała się jednak całkiem inna. – „Kuchenne rewolucje” to był jeden wielki czeski film. Nikt nie wiedział, co się wokół dzieje. Przyjechali na pięć dni, wykorzystali nas jak małpki i zrobili sobie naszym kosztem cyrk wyemitowany w telewizji.

Właściciel twierdzi, że ekipa „Feniksa” czekała w pełnej gotowości na pojawienie się Gessler ponad 8 godzin. – Była wulgarna, skakała po tych naszych lożach, piszczała i krzyczała. Nie wszystko pokazali w telewizji. Jej zachowanie to była jedyna rzecz o której w telewizji nie kłamią: ona rzeczywiście jest taka chamska, jak ją pokazują. I mówię to z pełną premedytacją. Wcześniej jeszcze myślałem, że wiadomo, przed kamerami pokrzyczy i tak dalej, ale poza kamerami będzie można z nią normalnie porozmawiać. Nie dało się, nie było z nią kontaktu prywatnie. Ja próbowałem i moi pracownicy próbowali, nic z tego – mówi.

– W restauracji „Feniks” (po rewolucji „Modra Pyza”) są aż trzy sale. Reżyserka wybrała jednak jedno pomieszczenie barowe, gdzie klienci przychodzili posiedzieć przy alkoholu. W programie pokazali jakby cała nasza restauracja to była tylko ta jedna mała pipidówka. Wybrali najmniej reprezentacyjne pomieszczenie, żeby pokazać jak największy efekt push-up jak najniższym kosztem. Ta sala była najmniejsza, więc najłatwiej było ją zrobić – wystarczyło wyrzucić stare loże, dać cztery nowe stoły, kilka krzeseł i pomalować – opowiada Kozibak.

– Nie pokazywali też rzeczy kompromitujących Magdę Gessler. Podała nam przepis na gołąbki, a później nas opieprzyła, że się rozwalają. Ja jej powiedziałem: pani Magdo, ale to jest według pani przepisu. Tego nie było w programie. Zupełnie też inaczej było z tą galaretą, z roladami, ze skręconą kostką kelnerki. Długo by wymieniać.

Kozibąk niemile wspomina także moment, w którym Gessler kazała jemu oraz pracownikom restauracji zjeść zgniłe ogórki. – Kazała nam wpierdalać ogórki. Zostały one kupione tego samego dnia w sklepie niedaleko restauracji. Ja miałem jakiś zgniły ogórek i wyrzuciłem go do śmietnika. Ona kazała mi go wyjąć, wypłukać i zjeść. Inaczej odejdzie i nie będzie rewolucji – opowiada bohater „Kuchennych rewolucji”.

Właściciel restauracji twierdzi, że twórcy programu dopuścili się mobbingu. Według niego rewolucja zrobiona była na potrzeby jak najbardziej kontrowersyjnego show i twórców nie interesował los knajpy. Ta zresztą upadła. – Zaraz po tym jak pojechała ekipa filmowa, zrobił się w restauracji większy ruch, ale jeszcze niewystarczająco. Lepiej było po emisji programu w listopadzie. Niestety takie zainteresowanie trwało zaledwie dwa tygodnie, później znowu wszystko wróciło do stanu sprzed „Kuchennych rewolucji”. 23 grudnia to był ostatni dzień, kiedy lokal był czynny. Teraz kończę rozprawiać się z formalnościami administracyjnymi, a jutro wieczorem jadę do pracy za granicę. Dostałem etat w czterogwiazdkowym hotelu, mam nadzieję dzięki pracy za granicą spłacać kredyt i jakoś się odbić – mówi Kozibak.

Sta­cja TVN wydała już oficjalne oświadczenie w sprawie informacji, które przekazał mediom Kozibak. – Prze­pro­wa­dze­nie zmian w funk­cjo­no­wa­niu re­stau­ra­cji wy­ma­ga dys­cy­pli­ny, po­nie­waż za­da­nie i czas, jakim dys­po­nu­je Magda w pro­gra­mie jest ści­śle okre­ślony – w każ­dym od­cin­ku są to 4 dni. Tak też było w trak­cie re­wo­lu­cji re­stau­ra­cji „Fe­niks”, któ­rej wła­ści­cie­lem jest Pan Tomasz Ko­zi­bąk. Magda Ges­sler zro­bi­ła wszyst­ko, żeby wskrze­sić biz­nes Pana To­ma­sza oraz prze­ko­nać wła­ści­cie­la do świe­że­go i do­bre­go je­dze­nia i zmie­nić na lep­sze nie tylko wy­gląd re­stau­ra­cji, ale także jego ro­zu­mie­nie od­po­wie­dzial­no­ści, która spo­czywa na re­stau­ra­to­rze. Pod­czas kon­tro­l­nej wi­zy­ty, po­tra­wy oka­za­ły się da­le­kie od po­le­ca­nych przez nią stan­dar­dów. Mimo to Magda dała re­stau­ra­to­ro­wi bar­dzo duży kre­dyt za­ufa­nia, uspra­wie­dli­wia­jąc go mło­dym wie­kiem i bra­kiem do­świad­cze­nia, ale wierzy­ła, że bę­dzie cięż­ko pra­co­wał na swój suk­ces na­pra­wia­jąc po­peł­nio­ne błędy. „Ku­chen­ne re­wo­lu­cje” są obec­ne na an­te­nie TVN od 8 se­zo­nów, a za­sa­dy pro­gra­mu po­zo­sta­ją nie­zmien­ne. Tak było i w tym przy­pad­ku – czy­ta­my w oświad­cze­niu biura pra­so­we­go sta­cji TVN.

Poprzedni artykułNastępny artykuł