Gay Army

„Gay Army”: stereotypy czy rozrywka?

W lipcu w Polsacie zobaczymy reality show, w którym dziewięciu najbardziej zniewieściałych skandynawskich gejów przechodzi trening wojskowy w US Army. Czy to prymitywna zabawa gejowskimi stereotypami, czy też dobra rozrywka? A może urzeczywistnienie gejowskich fantazji o prawdziwych mężczyznach?

Pomysłodawcami programu „Gay Army” są liberalni Skandynawowie, a konkretnie Duńczycy, którzy wpadli na pomysł, żeby zniewieściałych, namiętnie używających szminki mężczyzn, poddać wojskowemu drylowi. „Żołnierze” dostali się w brutalne łapy autentycznego amerykańskiego instruktora Tony’ego Rosenbuma. Ten funduje im piekło: morderczy poligon, wycieńczające ćwiczenia, musztry i oczywiście wykrzykiwane wściekłym głosem zniewagi i obelgi.

Zwiastun programu wygląda przezabawnie, wykorzystuje kontrast między światami, które dotąd nie miały prawa się spotkać. Z jednej strony mamy więc rygor, nacisk na męstwo, bohaterstwo i sprawność fizyczną, z drugiej – wymuskanych chłopców w makijażu, którzy w wojskowej łazience przymierzają sukienki i nakładają szminkę na usta. „Jestem skandalicznie piękny!” – mówi jeden z „rekrutów”, przeczesując palcem świeżo depilowane brwi. Tony Rosenbum niczym krwiożerczy drapieżnik – przyzwyczajony do szkolenia mięczaków na pozbawione litości maszynki do zabijania – rzuca się na swoje nowe ofiary: skandynawskich gejów. Ci żartują sobie z niego – podczas ćwiczeń z boksu delikatnie muskają worek treningowy swoimi wątłymi rączkami po manicure, albo wymachują torbami wojskowymi kręcąc pośladkami. Rosenbums ma jednak przed sobą „poważne” zadanie: przygotować „poborowych” do starcia z prawdziwymi żołnierzami. Są więc lekcje strzelania z karabinów maszynowych, instruktaż walki wręcz, godziny przedzierania się przez poligonowe zasieki i okopy. Sądząc po zwiastunie, „Gay Army” to komedia (jak śmieszna, zobaczymy) grająca na dwóch skrajnych stereotypach: najtwardszych na świecie US marines i najbardziej zniewieściałych gejów. Na cykl składa się sześć godzinnych odcinków, które będzie można zobaczyć w Polsacie w czwartki o 23:30.

Na stronach internetowych trwa debata między gejami ze Stanów Zjednoczonych i Europy na temat „Gay Army”. Amerykanie dziwią się, że Skandynawowie – rzekomo „postępowi” – mogli zrobić tak stereotypowy program. Ci z kolei odpowiadają, że właśnie w związku z tym, że są postępowi, mogą się śmiać z takich programów i nie zamieniać ich w kolejny powód do dramatycznego konfliktu społecznego. „Jeżeli powielanie stereotypów na temat 'zniewieściałych gejów w męskim świecie’ ma być żartem, to brawo!” – pisze jeden z dyskutantów z Ameryki. „Ten program zakłada, że geje nie mogą służyć w armii. U nas w USA właśnie tak jest. Pewnie Bush i reszta oglądali ten g… program” – czytamy. Skandynawowie są jednak przekonani, że program „Gay Army” nie miał na celu prezentowania racji żadnej ze stron w debacie o służbie gejów w armii, lecz raczej miał być zabawą przeznaczoną dla telewizyjnego kanału rozrywkowego. Bartosz Żurawiecki, autor gejowskiej powieści „Trzech panów w łóżku, nie licząc kota” i krytyk filmowy, mówi, że zobaczy pierwszy odcinek: „Skandynawowie są czuli na punkcie homofobii, więc nie sądzę, żeby ten show mógł obrażać gejów. Z drugiej strony reality show jest rozrywką i nie będzie się starał udowodnić, że geje się do armii nadają”.

[Sebastian Łupak, Gazeta Wyborcza]

Poprzedni artykułNastępny artykuł