

Burnett uwielbia budować ekstremalny wręcz dramatyzm przedstawienia, świetnie do tego celu wykorzystuje oprawę dźwiękową spektaklu. O ile może to razić w wyprodukowanych przez niego serialach, o tyle w bokserskim show zdaje egzamin w 100 procentach. W tym wypadku o sile widowiska nie stanowią dialogi. Nie chcemy przyglądać się zawodnikom sprzeczającym się ze sobą – chcemy oglądać walkę. O wyjątkowości show stanowią jego uczestnicy. Nie mamy tu do czynienia z wymuskanymi mężczyznami jak w „Gladiatorach”, weekendowymi poszukiwaczami przygód z „Wyprawy Robinsona”, czy domorosłymi talentami muzycznymi z „Idola”, którzy po nieudanym występie w programie mogą powrócić do swojego normalnego, przeciętnego życia. W przypadku „The Contender” oglądamy chłopaków z nizin społecznych, których jedyną pasją jest boks, a marzeniem zdobycie głównej nagrody w programie – miliona dolarów. Tym, którym się nie powiedzie, los raczej nie da drugiej szansy na odmienienie swojego życia. Czasem wysokość stawki, o jaką walczą zawodnicy, powoduje, że program źle się ogląda. Zawodzą również prowadzący show Stallone i Sugar Ray, przedstawiciele typu macho z lat 80, a dziś panowie w średnim wieku, którzy nie unikają wizyt u kosmetyczek.
Bokserzy biorący udział w programie zostali podzieleni na dwie drużyny po 8 zawodników: Wschód (niebieskie spodenki) i Zachód (żółte). Pierwszym zadaniem zespołów był wyczerpujący bieg na wzgórze, na którym znajduje się słynny napis „Hollywood”. Wygrywająca drużyna miała prawo wybrać pierwszą parę zawodników, która zmierzy się na ringu. Przegrany bokser musiał odejść z programu. Bieg wygrali przedstawiciele Zachodu. Postanowili, że najmniej doświadczony zawodnik z ich ekipy, Alfonso (w karierze 11 zwycięstw, 2 porażki, 1 remis, 4 walki zakończone przez KO), będzie walczył z najmniejszym z chłopaków ze Wschodu, Jeffem (16 zwycięstw, 2 porażki, 0 remisów, 10 walk zakończonych przez KO). Alfonso, zaskoczył wszystkich, stwierdzając, że chce innego przeciwnika. Postanowił zmierzyć się z Peterem Manfredo, który przez wielu uważany był za najlepszego pięściarza w ekipie Wschodu (21 zwycięstw, 0 porażek, 0 remisów, 10 walk zakończonych przez KO). Najbardziej zdziwiony decyzją Zachodu był Manfredo. „Naprawdę nie wiem na czym polega ich strategia, ale po tej decyzji darzę Alfonso dużym szacunkiem. Chłopak musi mieć wielkie serce do walki” – powiedział. Również Alfonso podkreślał, że mimo swojej decyzji czuje respekt przed Peterem. „Doceniam jego doświadczenie. W ringu będzie nieustępliwy. Ale wiem, że jestem w stanie go pokonać. Jeśli pokonam ich najlepszego zawodnika, cała drużyna Wschodu będzie załamana” – podkreślał. Realizatorzy show pokazali, jak w nocy poprzedzającej pojedynek, Alfonso wszedł na ring, na którym miała odbyć się walka i wyobrażał sobie siebie jako zwycięzcę podnosząc ręce nad głowę w geście tryumfu. „Jeśli wierzysz w siebie, wszystko jest możliwe” – komentował zdjęcia lektor. Natomiast Manfredo, tuż przed walką, rozmawiał z żoną i przytulał córeczkę. Wyglądał na zdenerwowanego faktem, że jego losy w programie rozstrzygną się tak szybko. W jego umiejętności nie wątpiła żona. „Peter jest najlepszym zawodnikiem w tym show. Rozwali wszystkich” – mówiła do kamery.
Koledzy Alfonso martwili się o wynik pojedynku, ale odwaga młodego pięściarza robiła na nich wrażenie. „To będzie najważniejsza walka w jego karierze. Nawet jeśli przegra, nie będzie wstydu. Zostanie pokonany przez jednego z najlepszych” – mówili. Realizator programu zaprezentował rozgrzewkę zawodników przed pojedynkiem. Malutki Alfonso patrzył w lustro i szeptał: „Ktoś jest w tarapatach. Peter jest znacznie potężniejszy i wyższy, ma większy zasięg ramion. Wydaje się też, że jest szybszy od przeciwnika. Ktoś naprawdę jest w tarapatach!” – mówił. Kiedy pojedynek dobieg końca, to Alfonso stał na linach w narożniku z wysoko podniesionymi w górę rękami w geście zwycięstwa. Dokładnie tak, jak to sobie wyobrażał. W tym czasie Manfredo płakał w szatni, a żona i córka ze smutkiem przyglądały się pokonanemu pięściarzowi. „Czuję się, jakby wewnątrz mnie palił się ogień. Walczyłem odkąd skończyłem 5 lat? Co ja teraz zrobię?” – mówił ze łzami w oczach…
[o2.pl]