Wyprawa Robinson 2004

„Wyprawa Robinson” – odcinek 9

9 kobiet i 9 mężczyzn wyruszyło w daleką podróż, w nieznane. Wszyscy pochodzą z różnych regionów Polski, są przedstawicielami odmiennych zawodów, znajdują się w różnym wieku. Każdego z nich przywiodła ciekawość, chęć zobaczenia innego kawałka świata i pragnienie wygranej. Pozostawieni na malajskich wyspach, muszą zrobić wszystko, by przetrwać. 18 rozbitków, 55 dni, 100 tysięcy złotych i tylko jeden zwycięzca…

Dzień 18, 2 lipca 2004

Do Żółtych (zawodników z drużyny południowej) przypływa Hubert. Już wcześniej dostali wiadomość, że wszyscy mają się spakować i nie opuszczać obozowiska. Hubert pyta, który z panów jest najstarszy. Uczestnicy zgodnie przyznają, że Igor. To jego Hubert zabiera ze sobą. Pozostali są zdziwieni. Zieloni (zawodnicy z drużyny północnej) czekają na brzegu. I oni mają zdumione miny na widok Huberta wyskakującego z łodzi. Prowadzący informuje, że najstarszy z mężczyzn – Wincenty, musi się spakować. Janosik wsiada na łódź, która odbija od brzegu i zatrzymuje się w takiej odległości od wyspy, że zawodnicy nie widzą, co się dzieje na pokładzie. Igor i Wincenty spotykają się na łodzi. Hubert przekazuje im zdumiewającą nowinę: od dziś następuje zamiana w składzie drużyn. Wincenty będzie u Żółtych, a Igor u Zielonych. Obaj panowie zaskoczeni, zdezorientowani, może nawet wzruszeni. Pomimo drobnych nieporozumień, przyzwyczaili się do swoich grup, wysp. Wincenty zbudował przecież dom, który teraz ma opuścić. Decyzja zapadła. Łódź dobija do brzegu, Igor zabiera plecak i pierwszy raz staje na wyspie Zielonych. Tomek podchodzi do łodzi i żegna się z Wincentym. Igor stoi sam. Zawodnicy z drużyny północnej machają na pożegnanie swojemu przywódcy, już nikt nie śmieje się z Janosika. Igor pierwszy otrząsnął się z zadumy. Mówi, że nie liczył, iż ktoś go tu przywita z otwartymi ramionami, że jest tak samo zaskoczony, jak i oni. Jarek usprawiedliwia grupę, że oni nie mogą uwierzyć w to, co się stało, rozpadł się dream-team, a dla Wincentego ta zamiana, to kara. Igor mówi, że dla niego również. Nie zmieni się z Żółtego w Zielonego, ale obiecuje, że dopóki będzie na Tengah, dostosuje się do zasad, które tu panują. Tomek i dziewczyny martwią się o Janosika.

Żółci (zawodnicy z drużyny południowej) są zaskoczeni, ale bardzo miło witają Wincentego. Lidka mówi, że będzie miał tu dobrze. Cieszą się, Aga stwierdza: „Co za super niespodzianka!”. Tylko Kuba jest niezadowolony, Igor to jego przyjaciel, a na tej wyspie o przyjaźń trudno. Żółci zapraszają Wincentego na obiad. Dziś serwują zupę, ale nie mają łyżek. Wincenty mówi, że im zrobi sztućce, jest zadowolony z przyjęcia na Rapang. Żółci pytają o drużynę północną, jacy są, jak się żyje na Tengah. Wincenty opowiada, że Witold to biurowy człowiek, Patrycja jest super dziewczyną, pasuje do tego programu i warunków, w których przebywają. Kasia to dziewczynka, która wymaga opieki, a Jarek jest słaby fizycznie. Janosik zagania Żółtych do pracy. To już nie podoba się Magdzie, która krytykuje zapał Wincentego do pracy. Reszta uczestników jest zadowolona, że wreszcie dokończono dom, a na wyspie zapanował porządek.

Tymczasem Zieloni zapoznają się z Igorem. On nazywa swoją grupę lekkoduchami, mówi, że Żółci nic nie budują. Tomek przepowiada, że Igor nie pozna swojej wyspy po wizycie Janosika. Tomek zżył się z Wincentym, a do Igora odnosi się z dystansem. Chłopak nie ufa mu, uważa, że Zieloni muszą wymyślić jakąś nową strategię, bo rozpoczyna się prawdziwa gra. Igor też nie jest zachwycony całą sytuacją. Witoldowi ta zamiana jest na rękę, bowiem w chwili obecnej, gdyby Zieloni przegrali konkurencję o nietykalność, najprawdopodobniej wszyscy głosowaliby na Igora, a nie na Witolda.

Na wyspie Żółtych Wincenty robi oścień – trójząb i wypływa na polowanie. Żółci spekulują, czy Janosikowi uda się złowić rybę. Kuba wątpi w umiejętności Wincentego. Marcin, Lidka i Agnieszka liczą na dobrą kolację. Ku ich zdumieniu Wincenty wraca z dużą płaszczką. Kuba oprawia łup Janosika. Usmażona płaszczka bardzo im smakuje, chociaż obawiali się, czy jest jadalna. Wspólna kolacja przebiega bez kłótni. Wincenty chyba się zaaklimatyzował.

