Dla Kourtney Moon, uczestniczki „Survivor 24: One World”, udział w programie stał się prawdziwym koszmarem. Złamana ręka, dwukrotna konieczność dokonania powtórnego złamania na skutek nieprawidłowych działań lekarzy, a wreszcie nowotwór i utrata pracy. Dla producentów „Survivor” i prowadzącego Jeff Probst te zdarzenia to jednak nic istotnego. Podczas finału widowiska dla Kourtney nie znaleźli ani sekundy czasu antenowego.
28-letnia Kourtney Moon, jedna z uczestniczek „Survivor 24: One World”, nie miała szczęścia podczas występowania w programie. Już w pierwszym odcinku podczas wykonywania zadania doznała poważnego złamania nadgarstka. Do akcji wkroczyła pomoc medyczna. Dalsze badania wskazały na konieczność przeprowadzenia operacji, przez co przygoda Kourtney z „Survivor” bardzo szybko dobiegła końca.
Dla Kourtney był to jednak dopiero początek komplikacji. Po czasie okazało się, że ręka została źle złożona przez lekarzy i konieczne było dokonanie ponownego złamania. Na tym jednak się nie skończyło. Lekarze ponownie w sposób niewłaściwy dokonali złożenia ręki i konieczne było dokonanie kolejnego złamania.
Jakby tego było mało, z powodu długotrwałej fizykoterapii Kourtney została zwolniona z pracy, a po udziale w „Survivor” zachorowała na raka. Na nic zdały się badania medyczne przeprowadzone przez lekarzy na polecenie producentów reality show, które odbyły się jeszcze przed wystąpieniem w programie. Specjaliści nic nie wykryli.
Przygoda z „Survivor” przyniosła Kourtney same kłopoty. Nawet zeszłotygodniowy finał nie dostarczył jej żadnego zadośćuczynienia. Dziewczyna musiała przymusowo zjawić się w emitowanym na żywo show „Survivor: Reunion” i spotkała się z całkowitą ignorancją ze strony producentów i prowadzącego Jeffa Probsta, który nie poświęcił jej ani jednej sekundy uwagi.
– Jestem wściekła. Jak te dupki mogą spać w nocy? – napisała Kourtney na Twitterze. – Beznadziejny weekend. Nie oczekiwałam czasu na antenie, nie chciałam tam być. Chciałam jedynie być z moim synem w dniu matki – dodała.