Agnieszka Frykowska, która od kilku lat stara się uzyskać odszkodowanie za morderstwo, jakiego banda Charlesa Mansona dokonała na jej dziadku Wojtku Frykowskim, wybiera się niebawem do Stanów Zjednoczonych, aby zawalczyć o spadek osobiście.
Masakra miała miejsce 9 sierpnia 1969 roku, kiedy to Frykowski przebywał w posiadłości Romana Polańskiego w Beverly Hills w Kalifornii. Członkowie sekty Charlesa Mansona wdarli się do domu reżysera i zamordowali jego ciężarną żonę – Sharon Tate, a także trójkę przyjaciół: Jaya Sebringa, Stevena Parenta, a także dziadka Agnieszki Frykowskiej – filmowca Wojciecha Frykowskiego. Rodziny zamordowanych od lat walczą o odszkodowanie. „Jest to długa i ciężka praca moich prawników i myślę, że trzeba być cierpliwym, żeby osiągnąć swój cel. To jest spadek po moim dziadku, Wojciechu Frykowskim” – opowiada „Frytka”.Nie chodzi jednak o spadek – jak od jakiegoś czasu wciąż powtarza gwiazda „Big Brothera”, a o odszkodowanie. Manson napisał bowiem wspomnienia, które okazały się bestsellerem i obecnie trwa walka o miliony dolarów. „Sprawa jest w toku, za dużo nie mogę niestety mówić. Niedługo będę musiała wybrać się do Ameryki, natomiast rzeczywiście okazuje się, że nie jest to takie proste” – mówi Frykowska w rozmowie z WP.pl. „Ofiary rodzin, włącznie z moją rodziną, wniosły oskarżenie przeciwko zabójcom o odszkodowanie za śmierć, tak nietypową i tak brutalną” – wyjaśnia.