Dzień 19, 3 lipca 2004
Nowy dzień przynosi tęsknotę za domem. Zieloni są zamyśleni, każda rozmowa

sprowadza się do tematu rodzin, chęci powrotu. U Żółtych pobudka. Lidka pyta czy Wincentemu coś się śniło. W końcu to pierwsza noc na nowym miejscu, ale on nie pamięta żadnego snu. Janosik postanawia zarzucić sieć. Przymocowuje ją do kijów i z pomocą Marcina i Kuby rozkłada w morzu. Aga i Lidka wymawiają różne zaklęcia, żeby zaczarować ryby. Chłopcy wracają. Trzeba poczekać. W tym czasie Wincenty robi dla wszystkich sztućce. Wkrótce nadchodzi pora na konkurencję.

Konkurencja o kontakt z rodziną i nagrodę rzeczową

Obie drużyny będą dziś walczyć o możliwość kontaktu z najbliższymi. Hubert ma dla zawodników obrzydliwe zadanie. Żeby wygrać, trzeba w ciągu dwóch minut zjeść żywą larwę, którą można znaleźć w kokosach. Prowadzący przekazuje Wincentemu i Igorowi koszulki z kolorami ich nowych drużyn. Prosi, żeby się przebrali. Hubert mówi, że oprócz telefonów, uczestnicy mogą też wygrać szczoteczki do zębów i pastę. Wiadomość ta zostaje przyjęta z aplauzem. Do konkurencji zawodnicy stają parami. Jeżeli jedna osoba wykona zadanie, a drugiej się to nie uda, wtedy wygrywa ta grupa, której zawodnik zjadł larwę. Jako pierwsi zgłaszają się Lidka i Witold. Jednak Lidka wycofuje się i zamiast niej do gry staje Marcin. Chłopak żartuje, że po jajku ma już doświadczenie w niesmacznych konkurencjach. Witold zjada larwę od razu. Marcin patrzy na to z obrzydzeniem. Po chwili zaczyna dyskusję z grupą. Mówi, że wykona zadanie, jeśli pozostali również zjedzą robaki. Marcin nie chce się poświęcać na marne. Hubert przypomina, że kończy się czas i jeżeli Marcin nie zje larwy, to jego grupa przegra. Chłopak wraca na stanowisko, chwyta i nadgryza larwę, ale szybko ją wypluwa. Nie jest w stanie połknąć tego paskudztwa. Zieloni wygrywają. Wszyscy oglądają larwy. Nagle Igor wyjmuje jedną ze słoika, zjada, a po niej drugą i trzecią. Chce udowodnić sobie i innym, że stać go na więcej, niż mogłoby się wydawać. Żółci i Zieloni krzywią się z obrzydzenia. Kuba gratuluje Igorowi. Agnieszce jest niedobrze, płacze. Bardzo chciała zadzwonić do domu, usłyszeć męża i synka. Po powrocie na wyspę, Marcin opowiada, jak jadł larwę. Kiedy ją ugryzł, całe wnętrzności trysnęły mu do gardła. Nie był w stanie tego połknąć. Żółci żałują, że Igor nie był w ich drużynie. Udowodnił, że poradziłby sobie z tą konkurencją.

Zieloni odchodzą z telefonem i szczoteczkami. Hubert daje im na rozmowy w sumie 30 minut, ale muszą sami sobie liczyć czas. Tomek rezygnuje, chce przekazać swój czas Patrycji. Igor również nie chce dzwonić. Jego czas bierze Witold i to on pierwszy wykonuje telefon. Rozmawia z żoną. Tomek liczy upływające minuty. Teraz kolej Patrycji. Po drugiej stronie odzywa się jej ojciec. Patrycja opowiada, że wciąż jest w grze, że je małże i kraby. Kasia rozmawia z mamą, płacze. Prosi, żeby mama zapaliła za nią świeczkę na grobie ojca. Uspokaja, że wszystko u niej dobrze. Jarek zwierza się żonie, że tęskni za nią i za synkiem. Witold próbuje jeszcze raz dodzwonić się do żony, ale ona go nie słyszy. Wraca Hubert. Czas się skończył.

Zieloni po trzech tygodniach mogą umyć zęby. Uzgadniają, że należy być oszczędnym, dlatego rano będą myć zęby samą wodą, a wieczorem pastą. Uczestnicy są szczęśliwi. Wygrana bardzo im poprawiła samopoczucia. Igor źle znosi zamianę. Siedzi na uboczu, osowiały. Tłumaczy pozostałym, że nie chce, żeby odebrali go jako miękkiego faceta i dlatego nie dzwonił do domu, bo by się rozkleił. Mówi, że Tomek przecież z tego samego powodu zrezygnował z telefonu. Igor jednak trochę żałuje, płacze na uboczu. Prosi Zielonych, żeby wyeliminowali go na najbliższej Radzie Wyspy. Mężczyzna chce wracać do domu. Witold jest szczęśliwy, ponieważ zwiększyły się jego szanse na pozostanie w programie.

Poprzedni artykułNastępny artykuł