Polska

Życie jak reality show?

Mówimy do siebie zdaniami z reality show, ubieramy się jak bohaterowie seriali, a nawet zachowujemy się tak jak oni. Naukowcy alarmują, że telewizyjne historie mieszają się nam z rzeczywistością.

Jacek, 23-letni pracownik firmy kurierskiej z Katowic, pokłócił się z dziewczyną. Nie wiedział, jak ją przeprosić, więc wzorem telewizyjnego programu „Wybacz mi” kupił bukiet i wręczył go Joasi. Ale dziewczyna, zamiast rzucić mu się na szyję, wyrzuciła go za drzwi. Jacek nie mógł zrozumieć reakcji narzeczonej. Dlaczego tak jak inne dziewczyny, które widział w programie, nie przyjęła wiązanki i nie płakała ze szczęścia? „Bo to, co działa w telewizji, w życiu nie zawsze się sprawdza. Dziewczyna widocznie oczekiwała rozmowy, a nie kwiatów” – uważa dr Urszula Kurczewska, socjolog ze Szkoły Głównej Handlowej i Uniwersytetu Warszawskiego, która od lat bada, jak telewizja naśladuje rzeczywistość.

Z najnowszych badań dr Kurczewskiej wynika, że duża część widzów traktuje takie programy jako główne źródło wiedzy o sposobach rozwiązywania problemów i wyrażania uczuć. „Potem w domach mamy pełno scen jak z telewizji, a to nie zawsze kończy się happy endem” – wyjaśnia dr Kurczewska. Wyniki badań przedstawiła niedawno na Festiwalu Nauki w Warszawie. Dotyczyły one takich programów jak „Big Brother”, „Jestem jaki jestem”, „Idol”, „Usterka”, „Chwila prawdy” i „Bar”. Sylweriusz Rudolf, dyrektor firmy Endemol-Neovision (wyprodukowała m.in. trzy edycje „”Big Brothera”, „Milionerów”, „Tylko miłość”, „Jestem jaki jestem” i „Zostań gwiazdą”) ma świadomość, że reality show wpływa na widzów. „To zupełnie naturalne. Tak samo jak wpływ filmów fabularnych” – mówi Rudolf. Jego zdaniem wyniki badań są „banalne”. On sam cieszy się, że ludzie wzorują się na programach telewizyjnych, oczywiście jeśli są to wzorce pozytywne. „Doskonałym przykładem jest 'Miasto Marzeń’, które robiliśmy dla TVP1. Program pomógł ludziom zmienić na lepsze otaczającą ich rzeczywistość” – dodaje Rudolf. Tyle, że sami bohaterowie reality show nie kryją, że to, co w programie, bardzo różni się od codziennego życia. „Używam dobrych kosmetyków, lubię markowe ciuchy i wygodę. A w programie musiałam spać na piachu, jeść robaki i nie miałam jak umyć zębów” – mówi Kasia Drzyżdżyk, zwyciężczyni „Wyprawy Robinson 2004”. Kasia odradza naśladowanie bohaterów z „okienka”. Choć sama mówi tekstami z telewizji. „Trzeba być sobą. Powiedzieć: trudno jestem jaki jestem, i wybacz” – mówi. Aktor Artur Żmijewski, cierpliwy i przejęty pacjentami lekarz (Jakub Burski) z serialu „Na dobre i na złe”, wyznał w jednym z wywiadów, że ludzie często zwracają się do niego „panie doktorze”. Inny przykład: wydziały psychologii przeżywają oblężenie, bo młodzi, tak jak bohaterki „M jak miłość” – czyli Kinga (Katarzyna Cichopek) i Madzia (Anna Mucha) – chcą studiować ten kierunek. „Docierają do nas sygnały, że jakiś widz chce być do nas podobny, np. w sposobie ubierania się” – przyznaje Dominika Ostałowska, czyli sędzia Marta Mostowiak z „M jak miłość”. „Utożsamianie się z bohaterami reality show czy seriali nie jest dobre dla naszej psychiki. Zarówno dzieci, jak i dorosłych” – podkreśla dr Iwona Tyrna-Łojek, psycholog i psychoterapeutka z Agencji Kreatywnego Rozwoju w Katowicach. Jak się połapać w zalewającej nas fali reality show, noweli dokumentalnych, seriali o codziennym życiu? „Nie traktować ich, tak jak spora część widzów, jako główne źródło wiedzy o świecie, a zachowań bohaterów jako sprawdzone wzorce. Trzeba zachować dystans, przyjrzeć się, jak naprawdę wygląda świat obok nas” – radzi dr Kurczewska.

[Angelika Swoboda, Metro.gazeta.pl]

Poprzedni artykułNastępny artykuł