Gladiatorzy

Historia Dominiki Hebdowskiej

W katowickiej Silesii panuje ruch. Strumień kupujących przelewa się między rozrzuconymi po hipermarkecie sklepami. Dominikę łatwo dostrzec w tym tłumie. Wysoka, piekielnie zgrabna, obdarzona magnetycznym spojrzeniem zielonych oczu. Niejeden mijany facet ukradkiem się za nią ogląda…

Nucąc „Tyle słońca w całym mieście”, ukochanej Anny Jantar, Dominika wchodzi do perfumerii. Wesoło wita się ze strzegącymi flakonów ochroniarzami, promiennie uśmiecha do ekspedientek. Nic dziwnego, jest jedną z nich. Pracuje tu jako wizażystka. „Jestem zadowolona ze swojego życia” – wyznaje 32-letnia Dominika Hebdowska. „Makijaże to moja pasja. Zaocznie studiuję w Międzynarodowej Szkoły Charakteryzacji, pracuję w perfumerii, dorywczo robię makijaże dla telewizji. Ciągle się spieszę, wiecznie brakuje mi czasu i… jest mi z tym dobrze. Lubię malować, upiększać, podkreślać urodę. To takie kobiece! A czuję się stuprocentową kobietą” – mówi o sobie.

W jej ustach to stwierdzenie nabiera dodatkowej treści, bo Dominika urodziła się jako chłopiec, ale nigdy nie potrafiła tego zaakceptować. Przez pierwsze 20 lat życia czuła, że jej męskie ciało nie pasuje do kobiecej duszy. Cierpiała. Gdy więc 12 lat temu obudziła się po operacji zmiany płci, pomyślała: „Nareszcie jestem sobą!”.

„Dopóki byłam małym dzieckiem nie stanowiło to wielkiego problemu. Bawiłam się po prostu lalkami starszej siostry, nosiłam długie włosy i grałam na podwórku w gumę. Być może już wtedy ludzie patrzyli na mnie jak na dziwaka, ale tego nie zauważałam. Problemy zaczęły się, gdy poszłam do szkoły. Koledzy z klasy dostrzegli moją odmienność. Nie grałam z nimi w piłkę, nie siłowałam się na przerwach, trzymałam się z dziewczynkami. Nauczyciele byli zdumieni, chłopcy zaczęli się podśmiewać. Najgorsze były lekcje wychowania fizycznego. Wstydziłam się nawet chodzić do męskiej szatni, a co dopiero przebierać w obecności kolegów! Początkowo byłam przerażona. Nie wiedziałam, co się ze mną działo, dlaczego kaprys losu sprawił, że codziennie budziłam się w nie swojej skórze. Nienawidziłam swojego ciała i męskiego imienia” – opowiada Dominika.

”Kiedy kilka lat później poznałam innych transseksualistów, zauważyłam, że to w większości ludzie zalęknieni, ukrywający się, przyjmujący w życiu rolę ofiary. Opowiadali, że są przez 'normalnych’ ludzi prześladowani, wykpiwani, wyzywani od pedałów i zboczeńców. Uciekali przed światem, bali się wyjść na ulicę. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, dlaczego mnie to nie spotkało. Owszem, zdarzały się podobne incydenty, ale nigdy nie przybrały formy aż takiej nagonki” – dodaje. „Dzisiaj wiem, że to zasługa mojego postępowania już w pierwszej klasie podstawówki. Po pierwszym szoku, kiedy uświadomiłam sobie swoją odmienność, uznałam, że skoro czuję się dziewczyną, to znaczy, że nią jestem. Nie ukrywałam się więc, nie przepraszałam, że żyję. Kolegów z klasy kupiłam tym, że jako dobry uczeń pozwalałam im ściągać. To wystarczyło. Gorzej było z chłopakami i innych, zwłaszcza starszych klas. Starałam się jednak nie słyszeć ich niewybrednych komentarzy i zachowywałam się po swojemu, nie udawałam na siłę chłopaka. O dziwo, głupie żarty i docinki stopniowo im się znudziły. Myślę, że to dzięki mojej konsekwencji. Kiedy masz dosyć odwagi, żeby być sobą, otoczenie uznaje, że widać tak musi być. Zostałam zaakceptowana. Nauczyciele nazywali mnie Dorotką, na WF podawałam tylko kolegom piłkę, a koleżanki nie miały przede mną tajemnic. Wciąż jednak musiałam żyć w ciele chłopca” – wspomina Dominika.

