Podobno w ubiegłym tygodniu do ostatniej chwili nie było pewne, czy Jola wróci. Poważnie kontuzjowany Conrado Moreno leżał w szpitalu, a regulamin w takich sytuacjach przewiduje przywrócenie zawodnika, który odpadł jako ostatni. Co więcej, teoretycznie Rutowicz nie miała żadnego wyboru: jeżeli producenci tak by zdecydowali, jej odmowa równałaby się 100 złotych złotych kary – twierdzi plotkarska witryna.
„Ona miała być w piątek w programie! Tak przynajmniej myśleli producenci, którzy nie spodziewali się, że przysporzy im tyle problemów. Rutowicz po prostu ich wystawiła! Nie pojawiała się na treningach i nie było z nią żadnego kontaktu. Nie odbierała telefonów, nie można było się z nią spotkać, nic. Do ostatnich godzin nie było wiadomo, czy w ogóle się pojawi. Producenci musieli więc sami zdecydować, że z niej rezygnują. Nie mieli wyjścia, nie mogli ryzykować klęską programu na żywo. To wybawiło ją od kary finansowej. Wymyślili więc naprędce komedię z telefonem od Conrado. Gdyby weszła na lodowisko, mogłoby dojść naprawdę do wielkiej afery. Jola i jej partner w ogóle nie byli przygotowani, a ona sama pewnie nie oszczędziłaby też słów krytyki wobec jury” – powiedział anonimowy informator.
Pudelek.pl konkluduje, iż Rutowicz „nie jest wcale taka głupia. Zadbała o to, żeby nie dało się jej pociągnąć do odpowiedzialności. 'Chciałam wystąpić, ale nikt się ze mną nie skontaktował’ – może się bronić w sądzie”.