19-letni Krzysztof Zalewski wygrał drugą edycję „Idola”. Oddano na niego 51% głosów. Jego konkurentami byli Mariusz Totoszko (30%) i Bartek Hom (19%). W sumie oddano na nich ponad 1 milion głosów. – Bądź cicho albo lepiej zgłoś się do „Idola” – usłyszał Krzysiek Zalewski, kiedy kilka miesięcy temu na jednej z imprez towarzyskich, nie zwracając uwagi na innych, zaczął zbyt głośno podśpiewywać. Słowa głęboko zapadły mu w pamięć. Kilka tygodni później zdecydował się, że spróbuje. I stało się, w sobotę właśnie on został idolem.
Z koncertu na koncert szanse Zalewskiego rosły. Odpadali papierowi faworyci, a on zdecydowanie szedł naprzód, przekonując do siebie widzów. Przez ostatni tydzień zgromadził ponad pół miliona głosów. 18-letniego maturzystę z Lublina od samego początku II edycji polsatowskiego „Idola” zapamiętali prawie wszyscy. Charyzmatyczny, długowłosy, w nieodłącznej czarnej skórzanej kurtce. I głos, mocny, chropowaty, bardzo charakterystyczny. Nawet uwielbiający pastwić się nad najmniejszymi niedoskonałościami wokalnymi jurorzy jakoś patrzyli na niego z sympatią. – Wszystko dlatego, że Krzysiek jest po prostu sobą – mówi Sara Jakubczyk, dziewczyna Zalewskiego. – Ma swój styl i tego się trzyma. – „Zalef” poszedł do programu, żeby w ten sposób pomóc naszej kapeli Loch Ness. Żeby ją wypromować – zdradza Michał Abramowicz „Twister”, perkusista założonej przez Zalewskiego grupy. Jest tylko jeden mały problem. Wokalistą Loch Ness wbrew pozorom wcale nie jest „Zalef”. On jest… gitarzystą. I to bardzo dobrym, piekielnie szybkim, potrafiącym zagrać 14 dźwięków na sekundę. – W naszej kapeli pierwszym wokalistą jest Rafał Chmiel, Krzysiek robi chórki – wyjaśnia „Twister”. – Ale nie ma problemu. „Chmielo” śpiewa basem, „Zalef” ma inny głos, dokłada wysokie partie. I wszystko super pasuje. Nie tylko koledzy z zespołu tęsknią za swoim liderem. Ładna, drobna blondynka Sara, z którą Krzysiek spotyka się od czterech miesięcy, też chciałaby mieć go na chwilę tylko dla siebie. – Od czterech lat chodzimy do jednej klasy. Zawsze się przyjaźniliśmy. W końcu zostaliśmy parą – mówi dziewczyna Idola. W batalii o zwycięstwo, Zalewskiego wytrwale wspierała cała szkoła. Liceum im. Staszica ogarnęła zalefomania. Wszyscy, łącznie z nauczycielami, wysyłali SMSy (Sara przyznaje się do ponad 300). Pojawiły się robione na wzór piłkarskich kibiców szaliki z nazwiskiem lubelskiego Idola. Na poszczególne koncerty specjalnie wynajętym busem jeździła do Warszawy grupa najwierniejszych przyjaciół. A do niedawna Krzysiek był jednym z wielu uczniów szkoły. Wyróżniał się jedynie długimi włosami, skórzaną kurtką. Teraz wszystko się zmieniło. Ale od kiedy Krzyśka wciągnął „wielki świat”, w szkole jest tylko gościem. Mimo ciągłych nieobecności (nieusprawiedliwionych, co z rozbawieniem zaznacza dyrektor), z nauką nie ma większych problemów. Nauczyciele podkreślają, że jest zdolny, szybko przyswaja wymagany materiał. – Dobrze, że to już koniec. Wracam do domu, do Lublina. Muszę uporządkować zaległe sprawy. Poza tym najwyższy czas brać się do nauki, w końcu za chwilę matura. A zaraz potem egzaminy na studia. Chcę się dostać na politologię na Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie – mówi Zalewski. Drugą edycję „Idola” na antenie Polsatu można było oglądać od 6 października. Podobnie jak w pierwszej edycji, uczestników oceniało jury w składzie: Ela Zapendowska, Jacek Cygan, Robert Leszczyński i Kuba Wojewódzki. W październiku 2003 w Polsacie pojawi się trzecia edycja programu. Nie wiadomo jeszcze, kto będzie oceniał uczestników.
[Super Express]