„Przełom nastąpił dopiero, kiedy skończyłam 17 lat. W tym wieku koledzy byli już po mutacji, sypały im się wąsy, a ja… nic. Tak bardzo nie chciałam być mężczyzną, że moje ciało wydawało się poddawać sile woli. Cienki glos, żadnego zarostu. To była ostatnia, 8 klasa. Już dużo wcześniej postanowiłam iść do liceum medycznego, gdzie uczą się niemal same dziewczyny. Nie chciałam znowu stawiać czoła docinkom nowych kolegów z klasy… Na zakończenie podstawówki robiono nam badania. Do szkoły przyjechała pani psycholog. Dokładnie mnie obejrzała i powiedziała, żeby się nie martwić. 'Zapiszę cię chłopcze na terapię hormonalną, dostaniesz testosteron i ani się obejrzysz, jak będziesz stuprocentowym mężczyzną’ – oznajmiła. A ja… zemdlałam. Na szczęście pani psycholog była mądrą osobą. Zrozumiała, że nie można na siłę robić ze mnie faceta. Zostałam skierowana na dalsze badania psychologiczne i seksuologiczne, aby sprawdzić, czy moja kobieca psychika to nie chwilowy kaprys, lecz stała cecha. Wtedy po raz pierwszym usłyszałam o transseksualizmie. Dowiedziałam się też, że jest ratunek dla takich ludzi jak ja. Był nim zabieg zmiany płci. Nagle do mnie dotarto, że mam szansę kiedyś żyć normalnie. We własnej skórze” – mówi Dominika.

Nadszedł czas próby. Oprócz testów i szczegółowych badań, jako ostateczny sprawdzian kwalifikujący do operacji, Dominika musiała przez 2 lata żyć jak zwykła kobieta. „To nie było łatwe” – wzdycha. „Musiałam uprzedzić rodziców. Wcześniej niewiele o mojej odmienności rozmawialiśmy. Nie wiedziałam, jak zniosą wiadomość, że syn niedługo zostanie córką. Zareagowali jednak spokojnie. Chyba wiedzieli o mnie więcej niż sądziłam… Kolejna trudność to damskie rzeczy. Zawsze ubierałam się w stylu uniseks, trudno mi było wskoczyć nagle w sukienkę. Tym bardziej, że biologicznie wciąż byłam mężczyzną. Dochodziło więc do nieporozumień. Pewnego dnia złapał mnie kontroler biletów. Jechałam na gapę, więc zażądał dokumentów. A tam… męskie imię. Myślał, że mam fałszywy dowód!” – wspomina Dominika. „Po 3 latach badań, testów i zmagań z sądem o zmianę danych osobowych z męskich na żeńskie, dr Stanisław Dulko, seksuolog zajmujący się transseksualizmem, dał mi upragnione skierowanie na zabieg. Pieniądze dał mi ojciec. Do dziś jestem mu za to wdzięczna. Po głównej operacji, kilku poprawkach i jeszcze paru zabiegach chirurgii plastycznej, nareszcie stałam się w pełni kobietą. „Wspaniałe uczucie! Mogłam iść do sklepu i wybrać sobie biustonosz albo stringi” – opowiada Dominika.

”Zachłystywałam się kobiecością. Pewnie też dlatego zgłosiłam się do telewizyjnego show 'Gladiatorzy’, w którym grupa młodych mężczyzn miała rywalizować o względy dziewczyn. Przeszłam dwa mocno rozbierane castingi i weszłam do programu. Nikt się nie zorientował, że kiedyś nie byłam kobietą. Ale gdy pojawiłam się na ekranie, telewizję zasypały anonimy. 'Życzliwi’ donieśli, że urodziłam się jako chłopiec. Wkrótce na pierwszej stronie jednej z gazet ukazało się moje roznegliżowane zdjęcie z castingu. Zobaczył je mój ówczesny chłopak. Nie był w stanie zaakceptować tej sytuacji. Rozstaliśmy się. Od tamtej pory nie próbuję już robić tajemnicy z przeszłości” – mówi Dominika. „Ani w pracy, ani na studiach nie ukrywałam, że przeszłam zabieg zmiany płci. I moja otwartość została nagrodzona. Dwa lata temu gazeta Fakt zaproponowała mi wspólne zdjęcie z facetem, który przeszedł odwrotną drogę do mojej: był kiedyś kobietą. Początkowo niezbyt się do tego pomysłu zapaliłam. Znałam wtedy wielu transseksualistów – i jak już wspomniałam – byli to w większości ludzie słabi, strachliwi. Po co mi więc znajomość z kolejną ciamajdą? Ostatecznie jednak zgodziłam się, aby nas sobie przedstawiono. Nick specjalnie przyjechał z Niemiec, gdzie prowadził klub fitness. Nie zapomnę tamtej chwili. Zobaczyłam wysokiego, dobrze zbudowanego faceta o kwadratowej szczęce, z tatuażem na muskularnym barku. Od razu mi się spodobał” – mówi Dominika. Zostali parą, zamieszkali razem. Planowali nawet ślub, a po nim wyjazd na Wyspy Kanaryjskie, gdzie Nick dostał propozycję pracy jako instruktor tenisa. „I wtedy z nim zerwałam” – wyznaje Dominika. Dlaczego, skoro wszystko układało się tak dobrze? „To może dziwne, ale nie mogłam zaakceptować w Nicku tego, że był kiedyś kobietą. Wystraszyłam się tego związku. Uciekłam. l… żałuję tego do dziś. To był błąd. Nick był wrażliwy, opiekuńczy, silny. Trudno o takiego faceta… Dotarto do mnie, że w życiu trzeba kierować się sercem, a nie uprzedzeniami. Szkoda, że ta lekcja tolerancji była tak kosztowna. Chciałabym mu to kiedyś wyznać” – mówi.

[Zbigniew Zborowski, Pani Domu]

Poprzedni artykułNastępny artykuł