– „Kuchenne rewolucje” to był jeden wielki czeski film. Nikt nie wiedział, co się wokół dzieje. Przyjechali na pięć dni, wykorzystali nas jak małpki i zrobili sobie naszym kosztem cyrk wyemitowany w telewizji – opowiedział o kulisach programu Tomasz Kozibąk z Lędzin. Czytaj