

Taka jest Mirka
Mirka ma 21 lat, 170 cm wzrostu, waży 41 kilogramów. Uśmiechnięta od ucha do ucha. Żartuje. W programie była niecałe cztery tygodnie, ale od razu zjednała sobie widzów. Nie romansowała, nie rzucała się w ramiona pierwszego lepszego. Nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby bzykać się w wannie jak „Frytka” w „Big Brotherze” czy mówić w kółko o seksie – jak Doda. „Czasem przeklnę sobie pod nosem” – spuszcza oczy Mirka. „Inne wady też mam. Na przykład jestem spóźnialska i gadatliwa” – mówi.
Seks dopiero po ślubie
Pod prysznicem Mirka nie kąpała się nago. „Bo mnie podglądały kamery. Powiedziałam sobie: majtek nie zdejmę i już. Naga się nie pokażę. Nawet jakby mi teraz Playboy zaproponował zdjęcia, to też bym się nie zgodziła. A przy okazji robiłam pranie. Na sobie bluzkę uprałam i spodnie” – opowiada. Najbardziej jednak huczało o Mirce, gdy oświadczyła, że jest dziewicą. „Bo nam na razie wystarczają pocałunki i uściski. Dziewictwo trzymam dla męża” – wyjaśnia Mirka. „Dostałem telefon od kolegi: 'No, coś ty? Jeszcze nic?’. Odpowiedziałem: Jeszcze nic, ale zobaczysz, co po ślubie się będzie działo w naszej sypialni!” – śmieje się Damian Czajkowski, narzeczony Mirki. Oboje poznali się 3 lata temu w dyskotece. Od razu wpadli sobie w oko. Zaręczyli się przed kamerami. „Pojechałem do Mirki do Wrocławia, do Baru. Ona mi nic nie powiedziała, że wchodzi do programu, więc i ja postanowiłem ją zaskoczyć. Kupiłem pierścionek i oświadczyłem się. Na szczęście powiedziała: Tak” – wspomina Damian. „A jak mogło być inaczej? Przecież cię kocham” – mówi Mirka, pokazując pierścionek zaręczynowy. „Złoty! Ale nawet gdyby to była śrubka, to bym przyjęła. Liczy się, że mnie kocha” – dodaje. Mirka i Damian chcą mieć dzieci. „Tyle, ile Bóg da. Nawet piątka, szóstka. Byle były zdrowe” – mówi Damian. Już szykują się do weseliska. Sakramentalne „tak” chcą powiedzieć sobie jeszcze w tym roku. „Część wygranych pieniędzy przeznaczymy na wesele. Będzie około 150 osób. Duża zabawa” – zapewnia Mirka. Białej sukni sobie jednak nie kupi. „A po co, skoro można wypożyczyć?” – mówi.
Wróciła do normalnego życia
Główną nagrodę – złoto warte 300 tysięcy złotych, Mirka chce wydać rozsądnie. „Wyremontuję domek, w którym zamieszkamy po ślubie, trochę pieniędzy dam na chore dziecko znajomej. No i rodziców chcę wysłać na wakacje. Może Karaiby?” – mówi. „W podróż poślubną pojedziemy do Aten. Bardzo się cieszę, bo ja nigdy nie byłam za granicą” – opowiada Mirka. Pracy nie rzuciła. Chodzi do roboty tak jak dawniej – do firmy eksportującej grzyby i szparagi. Wydaje towar, zajmuje się dokumentacją, jak trzeba to i szefa zastąpi. „Pracę rzucić? Nudziłabym się” – mówi.
Grunt to rodzina
Zwyciężczyni „Baru” mieszka z liczną rodziną w Nowej Wsi koło Wolsztyna. Dwie siostry (Wiesia i Sławka), dwóch braci (Jarek i Damian), babcia Helena (89 lat), tata Bogdan (45 lat), mama Zofia (40 lat) i ona sama. Szary domek stoi tuż przy ulicy. Kibicowali jej wszyscy, a najbardziej babcia Helena. „Wysłałam na nią 100 SMSów” – mówi, głaszcząc wnuczkę. Cała rodzina jest dumna z barowiczki. „Bo ona była naturalna. Taka jak w domu: swojska, pracowita, dokładna” – mówi Bogdan Eichler, tata. „Nie wygłupiała się. Normalna” – dorzuca mama, pani Zosia. Po powrocie z programu Mirka nie może nacieszyć się Damianem. „Bardzo za sobą się stęskniliśmy” – mówi i czule go całuje. Chodzą na spacery. Razem rzeźbią. „To taka nasza wspólna pasja. Robimy płaskorzeźby w drewnie” – mówi barowiczka. Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Zawsze dopnie swego. „Jak sobie coś postanowi, to tak będzie. Jest uparta” – mówi Damian. Teraz Mirka postawiła sobie kolejny cel w życiu: przytyć! „Chciałabym ważyć tak z 55 kilogramów” – zwierza się. „Jem, jem i nic. Ale postawię na swoim, zobaczycie!” – dodaje.
[Robert Migdał, Super Express / fot. Paweł Relikowski]