„Nie lubię być oszukiwany. Wolę, jak ktoś mówi mi wprost, że mnie nie kocha, niż udaje” – mówi Piotr. „Big Brother” nie raz bawił się w swatkę. Skutek był opłakany, bo pary rozchodziły się błyskawicznie i bez żalu. Z Moniką i Piotrem jest zupełnie inaczej.
Wejście Moniki Brochackiej do Domu w Sękocinie było jak powiew świeżego powietrza – wspomina Piotr Borucki „Chemik”, zwycięzca trzeciej edycji „Big Brother”. „Jej energia i spontaniczność pomogły mi przeżyć najgorsze, gdy nie potrafiłem dogadać się z pozostałymi domownikami. Nie podobało im się nic, co proponowałem. Lubię Jędrka, Kasię, Magdę… Właściwie nic do nich nie mam. Nudziłem się i chciałem robić coś fajnego, a nie tylko wyrywać włosy z nóg albo grać w chińczyka”. Ci, którzy uważnie oglądali program, pamiętają, że Monika i Piotr nie od razu przypadli sobie do gustu. „Dokuczałem jej w prymitywny sposób” – przyznaje „Chemik”. „Powiedział, że jestem mięsem armatnim do odstrzału” – dodaje Monika.
Czytaj