Bar 6: Europa

Rozmowa z Krzysztofem Ibiszem

W sobotę ruszyła kolejna edycja „Baru”. Zasady programu pozostały niezmienne. Widzowie przed telewizorami codziennie będą śledzić życie bohaterów, tym razem Polaków i cudzoziemców. W każdym tygodniu uczestnicy wyznaczą osoby, których chcą się pozbyć. Na pierwszym Gorącym Krześle zasiądzie ten, która uzyska największą liczbę minusów. Drugiego kandydata do odejścia wytypuje zaś ta osoba, która zdobędzie najwięcej plusów. Po 12 tygodniach pozostanie tylko jeden zwycięzca. Wszystkim plusowo-minusowym zmaganiom oraz sobotnim rywalizacjom, przypatrywać się będzie prowadzący program – Krzysztof Ibisz, z którym krótki wywiad można przeczytać poniżej…

-Czym nas zaskoczy „Bar 6: Europa”?
-Do tej pory w „Barze” brały udział zwykle młode osoby. Tym razem na casting zgłosili się ludzie z grup, które do takich reality show nigdy nie kandydowali: szefowie i menedżerowie firm, osoby dojrzałe, które mają już spore doświadczenie życiowe i coś do powiedzenia. Sądzę więc, że będzie konfrontacja młodości z dojrzałością.

-Czy po sześciu edycjach można stworzyć portret idealnego „barowicza”: takiego, który ma największą szansę wygrać?
-Wygrywają często osoby, które na początku wcale nie wydają się przebojowe. Tak było np. z Mirką, dziewczyną ze wsi, która weszła do czwartej edycji „Baru” na dwa tygodnie przed końcem programu. Przyjechała starym „maluchem”, a wyjechała z 6 kg złota. Wygrała, bo była prawdziwa, nie udawała kogoś innego. To ujęło widzów. Pamiętam, jak ktoś w programie powiedział Mirce, że na stres pomaga palenie trawki. Mirka poszła do ogródka, ścięła nożyczkami trawę, wyprasowała i zapaliła. Myśleliśmy, że robi to dla zgrywu, ale Mirka naprawdę myślała, że chodzi o zwykłą trawę. Dziwiła się, że zamiast przyjemnego rozluźnienia, po trawie złapał ją potworny ból głowy.

-Ma Pan już swojego faworyta w tej edycji?
-Wszyscy kandydaci są interesujący, ale dokładniej pamiętam tylko Anglika, który zapytany na castingu, dlaczego w Polsce pracuje na czarno, odpowiedział: „To mój odwet za 700 tys. Polaków, którzy tak pracują w moim kraju”.

[Izabela Marczak, Metro.gazeta.pl]

Poprzedni artykułNastępny artykuł