Tygodnik „Wprost” grzmi, że Magda Gessler, popularna restauratorka, która w telewizyjnym show uzdrawia polskie restauracje, sama ma problemy z prowadzeniem gastronomicznego biznesu. Redaktorzy dotarli do dokumentów, z których wynika, że konto flagowej restauracji „U Fukiera” zostało zajęte przez komornika. Tymczasem Gessler ostro odpowiada: „Zróbcie tak, żeby gazeta szła jak woda bez lipnych okładek z moim wizerunkiem”.
Na łamach „Wprost” czytamy, że 5 kwietnia do lokalu Magdy Gessler na warszawskiej starówce „U Fukiera” zgłosił się komornik Andrzej Kulągowski z Sądu Rejonowego Warszawa Żoliborz. Ze względu na niezapłacone długi restauratorki komornik dokonał zajęcia praw majątkowych do restauracji oraz jej przyszłych zysków.
„Wprost” ustalił, że restauratorkę ściga o zapłatę prawnik Marek Małecki. To gwiazda palestry, obrońca byłego ministra sportu Tomasza Lipca i producenta filmowego Lwa Rywina. Takie same zajęcie komornicze zostało nałożone na Zielnik Cafe i Leon – dwie inne spółki gastronomiczne Magdy Gessler. Zdaniem tygodnika kwota długu wraz z odsetkami wynosi 67 tys. zł.
Zdaniem tygodnika restauratorka ma poważne problemy: nie może podejmować kluczowych decyzji w firmie, ma utrudniony dostęp do kredytów bankowych, a komornik przejmuje to, co spółka zarobi. Wierzyciel może również podejmować wszelkie działania, które są niezbędne do zaspokojenia go na drodze egzekucji.
Podobno również inne warszawskie restauracje (Venezia, Ale Gloria) oraz Wentzl w Krakowie wraz z siecią barów MGEat przynoszą straty. Wszystkimi tymi biznesami zarządza spółka Food Zone. Według sprawozdania finansowego opublikowanego w ubiegłym roku Venezia miała 222 tys. zł na minusie, zaś AleGloria 21,5 tys. zł straty. Food Zone to wspólny biznes samej restauratorki oraz Jacka Kozińskiego, jej wieloletniego przyjaciela, znanego biznesmena w branży deweloperskiej i zarządcy nieruchomości komercyjnych. Zysków nie przynosi też marka MG Home sprzedająca garnki, patelnie i akcesoria kuchenne polecane przez Magdę Gessler.
Magda Gessler w oficjalnym oświadczeniu odniosła się do stawianych zarzutów. – Miałam prywatny dług niezwiązany z działalnością restauracji. Spłaciłam. W wyniku nieporozumienia do „Fukiera” zawitał komornik. I już mamy okładkę. Gdyby panowie dziennikarze wpadli wieczorem do „Fukiera”, zobaczyli jaki tam jest ruch, spojrzeli na ceny w menu, to by wiedzieli, że kwota, która ma „zrujnować” moje przedsięwzięcie kulinarne równa się sumie kilkudniowego utargu restauracji – czytamy.
– Teza jest taka, że nie powinnam szerzyć oświaty kulinarnej w całym kraju, tylko siedzieć na czterech literach i osobiście doglądać interesu. Ale to też teza nieprawdziwa, bo tych kilka lokali, które do mnie należy, kręci się znakomicie, a inne też dają sobie radę. Lepiej, gorzej – składa się na to wiele czynników – nie zawsze zależnych ode mnie. A że niektóre restauracje mają straty… cóż… inwestują. Wyrwane liczby czasami nic nie znaczą, trzeba zobaczyć całość – pisze restauratorka.
– Dziennikarze „Wprost” ubolewają nad moim losem. Zaniedbuję ponoć interesy pracując dla telewizji TVN. Redaktorzy znają się na biznesie? To śmiało, zróbcie tak, żeby gazeta szła jak woda bez lipnych okładek z moim wizerunkiem i tekstów o wymyślonych kłopotach – czytamy dalej.