Dokumentalne

„The Real Housewives”: show w TV, śmierć w realu

Russell z żoną Taylor podczas premiery filmu Green Hornet w Hollywood | fot. ASSOCIATED PRESS

Udział w reality show bywa często początkiem kariery, ale może też prowadzić do samobójstwa. Russell Armstrong jest ostatnim z kilkunastu samobójców, bohaterów amerykańskich reality show.

Russell z żoną Taylor podczas premiery filmu Green Hornet w Hollywood | fot. ASSOCIATED PRESS
Russell z żoną Taylor podczas premiery filmu Green Hornet w Hollywood | fot. ASSOCIATED PRESS

47-letni Armstrong z żoną i córką wystąpił w reality show „The Real Housewives of Beverly Hills” („Prawdziwe Kury Domowe z Beverly Hills”), emitowanym na antenie Bravo TV. Program, który od 2006 roku pokazywany był w USA, nawiązuje do popularnego serialu „Gotowe na wszystko” („Desperate Housewives”). Tyle że tym razem pary są prawdziwe. Ich życie filmowane jest przez 24 godziny na dobę, a potem producenci wybierają co bardziej soczyste sceny.

Russell Armstrong i jego żona zostali wybrani – jak powiedział im ktoś z ekipy produkcyjnej – bo byli „katastrofalną” parą. Podczas nagrywania programu dochodziło do małżeńskich awantur, aż wreszcie żona Russella złożyła pozew rozwodowy. Emisję programu zakończono w styczniu tego roku. 5 września miała ruszyć kolejna odsłona cyklu, która została już w całości zrealizowana. Zapowiadano sceny z terapii małżeńskiej i z zakupów żony Russella, która miała kupować seksowną bieliznę, by ratować małżeństwo. Plany producentów pokrzyżował jednak Russell. Jego ciało znaleziono w domu przyjaciela, gdzie mieszkał po separacji z żoną.

Po śmierci rodzina i znajomi zaczęli ujawniać, jak naprawdę wyglądało życie Armstrongów. Formuła programu opiera się na tym, że wybierani są do niego milionerzy. Armstrongowie nie byli tak bogaci, jak mogli sądzić widzowie, ale trzymali fason, by nie odstawać od innych par. W programie pokazano przyjęcie urodzinowe za 60 tys. dolarów dla ich czteroletniej córki. Tak naprawdę Russell, inwestor giełdowy, był w finansowych tarapatach. Po śmierci okazało się, że miał 12 mln dolarów długów.

Nie pomogło mu także to, że w programie przedstawiony został jako nieczuły sztywniak, tabloidy spekulowały o jego kłopotach z potencją, zaś żona publicznie oskarżała go o przemoc. Russell skarżył się przyjacielowi, że „to niewiarygodne, jak program telewizyjny może zniszczyć życie”. Matce mówił: „W tym sezonie po prostu mnie ukrzyżują. Nie przeżyję tego”.

Członkowie rodziny przebąkują o procesie, który wytoczą telewizji. Są przekonani, że udział w reality show przyczynił się do samobójstwa Armstronga. Żona i matka na razie milczą w tej sprawie.

To nie pierwszy przypadek, gdy uczestnik reality show w USA popełnia samobójstwo. Było ich już kilkanaście. Życie odebrała sobie m.in. uczestniczka programu „Pirate Master” Cheryl Kosewicz. Wcześniej zabił się jej chłopak, z którym spierała się, czy powinna wziąć udział w show.

Samobójcy z reality show zwykle mają kłopoty osobiste, ale nie zawsze związane z programem. Psycholodzy tłumaczą w mediach, że do twego typu programów zwykle zgłaszają się osoby mające niskie poczucie własnej wartości, które chcą je podbudować przez zdobycie sławy. Są więc nieodporne na złe skutki tej sławy, jak np. ujawnianie w mediach negatywnych szczegółów ich życia osobistego.

Inni zwracają uwagę, że producenci programów w imię oglądalności posuwają się za daleko, np. podczas kręcenia „The Real Housewives” pojono uczestników alkoholem, by mniej się hamowali.

Telewizja Bravo zastanawia się obecnie, które fragmenty spośród nagranych już odcinków reality show zaprezentować widzom. Armstrongowie byli najbardziej barwnymi bohaterami programu. Na razie poinformowano, że program jest ponownie montowany. Telewizja nie wspomina o tym, by w obliczu tragedii zrezygnować z emisji show.

[Dominika Pszczółkowska, Gazeta Wyborcza]

Poprzedni artykułNastępny artykuł